czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 2.
Że co kurwa?! Chyba tego nie powiedziałam, bo miałabym przechlapane za przeklinanie.
-Mamo możesz powtórzyć?
-Zamieszkamy w Londynie słońce, już na zawsze. Cieszysz się?- powiedziała zadowolona. I z czego się tak cieszysz? Nie wiesz co mnie tu spotkało. Banda wrednych dzieciaków ze stolicy.
-Mamo ja nienawidzę tego miasta, tego miejsca i tych ludzi! Jak mogliście nie zapytać mnie o zdanie? - podniosłam głos
-O czym ty w ogóle mówisz? Przecież tutaj nie będzie Ci niczego brakować. To przecież stolica. Tu jest wszystko.  Poza tym mieszkaliśmy tu niecałe dwa lata temu wiec twoi znajomi nie powinni Cie zapomnieć a to chyba dobrze. - Jakoś nie przypominam sobie że miałam tu znajomych, z wyjątkiem Liama, który i tak mnie unikał.
-Wolałabym żeby jednak mnie nie pamiętali... - powiedziałam cicho.
-Co ty tam szepczesz? -zapytał tata
-Nic
-Nie narzekaj. Mało jeszcze dla ciebie zrobiliśmy? Wiesz ile nam czasu i nerwów było potrzebne aby znów przyjęli Cie do starego liceum? A ty wciąż marudzisz. - cała mama, zawsze najmądrzejsza.
-Dzięki mamo na serio. Bardzo chciałam wracać do starej szkoły wiesz?-sarkazm.-Nikt mnie tam nie lubił! Nikt!
-Przestań krzyczeć! Twoja mama nie może się denerwować w swoim stanie. - serio tato? Myślałam ze chociaż ty staniesz po mojej stronie.
-Lilly przez tyle lat byliśmy z dala od rodziny. Nie zapominaj, że mieszka tu moja matka i siostra. Masz tutaj rodzeństwo. Przecież bardzo lubisz Liama.
-Ale mamo..
-Nie przerywaj mi, wiesz że tego nie lubie. Decyzja została już podjęta i koniec kropka.
No super! Nie mogę się doczekać aż spotkam moich starych "znajomych". Aż cała się trzęsę z tej radości.

*RETROSPEKCJA*
Jestem taka podekscytowana ze przeprowadziliśmy się do Londynu, a nie do jakiejś dziury. Właśnie idę do szkoły. Nie  mogę się doczekać aż poznam kogoś nowego. Ciekawe jacy ludzie tu mieszkają?
Okej. Wdech wydech, tylko się nie denerwuj. Otworzyłam drzwi wejściowe i ruszyłam przed siebie. Matko ile tu jest ludzi. Aż otworzyłam buzie ze zdziwienia. Stanęłam na środku holu i zaczęłam się rozglądać za sekretariatem. Dziękuje ci Boże za to, ze jestem taka niska. Chyba poszukam gdzie indziej. Odwróciłam się szybko i uderzyłam w kogoś.
-Ty niezdaro! Patrz co zrobiłaś! - Przede mną na podłodze leżała blond piękność z wielką plamą na bluzce. No to mam przejebane... Wszyscy wokół zaczęli się śmiać. Jakiś brunet pomógł jej wstać.   
-Nie masz oczu?! Wiesz ile ta bluzka kosztowała? Przez ciebie jest zniszczona! Ty suko! Zrobiłaś to specjalnie!  Chciałaś mnie ośmieszyć przy całej szkole - zaczęła się wydzierać a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-umm...ja..przep..- zaczęłam się jąkać- Przepraszam ja nie chciałam. Oddam Ci pieniądze. To było nie chcący...- chciałam się jakoś wytłumaczyć.
- Z czego się śmiejecie?! Zamknąć się i wynocha bo zaraz wam wszystkim przypierdole! - brunet zaczął tak głośno krzyczeć, że aż zadrżałam.
- W dupie mam twoje pieniądze, słyszysz?! Przez ciebie jestem pośmiewiskiem! - blondi wciąż krzyczała
-Ja nawet Cie nie znam! To mój pierwszy dzień w tej szkole, to był wypadek - sama zaczęłam krzyczeć
-Gówno mnie to obchodzi! Życzę Ci powodzenia bo od dziś nie masz życia w tej szkole rozumiesz?!
-Jessica chodź. Musisz się przebrać. - powiedział brunet. Ona podeszła do mnie, spojrzała oczami pełnymi nienawiści i powiedziała -Pożałujesz tego co zrobiłaś.- potem odeszła.

Gula w gardle robi się coraz większa gdy pomyśle, ze muszę tam wrócić. Nie chce znów przez to przechodzić. Przecież ona znów mnie zniszczy. Zachciało mi się płakać.

*RETROSPEKCJA*
Przerwa obiadowa. Szłam w stronę bufetu. Stanęłam w kolejce i zaczęłam się zastanawiać co zjeść. Widziałam się z  Liamem ale powiedział, że nie ma czasu i musi iść. Dziwne, myślałam że mnie lubi. Wzięłam sok pomarańczowy i spaghetti. Szłam powoli aby niczego nie upuścić.
-Hej nowa- usłyszałam. Przede mną stała Jessica uśmiechając się chytrze. - Smacznego. - powiedziała a następnie tacka z moim jedzeniem znalazła się na mojej białej bluzce. Na stołówce wybuchł śmiech.
-Zwariowałaś?! Co ty zrobiłaś?
-Upss, niechcący. - uśmiechnęła się zadowolona. - To dopiero początek. Jeszcze zobaczysz do czego jestem zdolna. - zagroziła i odeszła.

Tak wyglądało moje życie w tej szkole. Codziennie moje ubrania były brudne. Jak nie moim to jedzeniem moich prześladowców. Byłam pośmiewiskiem. Nie miałam nikogo z kim mogłabym pogadać. Liam był jedyną osobą, która się do mnie odzywała, ale wydaje mi się ze robił to tylko ze względu na nasze pokrewieństwo. Żeby tego było mało Jessica i jej chłopak zaczęli wymyślać o mnie różne plotki. Kiedyś przerobili zdjęcie jakiejś gołej kobiety zamieniając jej twarz na moją. Rozwiesili te plakaty w całej szkole i mówili że tak zarabiam na życie-rozbierając się. Nienawidzę wszystkich którzy w najmniejszy sposób przyczynili się do ośmieszenia mnie. To zdecydowanie najgorszy rok mojego życia, dlatego cieszyłam się gdy się wyprowadzaliśmy. Miałam nadzieję że już tam nie wrócę, ale jak to mówią: nadzieja matką głupich. Wjechaliśmy na jakieś podwórko. Dochodzi 18 i zaczyna się ściemniać.
-No to jesteśmy. Witaj nasz nowy domie. Dan jestem taka szczęśliwa że zamieszkamy tu na stałe.- chyba zaraz zwymiotuje mamo, pomyślałam.
-Ja tez się cieszę. Chodzie obejrzeć dom. Lil postanowiliśmy z mamą że sama urządzisz sobie pokój więc nie zdziw się ze stoi tam tylko twoje stare łóżko.
-Fajnie. - powiedziałam od niechcenia i wyszłam z samochodu. Rodzice zrobili to samo. Weszliśmy do pustego domu. Wydaje się duży tylko gdzie są meble?
-Będziemy mieszkać w pustym domu?
-Nie Lil, jutro firma przywiezie nam nasze meble ze starego domu, a resztę dokupimy z czasem. Mówiłem przecież że jest pusto.
-Okej, gdzie mój pokój? - zapytałam bez odrobiny entuzjazmu.
-Po lewo są schody, ostatnie drzwi po prawo a na przeciw jest łazienka.
-okej dzięki. Poszłam na górę, a pierwsze co pomyślałam to: ale tu śmierdzi. Ktoś tu umarł czy co? Weszłam do swojego pokoju. Na pierwszy rzut oka nie zachwyca. Jednak gdy zobaczyłam duże, łukowe drzwi od balkonu, zmieniłam zdanie. Jest idealnie. Od razu pobiegłam do nich i wyszłam na zewnątrz. Już wiem gdzie będę siedzieć wieczorami. :)))) Jest tu widok na całą okolice i park w oddali. Cisza, spokój. No cóż chociaż jest jeden plus tej przeprowadzki. Jednak ktoś postanowił przerwać moje zwiedzanie.
-Hej! Jesteś nowa? - Zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie zobaczyłam. - Tu na dole jestem! - Spojrzałam w dół i zobaczyłam szeroko uśmiechającego się chłopaka.
- Ooo hej, przepraszam nie zauważyłam Cię wcześniej.- lekko się uśmiechnęłam.
-Nic nie szkodzi - I znów ten uśmiech-To nic dziwnego, że mnie nie zauważyłaś. Skoro dopiero przyjechałaś to zapewne chciałaś zobaczyć okolice, a nie to co się dzieje u sąsiadów.
- No wiesz, nie wypada być wścibskim.
- Zapomniałem, jestem Ashton. A ty?
- Lilly, ale i tak każdy mówi jak chce.
- Ładnie. Dawno się wprowadziłaś?
- Pół godziny temu? - z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek w telefonie. Jest 18.20. I jest coraz ciemniej.
- To nikogo nie znasz prócz mnie. Czuję się zaszczycony. - Teatralnie się ukłonił i użył uśmiechu, na który wyrywa pewnie laski w szkole. Ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo. Zauroczyć mnie może tylko aktor lub sportowiec.
- W zasadzie to mieszkałam tu jakieś półtora roku temu, ale musiałam się wyprowadzić. Mam na myśli Londyn, nie konkretnie to miejsce. - Chłopak wciąż mnie obserwował. Dopiero teraz zorientowałam się, że wciąż musi zadzierać głowę, żeby ze mną rozmawiać. Czemu mój balkon jest tak blisko jego tarasu?!
- To fajnie. Robię dziś imprezę, może wpadniesz? Jest piątek i warto się rozerwać. Będzie dużo ludzi. Nie chwaląc się, moje domówki są epickie. - Proszę państwa uśmiech ala : Jestem królem melanżu. -Poza tym starzy znajomi pewnie już Cię zapomnieli, to będzie idealny moment na poznanie kogoś nowego. Przede wszystkim poznasz lepiej mnie i to powinno wystarczyć, żebyś przyszła - kolejny uśmiech. Pewny siebie jest, nie można mu tego zarzucić.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Rodzice na pewno mnie nie puszczą, bo cię nie znają. Po drugie jestem zmęczona, a po trzecie nie mam się w co ubrać, bo nie wiem gdzie są moje ubrania - zaśmiałam się cicho. - Tak więc będę zmuszona odmówić. - nie jestem z tego powodu nieszczęśliwa. Nie chce mi się tam iść. Ciekawe co będę tam robić. Grzać siedzenie?
- Słuchaj. Z rodzicami się coś wykombinuje. Twój strój jest spoko i nadaje się na domówkę. A co do twojego wypoczynku, to uprzedzam, że gdy ja robię imprezę, to cała dzielnica nie śpi całą noc. Ty jako moja sąsiadka nie zaśniesz tym bardziej. - Uśmiechnął się pewny siebie.
- Muszę odmówić, ale dziękuję za zaproszenie. Może następnym razem. - uśmiechnęłam się z nadzieją, ze da  mi spokój.
- Okej, nie będę cię zmuszał. Ostrzegam tylko, że dziś mogą dziać się różnie dziwne rzeczy.
- Haha okej. - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Będę się już zbierał, musze ogarnąć jeszcze kilka rzeczy na imprezę. Zaproszenie jest nadal aktualne, więc jak zmienisz zdanie to wpadaj. Miło było poznać.
- Wzajemnie. To pa. Do zobaczenie następnym razem.
- Pa maleńka. - mrugnął okiem i poszedł. Jest zbyt pewny siebie. Ale lepszy taki sąsiad niż jakiś przymuł. Jestem zmęczona i chce mi się spać. Która to jest godzina? Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. No nieźle, za dziesięć 19 i już się ściemniło. Idę się umyć i spać.



Drugi rozdział prezentuje się tak . Zachęcam do komentowania ;)

wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 1

 ~Tam~

-Spakowałaś już wszystko?- zawołała mama
-Taak!
-Zaraz zawołam tate to weźmie twoje bagaże skarbie.
-Okej. - zawołałam i ostatni raz podeszłam do mojego ukochanego okna aby popodziwiać okolice. Uwielbiałam przesiadywać na parapecie i podziwiać krajobraz za oknem podczas pogaduszek z moją najlepszą kumpelą. Tak waśnie. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Każda przeprowadzka powodowała zerwanie kontaktu. Teraz tez tak będzie, jestem tego pewna. Tym razem nasza przeprowadzka ma być tą "ostatnią z ostatnich". Aha, akurat w to uwierzę. Słyszę to za każdym razem. Tylko teraz zmieniło się to, ze moja mama jest w ciąży. Cieszyłabym się z tego gdybym miała 7 lat, nie teraz kiedy mam 17. Przyzwyczaiłam się i polubiłam bycie jedynaczką. Teraz zapewne będę musiała opiekować się tym dzieckiem. Choć może nie będzie tak źle? Czas pokaże. Wisienką na torcie jest fakt, że rodzice ukrywają przede mną informację gdzie się przeprowadzamy. Powiedzieli tylko, że już tam mieszkaliśmy i na pewno się ucieszę powrotem "TAM". Oby to nie był Londyn Wtedy znów zacząłby się koszmar... Muszę napisać coś w moim pamiętniku.

Kochany,
to już nasz ostatni dzień w tym domu i mieście. Znów się przeprowadzamy, ale to nic nowego. Ciekawe jak to teraz będzie? Nwe dziecko w domu przyniesie wiele zmian. Nie wiem czy się cieszyć, czy może płakać. Na dodatek dochodzi tajemnicze miejsce do którego się przeprowadzamy. Rodzice mówili, że wracamy na stare śmieci, ale żadne nie chciało mi zdradzić gdzie. To za dużo niespodzianek jak na jeden dzień. Zdecydowanie. Mam dziwne przeczucie że ta przeprowadzka, nie była dobrą decyzją rodziców... Obym się myliła,

-Kotku skończ proszę bazgrolenie w tym zeszycie i pomóż mi z pudłami.
-Tato, ile razy mam ci powtarzać, że to nie bazgroły? - Tata nigdy nie pochwalał tego co robię. Uważał, że to strata czasu oraz, że powinna znaleźć sobie prawdziwych przyjaciół, bo pamiętnik w niczym mi nie doradzi. On umie tylko i wyłącznie słuchać. Doskonały pomysł tato! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Szkoda tylko, że twój genialny plan nigdy nie zostanie wykonany, bo wciąż się przeprowadzamy. Nie mam nawet czasu żeby znaleźć prawdziwą przyjaciółkę. Nie miałam problemu z nawiązywaniem znajomości, ale koleżanki zawsze pozostawały tylko koleżankami. Zawsze chciałam i nadal chcę zdobyć prawdziwą przyjaciółkę, która będzie dla mnie jak siostra. Marzę o miłości, której nigdy nie poznałam. Chciałabym mieć chłopaka, który będzie kochał mnie ponad wszystko i pojedzie za mną nawet na koniec  świata.
Tak jak mówiłam, mój tata nie rozumie czym a nawet kim jest dla mnie mój pamiętnik. I nigdy tego nie zrobi. Dla mnie to najważniejsza rzecz w życiu. To mój jedyny przyjaciel. On nigdy mnie nie opuścił ani nie zapomniał. Zna mnie jak nikt inny.
-Nie marudź tylko się pospiesz, nie lubię prowadzić nocą a przed nami szmal drogi.
-Tato-powiedziałam cicho- ja na prawdę nie chcę stąd wyjeżdżać...- do oczu napłynęły mi łzy. - Dlaczego nie możemy w końcu znaleźć swojego miejsca? Dlaczego gdy w końcu się gdzieś zaaklimatyzuje i znajde przyjaciół to znów musimy się przeprowadzać? Czy całe moje życie będzie tak wyglądać?- nie wytrzymałam i rozkleiłam się. Tata spojrzał na mnie ze smutkiem i przytulił.
-Lilly, ja wiem że to jest dla ciebie trudne ale zrozum taką mamy pracę. Mi tez jest ciężko opuszczać to miejsce, bo też poznałem tu masę wspaniałych ludzi. Sory bejbe taki mamy klimat- cały tata, zawsze powie coś co mnie rozśmieszy i tym razem też mu się udało. Zaśmiałam się cicho.
-Córeczko obiecuje ci ze ta przeprowadzka będzie naszą ostatnią. My wszyscy jesteśmy zmęczeni tymi ciągłymi zmianami a dziecko w drodze niczego nie ułatwia. Popatrz mi w oczy i posłuchaj- tak zrobiłam- Przyrzekam Ci tu i teraz że ta przeprowadzka jest naszą ostatnią. Wierzysz mi?
-Wierze.. Chyba
-Nie chyba tylko tak. A teraz koniec tych smutów tylko w droge! I uśmiechnij się w końcu. - wyszedł z pudłami z mojego pokoju. Otarłam resztki łez, sprawdziłam czy wszystko zabrałam i zanim wyszłam ostatni raz spojrzałam na mój stary pokój.
-No to żegnaj-powiedziałam. Życz mi powodzenia.
 Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Rodzice byli w bardzo dobrym humorze co mnie zdziwiło.
- Powiecie mi w końcu gdzie będziemy mieszkać?- zapytałam z nadzieją.
-Niespodzianka kochanie- powiedziała mama.
-Proszęęęęę was bardzo,powiedzcie mi.
-Nie ma mowy. Cierpliwości, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
Zła nałożyłam słuchawki na uszy i całą podróż przebyłam z zamkniętymi oczami pogrązona w muzyce, moim całym świecie. Nawet nie pamiętam kiedy usnęłam. Obudziło mnie czyjeś wołanie.
-Li wstawiaj, Li obudz się. Już prawie jesteśmy na miejscu- powiedziała mama.
-Poznajesz okolice?- zapytał tata
- Nie bardzo, a gdzie jesteśmy?
-Oj skarbie...przecież to Londyn.- powiedziała uradowana mama.
Że co kurwa?! - Moje serce stanęło na kilka sekund. A ja powoli zaczynałam się trząść ze strachu, bo wszystkie złe wspomnienia powróciły.