niedziela, 2 października 2016

Rozdział 11

UWAGA: ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY, PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY! WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM! 


 ~Spojrzał na mnie spojrzeniem, które łamało mi serce, ponieważ wiedziałam, ze znów kłamie~

Uczniowie zgromadzili się wokół zamieszania zorganizowanego przez Zayna i Harrego. Z dala było słychać ich krzyki. Nel złapała mnie za rękę i pociągnęła w głąb tłumu. Kilkoro osób oburzyło się tym, że się wpychamy, jednak Nelsni nie przejęła się tym, pokazując im tylko środkowy palec i jak gdyby nigdy nic, pchała się dalej, wprost na sam przód. W szoku obserwowałam to co się dzieje. Podczas gdy wkurzony Zayn wymachiwał przed oczami Stylesa kartką, ten stał z założonymi rękoma i przyglądał mu się widocznie znudzony.
- Tyle razy Ci mówiłem, żebyś nie zostawiał tego gówna na moim samochodzie! Nie będę sprzątał twoich śmieci! - rzucił kartkę prosto w jego twarz. Usłyszałam jak Nel szepcze ciche "będzię dym" i zakrywa usta dłonią. Harry wyprostował się. Wykorzystał to, że jest wyższy od Zayna i spojrzał na niego z góry.
- Nie wiem co to jest. - powiedział ze stoickim spokojem. - Widocznie to coś, co nazywasz "swoim samochodem", jest tak stare i badziewne, że ktoś pomyślał, że właśnię tam wyrzuca się śmieci i zostawił tam tą kartkę. - Powiedział przesłodzonym głosem i uśmiechnął się sztucznie. To sprawiło, że Zayn cały się zagotował i zacisnął pięści.
- Odszczekaj to! - w tym momencie popchnął Harrego obiema rękami, przez co ten zachwiał się i nie upadł, tylko dzięki Jessice, która stała za nim i go podtrzymała. Jego humor zmienił się natychmiast. Teraz bezczelny uśmiech zastąpiła złość.
- Nie dotykaj mnie! - Bez zastanowienia podszedł do Malika i odpłacił mu tym samym, jednak mocniej. Ten szybko się ogarnął i złapał Harrego za kołnierz bluzy.
- Mam w dupie ciebie i ulotki o koncercie twojego pedalskiego boybendu, słyszysz?!Nigdy więcej mi tego nie podrzucaj. - Twarz Harrego cała poczerwieniała. Słowa Zayna bardzo go zdenerwowały. Malik Potrząsnął Harrym, jednak ten wyrwał się z jego uścisku i przyłożył mu z pięści w twarz. Od razu dało się słyszeć piski przestraszonym dziewczyn. Również ja cicho pisnęłam, bo nie spodziewałam się takiego ruchu po Harrym. Co tu się odjebało?! Zayn złapał się za szczękę. Po jego minie było widać, że Harry będzie żałował tego ruchu.
- Nie będziesz obrażał mojego zespołu! - Zayn nie był długo dłużny Stylesowi i przyłożył mu dwa razy mocniej. Zaczynało się robić coraz ciekawiej. Nie raz widziałam Zayna w podobnej sytuacji i wiedziałam do czego jest zdolny. Nie wiedziałam czego spodziewać się jednak po Harrym. Wiedziałam tylko tyle, ze nie ucieknie z podkulonym ogonem. Obaj zaczęli się szarpać. Ludzie zaczęli krzyczeć. Byłam w szoku widząc Harrego bijącego się. Wiedziałam, że Zayn potrafi się bić. Jak widać Harry również. Nie poddaje się. Zauważyłam, że jest porywczy i nerwowy. Jednak to Malik miał przewagę nad Harrym. Widocznie to kwestia doświadczenia i siły. Przewrócił Harrego, który był już zmęczony i zamierzał go kopnąć. Wtedy stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Nel podbiegła do Zayna i go powstrzymała. Stanęła przed nim i złapała za ramiona, podczas gdy ten próbował się jej wyrwać. Wkurwił się jeszcze bardziej. Bałam się, że może jej coś zrobić. To Zayn. On jest zdolny do wszystkiego. Dziewczyna coś do niego mówiła. Podziwiam ją, że miała odwagę się mu postawić, na dodatek przy całej szkole. Patrzył na nią morderczym spojrzeniem.
- Zostaw go! Dość już zrobiłeś! Będziesz miał przez to problemy. - powiedziała stanowczo. W tym czasie Jessica pomogła wstać Harremu i gdy ten z zaciśniętymi pięściami szykował się, aby oddać Malikowi. Wtedy znikąd pojawił się Liam z resztą swojej paczki i na szczęście go powstrzymali. Zayn zacisnął mocno szczękę. Nela nadal go trzymała. Wyciągnął palec w stronę Stylesa, a żyła na jego szyi uwydatniła się.
- Jeszcze raz zobaczę to gówno na mojej szybie to już nikt ci nie pomoże! - Wyrwał się z uścisku i odszedł, trącając ramieniem przy tym ludzi, którzy stanęli mu na drodze. Harry dyszał, jednak nie było widać, aby przestraszył się słów Zayna. Pokazał mu tylko środkowy palec krzycząc, że jeszcze z nim nie skończył i skierowal się w przeciwną stronę, przy okazji popychając uczniów, którzy stali mu na drodze. Jessica szybkim krokiem doganiała go podając mu chusteczkę, aby wytarł krew z rozciętej wargi. Wkurwiony Harry i z urażonym ego, niczym burza przebijał się przez tłum. Nel pobiegła za Zaynem zostawiając mnie samiutką na środku korytarza. Gdzie się podziali nauczyciele? Dlaczego żaden nie zareagował? Za Harrym podążyła cała jego świta, w tym Liam, który mijając mnie, rzucił mi krótkie spojrzenie bez żadnego wyrazu. Dziękowałam Bogu, że nie postanowił się zatrzymać z chęcią rozmowy. Wszyscy powoli wracali do normalnego życia, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Jak widać w tej szkole to norma. Zostałam tylko ja. Stojąca na środku korytarza, zastanawiając się, czy to co Pack mówiła o Zaynie i Harrym miało  jakikolwiek sens, po tym co przed chwilą zobaczyłam.  
                                                                                   ~~

Od bójki minęło już kilka dni. Z tego co mówiła mi Nelsni, obydwaj dostali karę od dyrektorki, co wydało mi się dziwne skoro Harry jest jej synem. Wolałam jednak nie wnikać. Z moją nogą było już wszystko okej i nie potrzebowałam już kul. Szłam z Nel w stronę boiska, gdzie chłopacy odbywali trening piłki nożnej. Było już po lekcjach.
- Tak właściwie, to po co tam idziemy?
- Chłopaki mają trening. Nie chcesz popatrzeć? - powiedziała z radością w głosie.
- Wolałabym iść do domu... Mam niedługo korki z matmy. - odpowiedziałam znudzona.
- Musimy obgadać kilka spraw. Na trybunach nikt nie będzie nas podsłuchiwał. Plus chłopaki mają trening. - ktoś tu zaczyna się powtarzać.
- Myślałam, ze nie lubisz sportu.
- To prawda. Ale lubię chłopaków. - powiedziała z cwaniackim uśmiechem.
- Przecież już masz jednego. - zmarszczyłam brwi. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Ale ty jesteś dzisiaj upierdliwa! Nie mogę nawet popatrzeć? Nawet nie wiesz ile dziewczyn się przewija koło niego w pracy. On niby na nie nie patrzy? - wywróciła oczami.
Weszłyśmy na trybuny i zajęłyśmy miejsca, znajdujące się w centralnej części boiska, które nie należało do dużych. Dzięki temu mogłyśmy dokładnie przyjrzeć się graczom. Na moje nieszczęście zobaczyłam kilka znajomych twarzy, a dokładniej Liama, Harrego, resztę ich paczki, i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu - Zayna. W tym momencie poczułam jak gotuje się we mnie krew.
- Co to ma znaczyć? - zapytałam bez ogródek. Dziewczyna wyglądała na zdziwioną moim pytaniem.
- Ale co?
- To. - wskazałam ze złością wypisaną na twarzy na boisko, na którym chłopacy akurat mieli rozgrzewkę.
- Szkolna drużyna ma trening? - zapytała z miną, jakbym była największą idiotką na ziemi.
- No to widzę. Ale co ONI tam robią?
- Kto? - Czy ona serio musi udawać głupią, czy po prostu jest głupia?
- Ty już wiesz kto, koleżanko. Czemu wcześniej mnie nie uprzedziłaś, że tu będą?
- W czym ci oni przeszkadzają?
- Tak jakby, unikam ich. Jakbyś nie wiedziała. W szczególności Zayna. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Oj dobra, nie musisz być taka wredna. Ja czekam na Luka, ty czekasz na korepetycje. Tu chociaż nikt nas nie będzie słyszał.
- No nie! Jeszcze tego brakowało. - Teatralnie wyrzuciłam ręce w górę i przetarłam twarz dłońmi. Nel odwróciła się za siebie, aby zobaczyć co wywołało u mnie taką reakcję.
- A te suki czego tu chcą? - Nel zdenerwowała się.
- Chyba mają trening. - Powiedziałam z sarkazmem i uśmiechnęłam się sztucznie. Zachciało mi się wymiotować w momencie, gdy Jessica rozpoczęła rozgrzewkę cheelriderek, wyginając się w każdą możliwa stronę, odsłaniając tym samym tyłek spod kusej spódniczki.
- Bardzo zabawne.
- To ty chciałaś tu przyjść.
- Dobra. Jebać to. Nie o tym chciałam pogadać. - zaśmiałam się z jej doboru słów.
- To o czym?
- Obiecaj, że to zostanie między nami. - przytaknęłam i skupiłam się na tym, co dziewczyna ma mi do powiedzenia. - A więc, dowiedziałam się co nieco o tej sytuacji z przed tygodnia. - Pack mówiła szeptem z powagą i skupieniem. Patrzyłam na nią wyczekująco, bo bardzo ciekawiło mnie, co ma mi do powiedzenia. - Podobno Harry i reszta coś przeskrobali, nie wiem co i kiedy, ale ta osoba która wtedy nas śledziła, chce im dać nauczkę.
- Nauczkę? Jaką nauczkę? - zaniepokoiło mnie to co usłyszałam.
- Nie wiem. Ale wątpie, żeby chcieli ich zabić. - wytrzeszczyłam oczy z przerazenia.
- Weź nawet tak nie mów! Na myśl mi to nawet nie przyszło.
- Jest coś jeszcze. - w oczach Nel widziałam ze jest zaniepokojona i to co mi powie zapewne mi się nie spodoba.
- No mów. - ponagliłam ją bo panująca cisza zaczynała mi przeszkadzać. Nel spuściła wzrok na swoje paznokcie.
- Wiem, że teraz jesteście skłóceni i najprawdopodobniej masz to gdzieś, ale wydaje mi się, ze powinnaś o tym wiedzieć.
- O czym? Powiedz w końcu. - zaczynałam się niecierpliwić, bo dziewczyna zbyt długo zwlekała z odpowiedzią i stawiała na próbę moją cierpliwość.
- Ktoś śledził Liama. - Gdy wypowiedziała to zdanie, serce zaczęło bić mi mocniej. Nie spodziewałam się, ze Liam także może mieć z tym coś wspólnego. Faktem jest to, że nadal jesteśmy skłóceni, ale nie ulega wątpliwości, że martwie sie o jego bezpieczeństwo i nie chce by, stała mu się jakaś krzywda.
- Żartujesz sobie?
- Nie. - powiedziała ze smutkiem. - Oni wszyscy Harry, Liam, Niall i Louis maja z tą sprawą coś wspólnego.
- Nie znam tych dwóch ostatnich.
- Niall to ten blondynek, który podaje piłkę do Liama. - Odwróciłam się, aby spojrzeć na boisko. Kojarzę go mniej wiecej z widzenia. - Louis jest w parze z Harrym. Powinnaś ich kojarzyć.
- Cokolwiek.
- Niall dostał jakiś dziwny list, a siostra Lou dostała paczkę w przedszkole, od kogoś dla niego.
- Ja pierdole. - powiedziałam przerażona. - Ta sprawa mi śmierdzi. Nie mam zamiaru brać w tym udziału.
- Oby to było takie proste.
- Skad ty to wszystko wiesz?
- Od Luka. - wzruszyła ramionami.
- Mówicie sobie o wszystkim?
- Co ty... Męczyłam go aż mi powiedział.  - uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Cała ty. - wywróciłam oczami. Nasze spojrzenia skierowały się w stornę piłkarzy. Przez moment panowała między nami cisza. Obczajałam po kolei każdego z zawodników, aż moje oczy ulokowały się na nieznajomym szatynie. Był wysoki, szczupły a jego włosy były krótko obcięte i lekko potargane na czubku głowy. Nie odwracał wzroku od piłki a ja nie odrywałam wzroku od niego. Z takiej odległości nie mogłam dokładnie przyjrzeć się jego twarzy, ale wydawał się przystojny. Zobaczyłam jak Nel komuś macha.
- Komu machasz?
- Zaynowi. - otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na boisko. Na moje nieszczęście Zayn był niedaleko nas i patrzył w naszą stronę. Wydawało mi się, że mi się przygląda. Zawiesiłam na nim spojrzenie, a w tym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Zayn uniósł rękę i mi pomachał. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia i nie wiedziałam co zrobić. ON MNIE WIDZI. ON MI POMACHAŁ. CO TERAZ?! Przez moment siedziałam nieruchomo. Nel szturchnęła mnie łokciem w bok.
- No odmachaj mu debilu.
- Kiedy ja nie chce.
- Ale powinnaś. - powiedziała stanowczo i skarciła mnie spojrzeniem. - niechętnie odmachałam Zaynowi i szybko odwróciłam wzrok. Zaczęłam bawić się telefonem. Zajebiście. Zawsze o tym marzyłam. Dzięki Nel. Zamiast trzymać się z dala od Malika, cały czas na niego wpadam. Bałam się na niego ponownie spojrzeć, aby przypadkiem nasze spojrzenia się nie spotkały. Skupiłam całą uwagę na nieznajomym i nie odrywałam od niego wzroku. Biegał po boisku i z pasją odbijał piłkę. Nie dawał się zmęczeniu i był dobry w tym co robił. Mogłabym obserwować go godzinami.
- Na kogo tak patrzysz? - Nel szturchnęła mnie w ramie odwracając moją uwagę.
- Na nikogo. - powiedziałam szybko.
- Ta jasne...
- Chyba własnie dotarło do mnie jak bardzo Liam się zmienił. - powiedziałam smutno, chcąc zmienić temat.
- Poznałam Liama już takiego jaki jest, wiec nie mogę się o tym za wiele wypowiedzieć.
- Wiem o tym, ale patrząc na niego widzę i czuje jakby był mi całkiem obcy.
- Długo się nie widzieliście, to normalne. - Nel złapała mnie za dłoń aby dodać mi otuchy.
- Nie chodzi o to. Po prostu caly czas dowiaduje się o czymś nowym, o czym nie miałam pojęcia. Uświadomiłam sobie, że wcale go nie znam. - zrobiło mi się przykro i czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nel uśmiechnęła się smutno i zacieśniła uścisk na mojej dłoni.
- Czasem tak bywa, że bliscy stają się nam obcy. Może spróbuj z nim porozmawiać?
- To nie wchodzi w grę. - powiedziałam stanowczo.
- Czemu?
- Bo nie chce. Poza tym nie wierze, że tym razem wprowadziliśmy się tu już na zawsze. - Nel posmutniała.
- Nie mów tak.
- Wiem Nelsni, ze to smutne, ale taka jest rzeczywistość. Poza tym niedługo idziemy na studia. Znów się rozstaniemy a historia zatoczy się kołem.
- Wiem, ale na razie o tym nie myśl. Chce się tobą jeszcze nacieszyć. Dawno nie miałam takiej koleżanki jak ty. W sumie to nigdy.
- Spokojnie jeszcze się nie wyprowadzam. Uprzedzę cie. - uśmiechnełam się na pocieszenie Nelki.
- No mam nadzieje, ze nie będziesz musiała. Zmieńmy temat bo zrobiło się smutno. - Dziewczyna od razu ze smutnej zmieniła się w podekscytowaną.
- Okej. - Też wolałam nie psuć sobie humoru.
- No wiec... Z kim idziesz na bal zimowy?  - Na samą myśl o tym wydarzeniu oczy Neli zaświeciły dwa razy mocniej. Ja natomiast nie podzielałam jej entuzjazmu.
- Zapomniałam na śmierć, ze coś takiego jest organizowane. Muszę na to iść? - powiedziałam szczerze a Nel wytrzeszczyła oczy.
- Nie chcesz iść na bal?! Przecież to idealna okazja żeby pokazać się od jak najlepszej strony, wystroić się, zrobić piękny makijaż i fryzure! - Okej... Jak widać mamy tu fankę makijażu i sukienek i to nie jestem ja.
- Nie lubie sie malować i stroić. Poza tym i tak nie mam z kim iść.
- Bozeee! Co z ciebie za dziewczyna? Ja już nie mogę się doczekać! Musimy ci kogoś znaleźć! Ale spokojnie mamy jeszcze 2 miesiące. - klasnęła w dłonie podekscytowana.
- Kto powiedział, ze na niego idę?
- Ja. - powiedziała stanowczo. - I masz mnie słuchać. - wywróciłam oczami.
- Daj spokój. Nikogo prawie tu nie znam.
- To własnie jest idealna okazja, żeby poznać. Kupimy sobie piękne sukienki i będzimy wyglądać jak gwiazdy! - Boże, za jakie grzechy Nel musi być typową dziewczyną? Uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam w stronę boiska. Chłopcy grali własnie mecz. Rozejrzałam się i zobaczyłam, ze Liam siedzi na ławce. Nic dziwnego. On nigdy nie był fanem sportu więc dziwie się, że w ogóle jest w drużynie.
W przeciwieństwie do mojego nowego obiektu zainteresowania, który biegał po boisku jak dzika gazela. Nel nie podzielała mojego zainteresowania grą i zaczęła szperać w swoim telefonie. Spojrzałam na zegarek i zostało mi nieco ponad poł h do autobusu, a następnie do korków z matmy. Zapomniałam o tym, ze na boisku jest Zayn i cała uwagę skupiłam na nieznajomym. Ciekawe czy Pack go zna. W pewnym momencie piłka opuściła boisko i została wykopana w trybuny niedaleko nas. Huk jak towarzyszył uderzeniu w krzesełka lekko wystraszył dziewczynę. Piłka zatrzymała się pomiędzy rzędami. Spojrzałam w stronę boiska i ku mojemu zadowoleniu po piłkę szedł nie kto inny, jak nieznajomy szatyn. Szybko poderwałam się z krzesła, co mocno zdziwiło Nelsni.
- Gdzie ty biegniesz? - Szybkim krokiem wspięłam się rząd wyżej, gdzie zatrzymała się piłka. Wzięłam ją i skierowałam się w stronę chłopaka, który po nią szedł. Będąc w pierwszym rzędzie spojrzałam na chłopaka, który zatrzymał się kilka metrów przede mną i wyciągnął ręce w moją stronę. Przyjrzałam się jego twarzy i teraz jestem pewna, przystojniak z niego. Stał wyprostowany i czekał na mój ruch. Bez zastanowienia, wciąż na niego patrząc, rzuciłam mu piłkę, która wpadła prosto w jego ręce. Delikatnie się uśmiechnęłam. Zawiesił przez moment na mnie swój wzrok, lustrując mnie od góry do dołu.
- Dzięki. - powiedział z kpiącym uśmiechem i odszedł.
 - Nie ma za co. - powiedziałam już do siebie. Okej. To nie było miłe z jego strony. Idiotka ze mnie. Z niezadowoloną miną wróciłam do Nel, która spojrzała na mnie znacząco.
- Od kiedy jesteś taka pomocna? - zapytała sarkastycznie.
- Zawsze byłam.
- Taa? Biegłaś po tą piłkę, jakby była warta miliony. Chyba wiem dlaczego. - uniosła brew i uśmiechnęła się chytrze.
- Chciałam być po prostu miła. - starałam się dać jej do zrozumienia, że nie wiem o czym mówi.
- Chciałaś chyba kogoś wyrwać. - Prychnęłam.
- Taa jasne.
- Cały czas się na niego gapisz. Nie jestem ślepa.
- Serio, aż tak to widać? - spojrzała na mnie jak na idiotkę a ja poczułam, że się rumienię.
- Masz to wypisane na czole.
- No dobra. Masz mnie. - zakryłam twarz dłońmi z zażenowania. - Ale jeżeli chcesz wiedzieć, to zlał mnie totalnie.
- Matt taki jest.
- Znasz go? - zapytałam z nadzieją.
- Nasi rodzice się przyjaźnią, ale my nie utrzymujemy w sumie żadnego kontaktu. Jest dość próżny. Teraz przydałaby ci się znajomość z Liamem, bo znają się dość dobrze.
- Nieważne. Co miałaś na myśli mówiąc ze taki jest?
- Zawsze zgrywa niedostępnego i szczerze? To nie widziałam go nigdy z żadną dziewczyną.
- Może jest gejem?
- Na sto procent nie. - powiedziała stanowczo. - On po prostu jest, hmm wymagający? Ma wysokie mniemanie o sobie, ale nie obraża ludzi tak jak Jessica. I jest kujonem, więc szuka raczej inteligentnej dziewczyny.
- O ile szuka. - Nel ostudziła moje zapały, pozbawiając mnie nadziei na poznanie tego chłopaka.
- Niedługo bal, więc pokręć się koło niego, raczej nie będzie chciał iść sam.
- Myślisz, że mam jakieś szanse? - zapytałam zrezygnowana.
- Jesteś ładna i inteligenta raczej też, więc próbuj. Ale będziesz się musiała bardzo postarać. Mówię ci, on nie szuka dziewczyny i nie jest typem ruchacza. W sumie to jest dziwny. - zrobiła skwaszoną minę. Obie na niego spojrzałyśmy i wydawał się normalny, ale kto go tam wie. Mam nadzieję, że uda mi się go poznać.
- Tylko jak mogę go poznać nie wliczając w to Liama?
- Może zapisz się na jakieś dodatkowe lekcje. On chodzi na różne kółka. Udzielaj się naukowo, może zwróci na ciebie uwagę.
- Boże, nie wiem czy jest warty takiego zachodu.
- Zaryzykuj. Co ci szkodzi. - wzruszyła ramionami.
- W sumie. Nie mam nic do stracenia. Rodzice i tak kazali mi się na coś zapisać.
- No więc widzisz. - spojrzałam na zegarek i zauważyłam za za 10 min mam autobus. Ale ten czas szybko leci...
- Musze lecieć na autobus. Jak wróce do domu to wystalkuje go na fejsie. - zaśmiałam się i wzięłam plecak.
- No leć. Ja jeszcze trochę poczekam. - pożegnałam się z szatynką buziakiem w policzek i wyszłam z terenu boiska innym wyjściem, aby ominąć trening cheelriderek. Wszystko ładnie, pięknie ale co mam niby zrobić, żeby Matt mnie zauważył. Szłam normalnym krokiem na przystanek. Mam nadzieje, że nie napotkam na drodze żądnych utrudnień lub tajemniczych samochodów. Ciekawe czy oprócz zainteresowań Liama zmienił się również jego charakter. Gdy autobus podjechał niechętnym krokiem weszłam do środka. Jeszcze tylko 2h korków z matmy i koniec. Może jakoś przetrwam.
                                                                                     
~ Nelsni
 
Malowałam paznokcie gdy zadzwonił mój telefon.
- Hej, co robisz?
- Maluję paznokcie.
- Boze, dziewczynoooo. Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty?
- A ty nie masz nic ciekawszego do roboty oprócz czepiania się? Po co dzwonisz?
- Chciałem pogadać. Wyjdziemy na fajkę? - spojrzałam na zegarek.
- Mogę się wyrwać na poł godziny. Bo póżniej widzę się z chłopakiem. Masz jakiś problem? - zapytałam zaniepokojona.
- to nie jest rozmowa na telefon. Będę po ciebie za pięć minut. - powiedział i się rozłączył. Dokończyłam malować paznokcie. Spakowałam potrzebne rzeczy do torebki i zeszłam na dół. Powiedziałam mamie, ze wychodzę i wyszłam przed restaurację. Zayn już na mnie czekał. Weszłam do samochodu a on od razu ruszył przed siebie z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy wieć postanowiłam się odezwać.
- To o czym chciałeś pogadać? - Chłopak potarł swoją szczękę na której widniał kilkudniowy zarost.
- Potrzebuje pieniędzy. - odezwał się po chwili. Zacisnęłam usta w cienką linię.
- Po co? - Nie musiałam pytać, żeby znać odpowiedz. Jednak obawiałam sie ja usłyszeć.
- Nie mogę powiedzieć.
- Zayn. - powiedziałam wkurzona. Przetarł włosy dłonią.
- Nie mam już hajsu od starych.
- Mówiłeś ze z tym skończysz!
- To już ostatni raz, obiecuję. - Zatrzymał samochód na poboczu z dala od zabudowań. Oparł czoło o kierownicę aby spojrzeć na mnie błagalnym spojrzeniem. - Proszę. - wydusił gdy wypusciłam głośno powietrze z ust.
- Zayn, kurwa! Powtarzasz to za każdym razem, gdy nie masz hajsu na kolejna działkę! - zaczęłam się wydzierać, bo nie wiedziałam jak przetłumaczyć mu do głowy, żeby rzucił to świństwo.
- Nel, jesteś moją ostatnią nadzieją. Proszę! - złapał mnie za rękę a jego brązowe, błagalne oczy wierciły mi dziurę w brzuchu.
- Wiesz doskonale, jak się po tym zachowujesz. Jesteś agresywny. Człowieku, ogarnij się!
- Kurwa! - walnął pięściami w kierownice uderzając w klakson co spowodowało, ze się wystraszyłam.
- O tym mówię! Tracisz kontrolę nad swoim życiem! - powiedziałam wkurwiona i miałam ochotę wyjsć z tego samochodu.
- Nie rozumiesz, ze tylko po tym mogę spokojnie spać? Nie mam tych jebanych koszmarów! Kurwa! - pociągnął mocno za włosy i wyszedł z samochodu trzaskajac drzwiami. Byłam juz przyzwyczajona do takiego zachowania i nie robiło na mnie to już żadnego wrażenia. Odetchnełam aby się wyluzować i wyszłam z samochodu. Zayn nerwowo chodził koło samochodu, paląc papierosa. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Ile potrzebujesz? - powiedziałam po chwili nadal wkurzona. Zayn szybko na mnie spojrzał, a w jego spojrzeniu bylo coś w rodzaju ulgi połączonej z wdzięcznością.
- 200.
- Ile?! - Wytrzeszczyłam oczy a on spuścił głowę na swoje buty. Milczał. - Dobra. - powiedziałam zrezygnowana. Jego humor zmienił się diametralnie a na ustach pojawił się krótki uśmiech.
- Naprawdę? Jesteś wspaniała. Wiedziałam, że zawsze można na ciebie liczyć. - podszedł do mnie aby mnie uściskać. Podniósł mnie i obrócił mocno ściskając. Ja pogłaskałam go tylko pocieszajaco po plecach. Miałam wyrzuty sumienia i wiem, że nie powinnam dawać mu tych pieniędzy, ale wolę żeby pożyczał pieniadze ode mnie niż od podejrzanych ludzi. Być moze to uchroni go przed jeszcze większymi problemami.
- Jest jedno ale. - odezwałam się gdy oderwaliśmy się od siebie.
- No jakie? - Bolało mnie to jak jego oczy świeciły na myśl o tym, że będzie miał za co kupić dragi.
- Obiecaj, że to naprawdę będzie ostatni raz i juz nigdy nie poprosisz mnie o pożyczkę.
- Obiecuję. - powiedział wesoło.
- Zayn.. Proszę cie. Obiecaj, że chociaz się postarasz. - spojrzałam w jego oczy.
- Obiecuję. - Rzekł po chwili i spojrzał na mnie swoim spojrzeniem, które łamało mi serce, ponieważ wiedziałam, że znów kłamie.



Hej Wszystkim!
Wiem, że długo mnie nie było i miałam nie dodawać tego rozdziału bo według mnie jest za krótki ale stwierdziłam, ze lepsze to niż nic. 

Mam prośbę. Zauważyłam, ze w opowiadaniu są błędy wynikajace ze zmiany przez autokorektę np Zmiana formy imion. Jezeli zauważyliscie cos takiego to proszę napiszcie o tym w komentzru nawet w poprzednich rozdziałach a ja postaram się to poprawic ;). 


Jezeli rozdział ci sie podobał miło, jeśli skomentujesz dodajac nawet zwykłą emotikonkę. Nawet taki mały gest jest dużym kopem do działania! 

Luvvv ya! 

piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 10




~ Najpiękniejsze tęczówki na świecie ~


-Ruszać się! - Po raz setny w ciągu ostatnich 10 minut krzyknęła trenerka. Mimo, że była to dopiero rozgrzewka bałam się, że Pack zaraz wypluje płuca. Biegłyśmy na końcu grupy, ponieważ dziewczyna miała bardzo słabą kondycje oraz była to nasza pierwsza wspólna godzina, więc mogłyśmy porozmawiać o zdarzeniu z soboty. W weekend żadna z nas nie miała czasu na rozmowy na dodatek ja byłam zbyt przerażona, aby móc ruszyć się samej chociażby na podwórko. Miałam dzięki temu dużo czasu na ogarnięcie pokoju i aby pomóc mamie z drobnostkami dotyczącymi przeprowadzki. Biegałyśmy po bieżni wokół boiska szkolnego ze względu na ładną pogodę. Słońce świeciło i wiał delikatny wiatr. Idealne warunki, aby pobiegać. Uwielbiam sport, więc nie ukrywam, że bieganie, jako ostatnie nie było mi na rękę, bo miałyśmy słabe tępo.
- Rozmawiałaś z Lukiem o tym, co się stało? - Zapytałam dyskretnie, aby nikt nas nie usłyszał. Nel oddychała przez usta a twarz jej poczerwieniała pod wpływem wysiłku.  Pokiwała tylko głową.
- On.. -  Wdech-wydech - nie ma.. - Wdech-wydech- pojęcia, kto to. - Wydusiła z trudem. Sport to zdecydowanie nie jej bajka. Ledwo odrywała stopy od gumowej powierzchni i szybko oddychała. Chyba muszę wziąć ją w obroty i poprawić jej kondycję.
- Może to była pomyłka? - Spojrzała na mnie i widać było, że się nad czymś zastanawia. Pot zdobił jej czoło.
- Nie sądzę. - Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Ogarnął mnie chwilowy niepokój. Gdy nabrała ponownie kilkakrotnie powietrza kontynuowała. -  Luke mówił... Że... - Czuję, że w takim tępię będziemy gadać całą wieczność. Wydobycie jednego słowa przez dziewczynę kosztuję ją tyle energii ile mnie przebiegnięcie jedno kilometrowego dystansu. Zaczynało mnie to powoli irytować, ale postanowiłam się nie odzywać i czekałam aż dowiem się czegoś konkretnego.
- Że??
- Że ten samochód wcześniej długo stał pod domem Harrego. - Powiedziała na jednym wydechu i widać było po niej, że nie ma już na nic siły.
- Co ty gadasz?! - Wytrzeszczyłam oczy i powiedziałam zdziwiona, trochę za głośno.
- A ty nie powinnaś w ogóle gadać! - Usłyszałam wkurzoną panią Lynch. Nel spuściła głowę i udawała, ze nie słyszy. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak zła kobieta wymachuje rękami. - Przyszłaś tutaj na pogaduchy czy na wf?! No co tak patrzysz? Do ciebie mówię! - Podczas jej wrzasków na boisko, wokół którego biegałyśmy, weszła spora grupka chłopaków. Wszyscy przebrani byli w stroje sportowe.
- Na wf pani profesor. - Wzrok kobiety wprawił mnie w zakłopotanie więc szybko odwróciłam wzrok.
- To się rusz a nie wleczesz się z Pack na samym końcu! To że jesteś nowa nie zobowiązuje cię do żądnej taryfy ulgowej. - Jestem przekonana, że zwróciła uwagę wszystkich wokoło. Chłopcy którzy stali na boisku przyglądali się temu przedstawieniu z ciekawością. Ja natomiast miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie lubię być w centrum uwagi i nienawidzę gdy ktoś krzyczy na mnie a ja nie mam nic na swoją obronę. Zawsze staram się być grzeczna i nie podpaść żadnemu nauczycielowi. Jednak na marne moje starania. Skuliłam się mentalnie w kulkę a moja samoocena i pewność siebie gdzieś uleciały. Lynch przerażała mnie od zawsze. Gdy dowiedziałam się, że będą mieć z nią lekcje nie byłam zachwycona. Wysoka blondynka po czterdziestce z manierą suki na twarzy. O dziwo jej figura nie była idealna. Bez wątpienia posiadała zdecydowanie za dużo kg w niektórych miejscach. Nie mniej jednak to jej charakter pozostawiał najwięcej do myślenia. Uwielbiała wyżywać się na dziewczynach dzięki morderczym ćwiczeniom. Omdlenia na jej lekcjach to dla niej chleb powszedni.
- Przepraszam. - Ledwo wykrztusiłam i kontynuowałam bieg.
- Marsz na początek! - Wskazała palcem. Btw. Czy ta jędza musi tak krzyczeć? Zapewne kosmici już ją słyszeli. - Razem z Pack poprowadzicie dalszą rozgrzewkę. - Powiedziała mierząc nas morderczym spojrzeniem i głośno gwiżdżąc. Wredny babsztyl. Usłyszałam jak Nel wzdycha zrozpaczona. - Jeszcze 2 okrążenia! Biegiem!
- Nienawidzę tej baby. - Usłyszałam szept Nel gdy znalazłyśmy się już na swojej pozycji.
- Narobiła mi wstydu przed ludźmi. Ale ja jej jeszcze pokaże na co mnie stać - powiedziałam cicho nie patrząc na Nel aby trenerka nic nie zauważyła.
- Spójrz kto jest na boisku. - Rzuciłam wzrokiem na murawę i zobaczyłam Harrego, Liama i tego blondynka którego imienia nie znałam.
- Szlak by to trafił. - Przyspieszyłam tępo zostawiając dziewczynę trochę w tyle. Jestem pewna, że słyszeli jak nauczycielka się na mnie wyżywa. Tym bardziej, że patrzyli w naszą stronę i o czymś zawzięcie dyskutowali. Całe szczęście, że tylko Liam mnie zna a reszta nie wie, że jestem jego siostrą. Nie przyniosę mu chociaż wstydu. Ciekawa jestem czy Harry mówił mojemu najukochańszemu ( wyczuj sarkazm) braciszkowi o piątkowym zdarzeniu. Niby się nie znamy aczkolwiek tez brałam w tym udział. Po ostatniej niemiłej konfrontacji Li mógł im coś o mnie powiedzieć, więc być może Harry powiedział mu, że uciekałam razem z nimi. Pogrążona w swoich myślach nawet nie zauważyłam, że Nel nie biegnie obok mnie. Najprawdopodobniej nie wytrzymała tępa. To był natomiast mój sposób na odstresowanie się. Porządny wysiłek. Kolejna rzecz odziedziczona po moim tacie- żołnierzu. Nadal szybko biegnąc odwróciłam się aby zorientować się jak bardzo wyprzedziłam dziewczyny. Uśmiech na twarzy pojawił się w momencie kiedy spostrzegłam, że są w połowie okrążenia. Nieźle je wyprzedziłam. Próbowałam dostrzec Nelsni ale nie udało mi się to, ponieważ poczułam jak z impetem uderzam w coś twardego. Odbiłam się od przeszkody a siła z jaką uderzyłam spowodowała, że boleśnie upadłam na tyłek oraz plecy przy okazji przejeżdżając odkrytymi rękoma po bieżni. Gdy moja skóra spotkała się z twardą nawierzchnią poczułam szczypanie. Wiedziałam co to oznacza - porządnie się obtarłam. Byłam zdezorientowana, ponieważ nie widziałam co stanęło mi na drodze. Wspięłam się na łokciach i od razu tego pożałowałam. Syknęłam z bólu. Z trudem usiadłam na obolałym tyłu. Spojrzałam na moje ręce które z pewnością nie wyjdą bez szwanku. Dłonie były lekko zadrapane, jednak łokcie potrzebowały dezynfekcji i opatrunku. Całe były zdarte i zakrwawione. Poczułam się jak siedmiolatka która spadła z roweru i trochę się pozdzierała. Do rany dostał się brud przez co postanowiłam jak najszybciej dostać się do pielęgniarki. Na ramieniu również pojawiło się niewielkie zadrapanie. Byłam przerażona gdy odwróciłam wzrok i zobaczyłam przede mną chłopaka na czworaka próbującego podnieść się z murawy. Nieźle go odrzuciło. Koło niego leżały porozrzucane piłki do nożnej. Chłopak powoli się podniósł i ja również postanowiłam to zrobić. Muszę go natychmiast przeprosić. Ten wypadek to moja wina. Nie powinnam się oglądać za siebie. Wsparłam się na jednej nodze ponieważ Kostka drugiej bolała mnie i obawiam się ze nabawiłam się kontuzji. Podparłam się ręką ziemi i próbowałam się podnieść. Słyszałam jak chłopak otrzepuje się z trawy. Będąc jeszcze zgiętą w pół zobaczyłam przed oczami parę sportowych butów.
- O kurwa.. Nic ci nie jest?! - Usłyszałam zmartwiony głos.
- Jak widać jestem cała i zdrowa. - Odpowiedziałam zgryźliwie zastanawiając się czy on jest ślepy. Złapał mnie pod ramię i pomógł wstać.
- Musisz iść do pielęgniarki. Nieźle się poobijałaś. - Gdy podniosłam wzrok na mojej twarzy wymalował się ogromny szok który próbowałam zakryć. Moje oczy spotkały się z najpiękniejszymi tęczówkami na całym świecie. Wiedziałam do kogo należą. Wtedy jego dłonie nadal mnie podtrzymujące stały się gorące jak ogień. Ten dotyk palił mnie i sprawiał większy ból niż łokcie i całe ciało. Na twarzy Zayna wymalowało się coś czego nigdy nie spodziewałam się na niej zobaczyć: zmartwienie.  Szybko się od niego odsunęłam czym zapłaciłam ogromnym bólem kostki. Wykrzywiłam twarz w bólu. Zayn zbliżył się do mnie. Jednak zatrzymałam go ruchem ręki. Zniosę każdy ból byle tylko on się do mnie nie zbliżał.
- Przepraszam. To moja wina.
- Ja nie wiem co się stało. Nie widziałem cię. - Powiedział delikatnym tonem skanując moje ciało wzrokiem co spowodowało, że czułam się okropnie. Dlaczego ja zawsze mam takiego pecha? Chciał coś powiedzieć jednak w tym momencie podbiegli do nas Lynch i trener chłopaków oraz uczniowie.
- Boże dziewczyno, żyjesz? - Zapytał zatroskany trener podchodząc do mnie. - Musisz iść do higienistki. To trzeba opatrzeć.
- Jak to się stało? - Powiedziała głośno trenerka i wyrzuciła ręce w górę. Oboje byli przerażeni widząc mnie w takim stanie. - Pack zaprowadzisz ją do pielęgniarki! A tobie Malik nic nie jest? - Pokiwał przecząco głową.
- To dobrze. Ale odpuścisz sobie dzisiejszą lekcje. - Wokół mnie zrobiło się duże zamieszanie. Nie wiedziałam co się dzieje. Ludzie patrzyli się i szeptali jednak nigdzie nie widziałam Liama. Wiem, że nie powinno ale zrobiło mi się smutno. Zobaczyłam jak przerażona Nel podbiega do mnie.
- Boże! Lilly! Choć szybko! - Czym prędzej wzięła mnie po ramie i pomogła iść? Miałam obolałe ciało przez co przemieszczałyśmy się tempem żółwia.
- ...Niosłem worek z piłkami i nagle tamta dziewczyna we mnie uderzyła. Nawet jej nie widziałem ale dobrze że nic mi nie jest... - Usłyszałam jak Zayn opowiada co się stało. Pieprzony samolub.
- Nel odsuń się. Nie dasz sobie sama rady. - Odwróciłam wzrok i zobaczyłam jak Liam biegnie nam na ratunek razem z Harrym.
- A ten tu po co? - Spojrzałyśmy na siebie w chwili gdy zorientowałyśmy się ze powiedziałyśmy to samo. Zapewne mając na myśli inne osoby.
- Odejdź Liam! Nie potrzebuje twojej pomocy! - Powiedziałam ze złością mierząc go surowym spojrzeniem. Jego oczy świeciły się co oznaczało, że jest zmartwiony. Przyspieszyłam kroku jednak dało to marny efekt.
- Słyszałeś?! Spieprzajcie stąd obaj! - Nel pokazała im palcem w którą stronę mają iść.
- Ciekawe jak ją wniesiesz na drugie piętro mądralo? Weźmiesz ją na barana? - Powiedział z sarkazmem skierowanym do Nel, Harry. Dziewczyna poczerwieniała ze złości i jestem pewna, że gdyby nie ja rzuciłaby się na niego z pazurami.
- A żebyś wiedział, że tak zrobię! - Krzyknęła zdenerwowana aż zabolało mnie ucho. Jeszcze tego brakowało żebym ogłuchła. Dlaczego nikt nie polecił pomocy mi jakiejś silniejszej osoby, tylko Nelki. Wtedy pomoc nie byłaby mi potrzebna.
- Nie widzisz, ze nie może chodzić? Zobacz jak krwawią jej łokcie! Tu trzeba działać szybko! - Krzyknął przestraszony Liam.
- Przestań panikować! - Zganiłam go bo zaczynał mi działać na nerwy. Widziałam że Pack tarci już siłę i zaraz będziemy mieli tu dwa przypadki krytycznie a nie jeden. - Od kiedy niby się tak o mnie martwisz?!  Przecież się nie wykrwawię, idioto.
- Pack już nie ma siły. Zaraz obie was będziemy musieli zanosić do higienistki więc nie pierdol, że dacie sobie rade bo nawet nie przeszłyście polowy dystansu. - Skomentował surowym tonem Harry. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jakim prawem mówi do mnie takim tonem?! Dupek. - I nie myśl, że będę czekał wiecznie więc albo idziesz na dobrowolny układ albo weźmiemy cię siłą. - Zablokowali nam drogę z Liamem przez co nie mogłyśmy przejść.
On niby był słodki i kochany? Pff. To kopia Malika. Tak samo arogancki i bezczelny. - I żeby nie było - zakrzyżował ręce na piersi - Nie przyszliśmy tu dobrowolnie tylko na polecenie trenera. - Potem sztucznie się do mnie uśmiechnął a we mnie wszystko się zagotowało. Jego wredny uśmiech doprowadzał mnie do furii. Nie rozumiem jak tak kochana osoba jak Nel mogła być z kimś takim? Co ja mu takiego zrobiłam, że jest dla mnie taki niemiły?  Zacisnęłam mocno zęby i odsunęłam się od Nel.
- Pozwól sobie pomóc.
- Zamknij się. - Odpowiedziałam ze złością Liamowi na co ten przewrócił oczami. - Przyjmę pomoc tylko od Harrego. Gorzej mi jak na ciebie patrzę.
- Dlaczego taka jesteś? - Zaśmiałam się. Czy on właśnie zapytał MNIE dlaczego TAKA JESTEM? Zignorowałam tego debila i zwróciłam się ze sztucznym uśmiechem do Harrego.
- Pomożesz mi?
- Z przyjemnością. - Powiedział bez jakich kolwiek emocji i ochoty. Gdy chciałam złapać go za ramie zignorował mój gest i bez żadnych ceregieli wziął mnie na ręce.
- Co ty..
- Tak będzie szybciej. - Przerwał mi nie patrząc na mnie.
- Jestem ciężka.
- Taa.. Jasne. Wszystkie tak mówicie. - Czyli nie ma ochoty na rozmowę ze mną. Miło z jego strony, że nieświadomie sprawił mi przyjemność. Oplątałam jedną ręką jego szyje a twarz odsunęłam na bezpieczną odległość. Zapach jego perfum o dziwo mi się podobał. Ja pewnie śmierdzę jak skunks od potu przez tą rozgrzewkę. Mówi się trudno. Nel szła za nami z opuszczoną głowa i się nie odzywałam. Gdy zobaczyłam jak Liam idzie obok niej wywróciłam oczami i wkurzyłam się jeszcze bardziej. Harry po mimo balastu stawiał szybkie i stanowcze kroki. Miał duże i silne ramiona więc nie martwiłam się, że może mnie upuścić. Nie chciałam się przyznać ale byłam mu wdzięczna za pomoc. Dzięki niemu szybko znajdę się u pielęgniarki. Z Nel zajęłoby mi to wieczność. Wolałam mieć to już za sobą ponieważ z łokci wciąż ciekła mi krew i nie wyglądały one dobrze.
- Poplamię ci koszulkę. - Kątem oka spojrzał na mnie i westchnął. - Przepraszam.
- Dobra, nie ważne.
- Mogę ci ją uprać albo oddać pieniądze.
- Bez przesady. - Wywrócił oczami - To tylko koszulka, Kupie sobie następną. - Dalej się już nie odzywałam. Coś czuje, że nigdy się nie dogadamy jeżeli on będzie dalej będzie zachowywał się jak pan tego świata. To syn dyrektorki, czego się spodziewałaś? Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Harry pokonywał po dwa schodki i lada moment znaleźliśmy się pod gabinetem. Nel zapukała i wyjaśniła w czym problem. Potem Harry wyszedł do środka i położył mnie na kozetce.
- Dzięki. - Powiedziałam zażenowana cała tą sytuacją.
- nie ma za co.
- Dziękuje Harry. Możecie już iść. Dalej sobie poradzę. - Powiedziała miło kobieta w białym fartuchu.
- Nie będziemy już potrzebni?
- Nie Liam, zadzwonię po jej rodziców. Nie wiem czy da radę chodzić dziś po szkolę z ta kostką. - Popatrzyła z politowaniem na moją nogę która była zaczerwieniona i spuchnięta. Chłopcy więc wyszli i więcej nie wrócili. Pielęgniarka zrobiła mini wywiad podczas opatrywania mnie dzięki czemu odwróciła uwagę od potwornego szczypania i pieczenia. Gdy skończyła razem z Nel czekałyśmy przed jej gabinetem na moją mamę która miała zabrać mnie do domu.
- Ty to masz pecha.
- No co ty nie powiesz? - Odpowiedziałam z sarkazmem. Przeczesałam dłonią włosy i oprałam głowę o ścianę. - Mam dość. Najpierw jebnęłam w Jessice teraz w Malika.
- Zwalił cię z nóg. Dosłownie. - zaśmiała się.
- Ja nie wiem co w tym śmiesznego. Chciałam go unikać a sama na niego wpadam. - Wyrzuciłam ręce w powietrze. - Życie mnie nienawidzi.
- Może los tak chciał. - Wykrzywiłam twarz nie wiedząc o co jej chodzi. - Może postawił ci go na drodze żebyś dała mu drugą szansę.
- Nel. - Zaczęłam spokojnie. - Przepraszam, ale co ty pieprzysz?
- On się zmienił. - Wiedziałam ze mówi szczerze ale trudno mi było w to uwierzyć.
- Mówiłaś, że Harry jest miły i dobry. Jednak za każdym razem gdy go spotykam okazuje się być dupkiem. Dlaczego więc mam ci wierzyć, że Mailk się zmienił?
- Był. Był miły i dobry. Teraz taki nie jest. - Smutek pojawił się w jej oczach.
- Nieważne. -Zerknęłam na pusty korytarz żeby sprawdzić czy jest już mama. Nie zobaczyłam jej więc kontynuowałam. - Martwi mnie to kto i dlaczego nas śledził. Nie spałam całą noc i bałam się gdziekolwiek wyjść z domu. - Mówiłam szeptem.
- Ja też. Rozmawiałam z Lukiem ale ani on ani Harry nie miał pojęcia kto nas gonił. - Powiedziała przejęta. Spojrzałam na swoje palce i nic nie odpowiedziałam. - Lilly. To nie przypadek, że to auto stało pod domem Harrego i czekało na jego ruch. - Spojrzałam w jej oczy - Ktoś próbował nas zastraszyć. - Ostatnie słowa wypowiedziała z trudem i wiedziałam, że tak jak ja była przerażona. Nastała cisza.
- Myślisz, że coś nam grozi?
- Mam nadzieje, że nie. W końcu to auto nie stało pod naszym domem.
- Racja. - Panującą ciszę przerwały czyjeś kroki. Spojrzałam w kierunku z którego dochodziły odgłosy i ucieszyłam się w duchu gdy zobaczyłam moją mamę. Wstałam aby się z nią przywitać.
- Dzień dobry. - Nel również wstała aby się przywitać.
- Dzień dobry. Dziecko drogie co się stało? Możesz chodzić? Mocno upadłaś? Nie boli cię głowa? Gdzie nauczyciele? - Przyłożyła dłoń do mojego czoła a pytania wylatywały z jej ust jak pociski oglądając mnie przy okazji z każdej możliwej strony.  Nie miałam pojęcia na które odpowiedzieć jako pierwsze. Złapałam ją za ramiona i spojrzałam na nią.
- Nic mi nie jest. Uspokój się.
- Jak to nic? Popatrz na..
- Zabierz mnie do domu i wszystko będzie ok. Mam tylko lekki problem z chodzeniem a łokcie się zagoją. Nic mi nie będzie. Na prawdę. - Uśmiechnęłam się do niej aby mi uwierzyła.
- No dobrze. Chodź jedziemy do domu. -Wzięłam swoje rzeczy i Pożegnałam się z Nel która wróciła na lekcję. Z pomocą mamy dotarłam do samochodu i zajęłam miejsce z przodu. Mama wycofała i pojechała w kierunku bramy aby opuścić parking. Wtedy zauważyłam, że przed bramą stoi czarne auto. Dam sobie uciąć głowę, że jest to ten sam suv który śledził nas w piątek. Ogarnęło mnie przerażenie. Przyglądałam się mu aby móc dostrzec jakieś szczegóły jednak gdy byłyśmy już coraz bliżej odwróciłam głowę aby pasażerowie tego auta nie mogli mnie zobaczyć. Zakryłam głowę włosami i modliłam się w duchu aby auto nie pojechało za nami. Niczego nieświadoma mama wyjechała z parkingu. Ja natomiast siedziałam nieruchomo i obserwowałam w bocznym lusterku czy ktoś nas nie śledzi. Na szczęście nic takiego się nie stało. Wyjęłam telefon i napisałam sms do Nel. " Auto które śledziło nas w pt. stoi przed naszą szkołą". Odpowiedz nie przychodziła więc zaczynałam się martwić. Co chwila spoglądałam w luterko. W między czasie odpowiadałam na pytania zadawane przez moją mamę dotyczące wypadku.  Odetchnęłam z ulgą gdy wjechałyśmy na nasz podjazd. Mama pomogła mi wyjść i wtedy usłyszałam dźwięk smsa. Gdy znalazłam się w salonie odczytałam wiadomość od Nel.

N : Jesteś pewna?
L : Na sto procent.
N : Ok. Powiem Lukowi żeby powiedział Harremu.
L : Jak wracasz do domu?
N : Poproszę Zayna żeby mnie odwiózł. Boję się wracać sama.
      Muszę kończyć. Dzięki za info.
L : Uważaj na siebie i napisz jak tylko wrócisz do domu.
N : Dobrze napiszę. Ty też na siebie uważaj :).

Siedziałam na kapnie i patrzyłam w okno. Normalna nastolatka włączyłaby tv i obejrzała jakiś serial ale jak widać ja nie jestem normalna. Zawsze muszę wplątać się w jakieś bagno. Londyn to nie moje miasto. Kiedy się tu pojawie pojawiają się problemy. Na dodatek historia postanowiła zatoczyć koło i znów największa niezdara uderzyła z impetem w bosa tej szkoły powalając go na kolana. Zarobiłam przy tym kontuzje i kilka niepotrzebnych "dekoracji" na ciele. Pytam: jak żyć? Dlaczego jestem takim przegrywam? Teraz Zayn na pewno będzie chciał się zemścić na osobie która w niego uderzyła. Wiem, ze nie odpuści, aż boję się wracać do szkoły. Muszę napisać Nel sms żeby nic mu o mnie nie mówiła. Gdyby tego było mało dochodzi sprawa tajemniczego auta. Przez cały weekend żyłam nadzieją, że to tylko pomyłka lub zbieg okoliczności jednak przekonałam się, że się myliłam. Nel kończy lekcje za 3h. Do tej pory będę się martwić czy jest bezpieczna. Dlaczego nas śledzono? Mieszkam ty dopiero od tygodnia wiec raczej nie powinno mnie to dotyczyć. Aczkolwiek muszę mieć szeroko otwarte oczy i być przygotowana na obronę w razie niebezpieczeństwa. Tak. Idiotko. Ciekawe jak przygotowana? Masz zamiar powalić ich na kolana gazem pieprzowym czy tymi mięśniami wielkości truskawek? Moja podświadomość wyśmiewała mnie perfidnie. Może powinnyśmy zapisać się z Nel na kurs samoobrony jeżeli szykany nie ustąpią. Jednak komu zależy na tym aby uprzykrzyć nam życie? Przez ten tydzień nie zrobiłam nic co mogłoby wpłynąć negatywnie na moje bezpieczeństwo. To na pewno nie dotyczy mnie. Skoro ten samochód koczował pod domem Stylesa to musi to być związane z nim. Jednak oni widzieli pewnie mnie i Nel więc mogą również zainteresować się nami biorąc nas za jego bliskie osoby. W tym momencie weszła mama z herbatą którą postawiła na stoliku.
- Masz, wysmaruj tym łokcie bo będziesz mieć blizny. - Powiedziała i wręczyła mi jakąś maść. Wyszła z pokoju aby po kilku minutach pojawić się z workiem lodu.
- Dziękuje, kochana jesteś. - Wzięłam od niej pakunek i położyłam na opuchniętej kostce.
- Taka moja rola. Chcesz coś do jedzenia?
- Nie dzięki. Nie jestem głodna. - Usiadła na kanapie po drugiej stronie i włączyła tv.
- Pogodziłaś się już z Liamem? - Zapytała nagle przez co musiałam zastanowić siczy powiedzieć jej prawdę czy nie. Złapałam się za nos. Mama obserwowała mnie badawczym spojrzeniem.
- Nie. - Wydusiłam w końcu. Lepiej wybrać mniejsze zło.
- Nadal się na niego gniewasz? - Zapytała ze znudzeniem. - Lilly...
- Mamo... Nie gadajmy o tym. - Powiedziałam lekko już zdenerwowana.
- Liam będzie teraz spędzał u nas dużo czasu. Nie wiem jak ty to sobie wyobrażasz, że nadal nie będziesz się do niego odzywać.
- Mamo, nie po tym co zrobił. Mam zamiar go ignorować i nic tego nie zmieni. - Powiedziałam stanowczo. - Poza tym to już nie jest ten sam grzeczny Liam którym był gdy się przyjaźniliśmy. Doskonale wiesz, że mam racje bo wszyscy się już o tym przekonaliśmy pierwszego dnia po przyjeździe tu.
- No wiem ale.. - Mama jak zwykle próbowała go usprawiedliwić. Nadal ma nadzieje, że się pogodzimy jednak to się nigdy nie stanie. Nie po tym co się stało i co widziałam. Wyprostowałam się i nie pozwoliłam dokończyć mamie.
- Mamo zrozum to, że Liam się zmienił. Nie jest już odludkiem jak wcześniej. Teraz należy do elity i ma nowych przyjaciół. Jasne? - Spojrzałam jej w oczy dając jej do zrozumienia, że już nigdy nie będziemy przyjaciółmi.
- A rób co chcesz. Ja chciałam ci tylko pomóc. Zmieniłaś się bez niego. Wiesz, że czegoś ci brakuje ale duma nie pozwala ci się przyznać co to jest. Ale ja wiem.
- Taa jasne. - Prychnęłam pod nosem i odwróciłam głowę w stronę okna aby nie zobaczyła w moich oczach czegoś co mogłaby wykorzystać przeciwko mnie.
- Oboje siebie potrzebujecie.
- Możemy zmienić temat? - Zapytałam zirytowana.
- Jak chcesz to mogę w ogóle z tobą nie rozmawiać. - Teraz to ona się zdenerwowała ale dlaczego?
- Nie o to mi chodzi. Jezu... - Wywróciłam oczami. - Po prosu nie chce gadać o czymś czego już nie ma.
- No dobrze. Więcej nie będę cię już denerwować. Informuje tylko, że Liam będzie teraz odrabiał karę i bezie u nas co weekend.
- Co?! - Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. No oni oszaleli! Jeszcze tu go brakowało. Dość, że prześladuje mnie w szkole to będzie mnie nachodził teraz w moim domu. - Po co? - Widziałam jak przez twarz mamy przebiega krótki uśmiech. Cwana bestia z niej. Jeżeli myśli że tak nas do siebie zbliży to się grubo myli.
- Bedzie sprzątał strych i piwnice. Ja się boję pająków.
- Chciał tyle. - Uśmiechnęłam się chytrze.
- Co?
- Liam też się boi. - Zaśmiałam się nawet nie wiem czemu.
- To grubo. - Powiedziała po chwili. Obdarzyłam ją zdziwionym spojrzeniem po czym wybuchnęlam jeszcze głośniejszym śmiechem. Skąd moja mama zna takie zwroty?! Tymczasem ona patrzyła na mnie zastanawiając się o co mi chodzi. To spowodowało ze rozśmieszyła mnie jeszcze bardziej. Ignorując mój napad śmiechu machnęła tylko ręką i wróciła do oglądania wiadomości.


~ Nelsni ~
 Gdy lekcje się skończyły szybko pobiegłam do szatni aby się ubrać. Zayn czekał na mnie przy wejściu.
- Gdzie się tak spieszysz, przyjaciółko? - Usłyszałam przy uchu.
- Nie jesteśmy przyjaciółkami. - Odpowiedziałam równie "uprzejmie" jak Jessica.
- No i dobrze. Jeszcze rozbiłabyś mi rodzinę. - Popatrzyła na mnie z wyższością. - Poza tym, zaniżałabyś mi tylko poziom. - Oparła się o szafkę obok i zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Przyszłaś mnie tu obrażać? Jeżeli tak to ci się nie udało bo już dawno się U O T P O R N I Ł A M. - podkreśliłam ostatnie słowo i fałszywie się uśmiechnęłam. Zamknęłam szafkę i ruszyłam w swoim kierunku zostawiając tego pustaka za sobą. Gdybym przejmowała się tym co ludzie o mnie myślą i mówią już dawno skończyłabym z silną depresją w psychiatryku. Tym bardziej gdybym przejmowała się obelgami tej blond idiotki. Jestem silna. Miewam czasem chwilę słabości, ponieważ jestem tylko człowiekiem. Ale ważne żeby się nie poddawać. Nagle przede mną pojawiła się córka szatana zastawiając mi drogę. Podparła się ręką o biodro i spojrzała na mnie wkurzona.
- Słuchaj kurczaku! - Wystawiła w moją stronę palec. Prychnęłam tylko i z założonymi rękami czekałam na to co ma mi do powiedzenia. Niezły pocisk. Nie ma co. Chyba zacznę bić jej brawo bo wskoczyła na nowy poziom głupoty. - Harry ostatni raz odwoził ciebie i tą nowa flądrę do domu po imprezie jasne?! - Złapała mnie za ramiona i potrzasnęła mną z furią w oczach. - Zostaw go raz na zawsze w spokoju bo pożałujesz! - Zacisnęłam usta w cienką linie wkurzona. Mam ochotę jej przyłożyć.
- Bierz te łapy! I nie obrażaj jej! - Strzepałam oburzona jej ręce z moich ramion i się odsunęłam. - Po pierwsze: NIE BĘDZIESZ MI ROZKAZYWAĆ. - Teraz to ja jej coś powiem. - Po drugie nie wiedziałam, że "twój kochaś" m...
- No twój na pewno nie bo nigdy cię nie kochał. - Przerwała aby mi dogryźć i uśmiechnęła się sztucznie. Przygryzłam dolną wargę i na moment zamknęłam oczy. Zabolało mnie to co powiedziała ale ważne żeby jej tego nie pokazać bo wykorzysta to przeciwko mnie. Wypuściłam powietrze z płuc i kontynuowałam wolnej.
- Nie wiedziałam, że będzie nas odbierał. To miał być mój brat więc do niego miej pretensje. - Nawet nam dlaczego jej się tłumaczę. Zbliżyłam się do niej aby dobrze mnie zrozumiała. Nasze twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Patrzyłyśmy sobie w oczy. Założę się że gdyby Jessica miała moc już dawno strzelałaby do mnie piorunami. - Po trzecie jedyne czego żałuje i już zawsze będę to to, że poznałam Harrego i miałam z nim kiedyś cokolwiek wspólnego. - Powiedziałam stanowczym i zimnym tonem. Choć prawda była inna musiałam dać do zrozumienia tej pindzie, że nie zależy mi już na Harrym. Odsunęłam się od niej i gdy zamierzałam odejść podniosłam wzrok i zobaczyłam Harrego stojącego za plecami Jessici.
Byłam zdziwiona jego obecnością. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Nie wiedziałam co powiedzieć, ponieważ wiedziałam że usłyszał coś czego nie powinien. Patrzyliśmy na siebie jednak nie potrafiłam odgadnąć czy był zły, smutny czy obojętny. Jego przeszywające spojrzenie wywiercało mi dziurę w głowie. Jednak nic nie powiedział. Tylko patrzył. Może zraniły go moje słowa? Niemożliwe. Przecież on już dawno przestał mnie kochać. Chciałam coś powiedzieć jednak nie potrafiłam. Jessica coś do mnie mówiła jednak jej nie słuchałam. Patrzyłam tylko w oczy Harrego i zastanawiałam się o czym teraz myśli. Już dawno powinien odejść jednak nadal stoi tu i patrzy na mnie. W tym momencie chciało mi się płakać. Choć sama nie wiem dlaczego. Może powodem tego jest to jak na mnie patrzy? Czy może dlatego, że momentami wciąż za nim tęsknie a teraz gdy mnie usłyszał wiem, że nasze stosunki się nie poprawią.
-Muszę już iść. - Odwróciłam głowę od spojrzenia Harrego. Wzięłam swój plecak i ze spuszczoną głową szybko wyszłam ze szkoły. W oddali słyszałam jak Jessica słodziutkim głosem mówi do Harrego "kochanie". Poczułam nutkę zazdrości. Gdy wyszłam na zewnątrz w pośpiechu poszłam do samochodu Zayna, ponieważ nie było go już na dziedzińcu. Wierzchem dłoni wycierałam pojedyncze łzy spływające po moim policzku. Gdy odnalazłam jego auto usiadłam na siedzeniu obok kierowcy i od razu poczułam że mi cieplej. Nie przywitałam się ponieważ schowałam twarz w dłonie i próbowałam się uspokoić. Zayn położył rękę na moim ramieniu.
- Ej, co się stało? - Pokiwałam tylko przecząco głową. - Znowu Harry? Powiedz co ten dupek zrobił tym razem to zaraz za to zapłaci. - Powiedział wkurzony i szybko odpiął pas gotowy do wyjścia. Złatałam go za rękę aby go zatrzymać,
- To nie Harry. -Powiedziałam pociągając nosem. Zayn wyglądał na zdenerwowanego.
- To kto? Barbi? - Miał na myśli Jessice. Pokiwałam przecząco głową i otarłam ostatnie łzy. Nawet nie wiem dlaczego płaczę. Przecież mam chłopaka którego kocham i chce z nim być. Jednak Harry sprawia że staje się strasznie niestabilna emocjonalnie.
- Harry słyszał jak mówiłam do Jessici, ze żałuje, że z nim byłam i go poznałam. - Powiedziałam ze smutkiem nie patrząc na niego. Pociągnęłam nosem z braku chusteczki.
- Ja pieprze... To chyba dobrze? - Powiedział. - Nie wiem dlaczego płaczesz z takiego powodu. - Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wiesz co jest w tym najgorsze? Że ja też nie wiem. - Jego brwi powędrowały do góry.
- Kobiety... Dlaczego wy musicie być takie skomplikowane? - Powiedział kiwając z dezaprobatą głową. Wzruszyłam ramionami. - Poza tym, czy on nie powiedział ci, że żałuje że cię poznał? - Zapytał retorycznie na co odwróciłam głowę w stronę szyby. - Dlatego nie rozumiem, dlaczego się tym przejmujesz. To on cię skrzywdził. Nigdy o tym nie zapominaj. - Powiedział poważnie z nutą złości w głosie. Przygryzłam dolną wargę, ponieważ wiedziałam, ze ma rację. Nie chciał już kontynuować tej rozmowy.
- Jedźmy już. Mam dość tego dnia.
- Ja też. Poza tym jestem głodny. - Zayn odpalił samochód. Gdy wyjeżdżał z parkingu Rozglądałam się czy nie stoi gdzieś znajome auto. Niestety Lilly się nie pomyliła. Stało koło szkolnej bramy. Ciarki mnie przeszły i momentalnie siusiałam.
- Zayn. To jest to auto o którym ci mówiłam. - Powiedziałam powoli i wyraźnie. Chłopak zaczął się rozglądać.. - To czarne po lewo. - Powiedziałam powoli, nie odwracając się w tamtą stronę. Starałam nie stwarzać podejrzeń gdybym była obserwowana. Zayn dyskretnie mu się przyjrzał. Widziałam że nad czymś myśli ponieważ zmarszczył brwi. Mam nadzieje, że tym razem obejdzie się bez pościgu. Wyjechał na ulice zostawiając auto na poboczu. Obserwowałam boczne lusterko i odetchnęalam z ulgą gdy zobaczyłam że nikt nas nie śledzi. Cisza panująca w aucie zaczynała mnie denerwować.
- Nic nie powiesz? - Zapytałam bez ogródek. Zayn zacisnął ręce na kierownicy. Przez chwilę się nie odzywał.
- Znam to auto. - Powiedział nie patrząc na mnie.
- Tylko tyle mi powiesz?
- Postaram się czegoś dowiedzieć i dam ci znać okej? - Zdenerwowałam się.
- Dlaczego ty jesteś zawsze taki tajemniczy? -Powiedziałam z irytacją w głosie. -  Skoro wiesz do kogo należy to mi powiedz!
- Nie powiem ci dopóki się nie upewnię! - Tym razem to on się wkurzył. Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam na drogę przed nami. Jak on mnie czasem wkurwia.
- Nie obrażaj się. - Pacnął mnie w ramie.
- Jest ok.
- Gówniarz. - Poczochrał mnie po włosach z szerokim uśmiechem na ustach. Idiota.
- Masz za karę. - Uderzyłam go z pięści w ramie. Chłopak jęknął z bólu. - No nie przesadzaj, że tak cię to zabolało mięczaku. Chłopak masował ramię.
- Jakaś laska dziś we mnie wpadła jak szedłem na wf i trochę się poobijałem. - Twarz lekko poczerwieniała mu ze złości. - A ty postanowiłaś uderzyć mnie w to ramie na które upadłem. Dzięki. - Powiedział z sarkazmem i uśmiechnął się sztucznie.
- Przepraszam. - Wytrzeszczyłam zęby przepraszająco.
- Swoją drogą, znasz tą dziewczynę? - Rzucił na mnie okiem. I właśnie padło pytanie którego obawiałam się najbardziej. Nie wiedziałam co powiedzieć. On nie może się dowiedzieć o Lilly. - Tylko nie kłam. - Powiedział surowo. - Widziałem was razem. Nie tylko dziś. - No to teraz wpadłam po uszy. I co ja mam teraz zrobić?
- Jest nowa. - Wydusiłam w końcu. - I poznałyśmy się niedawno wiec nic o niej nie wiem. Starałam się brzmieć wiarygodnie. Przecież nie mogę mu powiedzieć, że znalazłam sobie nową przyjaciółkę.
- Jak ma na imię? - Kurwa pomocy. Przygryzłam wargę.
- Yyy czemu cię to interesuje? - Czas grać na zwłokę.
- Tak pytam. Nie masz żadnych koleżanek więc jestem ciekaw co to za dziewczyna.
- Przysiadła się do mnie na jednej lekcji od razu jak się pojawiła. - Wzruszyłam ramionami i uznałam rozmowę za skończoną.
- I co dalej? - Debil. Przewróciłam oczami, bo wkurzała mnie jego dociekliwość.
- No nic. Nie znała nikogo więc pomyślałam, że pokaże jej szkołę i jakoś od razu się polubiłyśmy. - Wiem, jestem okropna, że okłamuje Zayna ale tak będzie lepiej dla nich obojga.
- To dobrze.
- Hem? Czemu?
- Fajnie, ze masz jakaś koleżankę. Wreszcie dasz mi spokój z tymi babskimi sprawami typu sukienki. - Zaśmiał się.
- Uważaj bo zaraz znowu ci przywalę. - Zrobiłam groźną minę. Zayn tylko parsknął i znów wybuchł śmiechem.
- Jasne kurczaczku. - Nienawidzę go. Przysięgam. Pojeb.

~ Zayn ~

Najadłem się u Nel jak nigdy dotąd. Nie ukrywam, ze jej mama bardzo mnie lubi i zawsze daje mi do jedzenia to co najlepsze. Gdy skończyłem jeść musiałem szybko wyjść, zęby zdążyć złapać jeszcze Stiflera. Wsiadłem w samochód i odpaliłem fajkę. Za 20 minut kończy pracę więc musze się pospieszyć. Co auto Manca zdobiło pod naszą buda i dlaczego ktoś taki jak on bawi się w śledzenie jakiś gówniarzy?! Zaparkowałem przed brązową kamienica w której mieścił się bar, nocą zmieniający się w nocny klub. Okolica w dzień była normalna ale wieczorem roiło się tu od ćpunów i kryminalistów. Policja raczej tu nie zaglądała bo mało kto był na tyle odważny aby ich wezwać w razie jakiej kolie potrzeby. Ta dzielnica rządziła się swoimi prawami. Od pilnowania porządku był tu ktoś inny. Ktoś bardziej skuteczny. Odpaliłem kolejnego szluga i wyszedłem do środka. Ściany długiego ciemnego korytarza pokrywało graffiti. Z sufitu zwisały długie lampy dając minimalną ilość kolorowego światła. Brzegi podłogi były podświetlone na czerwono co dodawało tajemniczego klimatu temu miejscu. Nie każdy miał odwagę tu wejść. Ja jednak czułem się tu lepiej niż w klubach ojca. Ten miał swój klimat, nie stawiał na luksus i przepych. Był bardziej niechlujny co sprawiało że czułem się tu swobodnie. Nie musiałem udawać kogoś kim nie jestem. Tu byłem sobą. Łatwiej było spotkać tu kogoś normalnego. Zero snobów nabitych halsem. Nikt nie wiedział co to sponsoring. Nikt nie chwalił się swoim nowym pagonem, liczyła się tylko zabawa. Nikt nie musiał martwić się o swój strój, że zostanie wyśmiany. Nikogo to nie obchodziło. Ciuchy i drogie gadżety były bezwartościowe. Liczyła się integracja z ludźmi i chill. Podszedłem do baru gdzie Stifler wycierał kufle po piwie. Przybiłem z nim po męsku piątkę i usiadłem na obrotowym krześle. Stifler to wysoki blondyn z zarostem. Nie mam pojęcia ile ma lat. Pracuje tu odkąd pamiętam. Zawsze można na nim polegać. Nie raz ratował mi duże. Jest jak starszy brat.
- Co tam młody?
- Po staremu. Przyjechałem po Pezz.
- Jest na zapleczu. - Kiwnął głową w tamtym kierunku. Jednak uniósł brew do góry widząc, że nie ruszyłem się nawet o milimetr.
- Chciałem pogadać. - Zaczesałem ręką włosy do tyłu. Stifler uśmiechnął się.- Jesteśmy sami? - Zapytałem cicho.
-Jasne młody. Wal śmiało. Ze mną możesz gadać o wszystkim. - Skończył wycierać kufle i usiadł na krześle obok mnie. Kiwnął głową abym zaczął mówić.
- Chodzi o Manca. - Zmarszczył brwi. - Jego auto stało dziś pod moją szkołą cały dzień. Wiesz może coś na ten temat? - Stifler wypuścił powietrze z ust i przez chwilę się nie odzywał.
- Jesteś pewien, że to jego? - Zapytał.
- Znasz kogoś jeszcze kto ma kolce na Alu felgach? - Zapytałem retorycznie.
- Wspominał coś, że musi utrzeć nosa jakimś gówniarzom. Ale nic więcej nie mówił. Możesz być spokojny, to na pewno nie ma związku z tobą. - Jego słowa uspokoiły mnie ale pozostawiły masę pytać. Kto od nas ze szkoły był tak pojebany żeby zadzierać z Mancem?!
- To życzę im powodzenia. - Powiedziałem z sarkazmem.
- On łatwo nie odpuszcza. A właśnie. Dobrze, ze jesteś. Mam to o co prosiłeś. - Słysząc to od razu zapomniałem o czym wcześniej gadaliśmy.
- Stary serio? Jesteś zajebisty. - Uścisnąłem go po bratersku. Mówiłem już ze to zajebisty człowiek? Stifler wstał aby poszukać czegoś w spodniach. Wyciągnąłem dłoń aby odebrać paczkę. Jednak nadal pozostawała pusta.  Położył mi reket na ramion i przybliżył się do mnie.
- Tylko bądź ostrożny. To trochę inna formuła. Lepsza ale musisz używać tego z głową. - Powiedział poważnie niespuszczająca ze mnie wzroku. Zarejestrowałem każde słowo ale myśli krążyły wokół zakupu.
- dobra, stary. Nie pierdol. Przecież to nie pierwszy raz. Nic się nie bój.  - Powiedziałem zadowolony. Zapłaciłem ustaloną cenne i schowałem nowa zdobycz do kieszeni. - Dzięki za wszystko. Zawsze można na ciebie liczyć. - Usłyszałem jak drzwi od zaplecza się otwierają. Po chwili koło nas pojawiła się długowłosa blondynka. Az morda się cieszy gdy patrzę na to jaka jest śliczna. Zignorowałem Stiflera i Od razu ruszyłem w jej stronę aby się przywitać. Blondynka stała osłupiała mi patrzyła na mnie zdziwiona. Gdy nasze usta dzieliły milimetry poczułem przeszkodę. Dziewczyna wystawiła ręce przed siebie zatrzymując mnie.
- Co ty tu robisz? - Uniosłem głowę do góry aby nie widziała mojego rozczarowania. Cóż za miłe przywitanie.
- Przyjechałem cię odebrać po pracy. Nie cieszysz się? - Powiedziałem zdziwiony. Perrie wyglądała na złą, że tu jestem co było dla mnie dziwne.
- Nie mogłeś mnie uprzedzić wcześniej? Mam już transport. - Powiedziała ze złością. Myśli o pocałowaniu jej ustąpiły miejsce złości.
- Pytałem wcześniej. Powiedziałaś, że nie wiesz jak wracasz. Wiec chciałem ci zrobić niespodziankę. - Powiedziałem zły.
- Najwidoczniej zmieniłam zdanie. - Powiedziała z irytacją. - Nie możesz tu tak przychodzić kiedy chcesz! - Wyrzuciła ręce w górę.
- Kurwa jestem chyba twoim chłopakiem tak?! Chciałem cię zobaczyć. Co w tym dziwnego?! - Teraz to ja zacząłem krzyczeć. Stifler nie reagował tylko zostawił nas samych i wyszedł. Nie raz był już w takiej sytuacji więc nie starał się załagodzić sytuacji, bo nic by to nie dało.
- Mogłeś mnie uprzedzić!
- Jakie kurwa uprzedzić?! Co ty pieprzysz? - Uderzyłem pięścią w blat a laska nawet nie drgnęła - Od tygodnia próbuje się z tobą spotkać ale ty wciąż nie masz dla mnie czasu! - Blondynka zacisnęła usta i zastanawiała się co wymyślić na swoją obronę.
- Bo to prawda. Za cos muszę opłacić czesne do cholery? Co ty sobie myślisz? Nie każdemu rodzie płacą za każda jedną zachciankę! - Powiedziała wysokim głosem.
- Dlatego chciałem cię odebrać, żeby móc cię zobaczyć choć na moment. Ale jak widać ty wcale nie jesteś z tego zadokowana. - Uśmiechnąłem się sztucznie a ona nic nie odpowiedziała. - Najlepiej jak sobie pójdę. - Odwróciłem się i skierowałem w stronę wyjścia.
- Zayn poczekaj, to nie tak! - Prerie złapała mnie za ramię.  Spojrzałem jej w oczy i zobaczyłem coś w rodzaju skruchy.
- Jak będziesz miała ochotę się ze mną widzieć to się odezwij. - Powiedziałem z żalem aby wzbudzić w niej poczucie winy. Wyrwałem się z jej uścisku i wyszedłem. Słyszałem jej kroki i wołanie ale w tym momencie miałem na to wyjebane. Potraktowała mnie jak śmiecia. Szybko wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem. Zabawne. Dziewczyny mówią że faceci to chuje, dobrze że one są święte i nie zachowują się jak suki. Potem płaczą na ramieniu swoim przyjaciółkom jacy to jesteśmy okropni. Przecież one są takie idealne. Wszystkie są identyczne. Chcą ustawić chłopaka żeby chodził jak w zegarku a same zachowują się jak suki. Ciągle strzelają focha i nigdy nie wiadomo o chuj im chodzi. A gdy przyjdzie odpowiedni moment wbiją ci klina w serce tak mocno, że nawet nie wiesz jak się podnieść. Tak. To faceci traktują dziewczyny jak szmaty Hass. Wjechałem na podjazd i wszedłem do domu.
- Jestem już! - Krzyknąłem aby mama mnie usłyszała. Poszedłem do kuchni żeby napić się piwa.
- Rodziców nie ma. - Odwróciłem się i zobaczyłem siostrę która opiera się o ścianę z założonymi rękoma.
- Co tak patrzysz? - Wyjąłem piwo i spojrzałem na nią pytająco.
- Będziesz dziś gdzieś jechał?
- Nie wiem. Może. - Zmarszczyłem brwi.
- To nie pij. - Powiedziała surowo.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić. - Wyminąłem ją i poszedłem do swojego pokoju. Gówniara, myśli że może mi rozkazywać.

>następnego dnia<

~ Lilly ~

W moim domu nie istnieje cos takiego jak litość. Mama pojechała ze mną na prześwietlenie po którym stwierdzono, że wszystko jest oklej z moją kostką. Muszę pochodzić tylko w usztywniaczu i nie nadwyrężać nogi. Wiadome było, że powinnam zostać w domu, ale nie. Ja muszę być twarda, kto wie co mnie w życiu spotka. Trzeba się zahartować za młodu! Dzięki tato i mamo, wiedziałam ze na was zawsze można liczyć. Totalna znieczulica. Tak wiec dzięki moim kochanym i troskliwym rodzicom zapytałam właśnie przez szkołę w usztywniaczu na nodze. Zamiast nie zwracać na siebie uwagi jest odwrotnie.
- Weź zwolnij. - Powiedziałam błagalnie do Nel. Wiadomo, łatwiej byłoby gdybym miała kule. Ale po co? Przecież nic mi nie jest. Poradzę sobie!
- Przecież idee powoli. - Powiedziała znudzona dziewczyna.
- Jasne. Zapierdalasz jak ferrari. - Nadal utykając starałam się nadążyć za szatynką która gdzieś bardzo się spieszyła.
- Czemu nie masz kul? Byłoby szybciej.
- Zapytaj mojego ojca, bo stwierdził, że są mi niepotrzebne. - Uśmiechnęłam się do niej sztucznie. Wywróciła oczami.
- To jego wojskowe wychowanie. - Jakiś chłopak podszedł do nas i wręczył nam ulotkę. Bez słowa odszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam, że rozdaje je każdemu kogo napotka. Zatrzymałyśmy się na środku korytarza aby zobaczyć co to. Spojrzałam na kartkę. Moją uwagę przykuł duży napis "Three point". Innym kolorem widniało drukowanymi literami "KONCERT PIĄTEK GODZINA 20 BAR SPOTTED" na resztę szczegółów nie zwróciłam uwagi. Dziewczyna nie odrywała wzroku od tego co trzymała w dłoni.
- Co to? - Kiwnęłam głową aby wyrwać ją z transu w jaki wpadła.
- Ulotka. - Powiedziała beznamiętnie.
- No widzę przecież. Ale czemu rozdają je w szkole? Co to za zespół? - Zapytałam zdezorientowana. Dziewczyna podniosła wzrok i zmarszczyła brwi.
- Jak to jaki zespół? No przecież Liam w nim jest. - Powiedziała jakby to było oczywiste. Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Od kiedy do jasnej cholery Liam gra w zespole!? Ja pieprze. Co jeszcze się tu zmieniło? On w zespole?! Przecież zawsze chciał być solistą. Na dodatek po tym jak odpadł z X Factor w domach jurorskich wszyscy w szkole zaczęli się z niego śmiać. W szczególności Zayn i Jessica. To wtedy zaczęły się wszystkie szykany. Ludzie przestali go lubi i zaczęli wyśmiewać. Nazywali go gwiazdą ze spalonego teatru i beztalenciem. Liam zamknął się wtedy w sobie. Ja jedyna go wtedy wspierałam. Miałam również wyrzuty sumienia, ponieważ to ja namówiłam go na wzięcie udziału. Nie spodziewałam się, że będzie to takie tragiczne w skutkach. Byłam przy nim i go wspierałam. Próbowałam podnieść jego pewność siebie i przekonać, że wszyscy wkoło się mylą. Przecież zaszedł tak daleko. Tysiące ludzi chciałoby być wtedy na jego miejscu. To przez to stał się taki nieśmiały. Nie rozumiałam czemu Ci wszyscy ludzie zachowywali się względem niego jak potwory. Przecież on naprawdę ma ogromny talent. Przez tydzień nie odzywał się do nikogo i nie wychodził ze swojego pokoju. Gdy wreszcie udało mu się z tym uporać wrócił do szkoły. Jednak tam czekało na niego istne piekło. Jego Samoocena spadła poniżej zera. Zaczął unikać ludzi. Zarzekał się, że już nigdy nie wystąpi publicznie w szczególności przed tymi ludźmi. Wcześniej brał udział w konkursach ale zasadniczo nikt nie zwracał na niego uwagi. Po występie w X Facto sytuacja uległa zmianie. Przez pewien czas porzucił śpiewanie. Ale starałam się walczyć z jego samokrytyką. W szkole nie miał łatwo. Nie miał żadnych przyjaciół prócz mnie. Wszystko przez głupi udział w jakimś gównianym talent show. Ciekawa jestem co by było gdyby jednak wygrał. Nienawidziliby go jeszcze bardziej? Szczerze mówiąc ja podziwiam go za to co zrobił. Za odwagę. Jednak teraz nie jestem w stanie zaakceptować wiadomości, ze jest w zespole a ja nawet nic o tym nie wiem. Jak to możliwe? Kto go do tego zmusił? Jak to możliwe, że przełamał strach przed sceną i nie boi się tego co powiedzą ludzie? Stałam osłupiała i patrzyłam na Nel z otwartą buzią.
- Halo! - Dziewczyna zaczęła machać mi dłonią przed oczami. Zamrugałam i wróciłam do żywych.
- Co ? - Wykrztusiłam.
- Słyszałaś co do ciebie mówiłam?
- Wybacz, ale się zamyśliłam. - Zrobiło mi się głupio. Przetarłam dłońmi twarz w geście rezygnacji. Nadal nie wiem jak to możliwe.
- Pytałam czy o tym wiedziałaś. - Pokiwałam przecząco głową a dziewczyna smutno się do mnie uśmiechnęła.
- Jestem w szoku. Nie wiem jak to możliwe. Przecież on... - Mówiłam nadal zdziwiona.
- Tak wiem, bał się występować. - Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Skąd ty...
- Powiem to tak krótko jak tylko się da. Ale nie tu. Chodź na ławkę. - Nel tym razem powoli szła przede mną do ławki która stalla przy ścianie jakiejś klasy. Gdy usiadłyśmy odczułam ulgę bo wreszcie mogłam odpocząć. Lekcje zaczynały się dopiero za 10 min więc może zdążę dojść.
- No mów bo w głowie mi się to nie mieści.
- Jak byłam z Harrym poznałam Liama. Kiedyś Harry trzymał się z dala od popularów i nie dbał o ferm. - Przysunęłam się bliżej ponieważ Nel mówiła bardzo cicho, zęby nikt nas nie usłyszał. - Nie mniej jednak z nimi było odwrotnie. Wręcz kleili się do Harrego. W sumie on już taki jest. Tworzy miła atmosferę wokół siebie i ludzie lubią z nim przebywać. Na dodatek jego matka jest dyrektorką. - Zaśmiałam się w duchu słysząc to co mówi Nelsni. Tak jasne. Miła atmosfera. -  Ale dążę do tego, że on nie zwracał uwagę czy ktoś jest popularny, lubiany czy nie. Dlatego też z tego co mówił zwrócił uwagę na Liama czy nawet na mnie. Wiesz, nikt go nie lubił.  Chodził po korytarzach sam jak palec cały czas smutny. Nie musze ci tego tłumaczyć bo doskonale wiesz dlaczego. Harremu było go żal więc chciał się z nim zaprzyjaźnić i na początku trochę mu się narzucał. Gdy go poznałam byli już dobrymi przyjaciółmi. Wciągnął go do drużyny piłkarskiej i kiedyś słyszał jak śpiewa pod prysznicem po treningu. I tak właśnie Liam jest w zespole razem z Harrym i Nilem. No i stał się popularny.
- Kim?
- Taki farbowany blondasek. Zawsze się koło nich kreci. Harry, Louis, Liam i Nil tworzą paczkę przyjaciół od kad. pamiętam. Niella poznał na treningach piłki nożnej. I też słyszał jak śpiewa pod prysznicem. Nie powiem ale to lekko przerażające.
- No trochę. - Powiedziałam przesadnie.
- A Olu przyszedł za nim do tej szkoły, bo podobno nie mógł żyć bez swojego przyjaciela. Słyszałam ploty, że nie do końca to taka przyjacielska miłość ale ma niby dziewczynę więc nie mam pojęcia. Btw nigdy mnie nie lubił więc może coś w tym jest.
- To jakiś cyrk. Już mnie chyba nic nie zdziwi.
- Poczekaj, jeszcze całe życie przed tobą. – Oparłam się o ścianę i odrzuciłam głowę do góry. Nie mogę uwierzyć własnym oczom i uszom.
- Chcesz iść na ten koncert? – Zapytała niespodziewanie.
- W takim stanie? – Zapytałam retorycznie i uniosłam brwi.
- do piątku wrócisz do formy na luzie. – Mina Nel gwałtownie zmieniła się z wesołej w zaniepokojoną. Odwróciłam się aby zobaczyć co było tego powodem. W naszym kierunku jak burza podążał Zayn. W jednej ręce trzymał jakąś kartkę a drugą miał zaciśnięta w pięść. Wyglądał na bardzo wkurwionego. Szybko przeszedł koło nas nawet nas nie zauważając. Wiedziałam, ze to nie zwiastuje niczego dobrego.
- Cholera ale będzie dym. – Powiedziała poważnie Nel.
- Co go ugryzło? – Nelsni patrzyła na mnie zaniepokojona i zdezorientowana.
- Nie wiem. Chodź, musimy to natychmiast sprawdzić. – Dziewczyna szybko złapała mnie za reket i zaczęła ciągnąć w kierunku w którym pobiegł Zayn zapominając o mojej kontuzji.
- Nie tak szybko! – Krzyknęłam bo nie mogłam nadążyć.
- Nie mamy czasu, pospiesz się!




Przepraszam za błedy ale jeszcze nie edytowałam! Kisski! <3
I sorki za takie opóznienie ale nie miałam pomysły na zakonczenie. :P

środa, 13 lipca 2016

Rozdział 9

~ Musimy uciekać! ~ 


Zayn


- Uciekaj! - Krzyknął chłopak. Zatrzymałem się, aby na niego spojrzeć. Obaj dyszeliśmy nie mogączłapać tchu. Byłem wykończony. - Pospiesz się! Oni nas zabiją! - Wiedziałem, że powinienem go posłuchać, ale płacz dziecka wydobywający się z oddali mi na to nie pozwolił. Mimo protestów przyjaciela pobiegłem w stronę, z której on dobiegał. Nie mam pojęcia jak się tu znaleźliśmy i kto nas gonił. Teraz było to nieistotne. Nie mogę pozwolić, aby temu maleństwu stała się krzywda. Biegłem ile sił w nogach. Pot oblewał mi czoło. Byłem w lesie. Blask księżyca odbijał się od liści drzew pokrytych rosą. Odgarniałem gałęzie i pajęczyny sprzed oczu i biegłem dalej. Pokaleczone dłonie już dawno pokryła krew i brud. Płacz stawał się coraz donośniejszy. Las był ciemny i zimny. Odwróciłem na moment głowę, aby sprawdzić czy ktoś mnie nie śledzi. Nie zobaczyłem nikogo. Mój oddech stawał się coraz płytszy i brakowało mi sił. Mimo to nie poddałem się. Wiedziałem, że jestem już blisko. Musze je uratować. Muszę zdążyć! Byłem już na skraju lasu. Przede mną rozciągała się zielona polana. Blask księżyca opadał na płaczące niemowlę na jej środku. Oszołomiony, czym prędzej do niego podbiegłem. Byłem blisko. Dzielił nas tylko metr, gdy dziecko przestało płakać. Zdyszany upadłem na kolana. Dotknąłem jego policzka. Był lodowaty. Niemowlę nie ruszało się. Sprawdziłem czy oddycha. Wtedy dotarło do mnie to, co się stało. Było martwe. - Nie to niemożliwe! Przecież sekundę temu płakało. Obudź się! - Powiedziałem zrozpaczony. Potrząsnąłem nim. Bez skutku. Zimny pot oblał moje plecy a wiatr przyprawił mnie o dreszcz. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Podjąłem próbę reanimacji. Na marne. Dziecko było już sztywne i coraz zimniejsze. Wziąłem zawiniątko w ramiona. Przytuliłem do piersi i kołysałem, aby dać mu trochę ciepła. Może nie jest jeszcze za późno? Dlaczego nikt nie chciał mi pomóc?! Krzyczałem o pomoc, ale nikt mnie nie słyszał. Łzy spływały po moich policzkach. Nie zdążyłem! To moja wina! To ja je zabiłem. Ono na to nie zasłużyło! Klęczałem po środku polany z dzieckiem w ramionach. Rozpaczliwie wołałem o pomoc ale Byłem sam. Tylko ja i cicha noc. Księżyc oświetlał postać, która dławiła się własnym płaczem. To byłem ja. Byłem mordercą. Zacisnąłem mocniej palce na materiale, w który owinięte było dziecko. Nie miałem już siły. 

Otworzyłem oczy. Poczułem, że leże na miękkim materacu w swoim łóżku. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zapaliłem nocną lampkę. Położyłem dłoń na nagim rozgrzanym torsie z trudem łapiąc oddech. Klatka piersiowa unosiła się w szybkim tępię. To już trzeci raz w tym miesiącu. Czułem, że opadam z sił. Emocje nadal targały moim ciałem. Złapałem za włosy na głowie i mocno za nie pociągnąłem. Ten koszmar nigdy się nie skończy. Wspomnienie wypaliło dziurę w moim mózgu do końca życia. Chyba nigdy się od tego nie uwolnię. Przetarłem oczy dłonią, po czym wypuściłem głośno powietrze z ust. Resztkami sił podniosłem się z łózka. To nieprawdopodobne, że sam sen może pozbawić mnie wszystkich sił. Ciało miałem pokryte potem, co przyprawiło mnie o dreszcz, gdy bose stopy zderzyły się z zimną podłogą. Ze spodni lezących na krześle wygrzebałem paczkę papierosów i zapalniczkę. Trzęsącymi rękoma otworzyłem okno. Nachyliłem się nad parapetem i zaciągnąłem świeżego powietrza. Zimny wiatr pokrył moje ciało, ale nie przeszkadzało mi to. Potrzebowałem tego. Trzęsącymi palcami odpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się i od razu poczułem ulgę. Tego mi było trzeba. Miałem w dumie to, że zaraz matka może wejść i zrobić awanturę, ze palę. Musiałem odreagować. Te sny mnie kiedyś wykończą. Obserwowałem jak dym rozpuszcza się w powietrzu. Dlaczego ta sprawa nie daje mi spokoju? Może powinienem iść do psychologa? Ale nie jestem żądną cipą. Sam sobie poradzę. Musze. Zaciągałem się papierosem. Obserwowałem krajobraz za oknem. Miasto spowiła ciemność. O tej porze wszystkie lampy były dawno zgaszone. Od mokrego asfaltu odbijał się srebrny blask księżyca. Papieros dopalał się w moich ustach. Głowa pulsowała od nadmiaru myśli. Czy istnieje lekarstwo, które wyleczy mnie z przeszłości? Czy jest coś, co pozwoli zapomnieć? Wszyscy wokoło obserwują innych, oceniają, ale nie wiedzą, co siedzi im w głowach. Nie maja pojęcia, że każdy spotyka się z problemami. Każdy posiada coś, co nie pozwala mu zasnąć. Wyrzuciłem peta za okno. Może nikt z rodziny go nie zauważy. Zamknąłem okno i położyłem się do zimnego już łóżka.


~Lilly~



...Nie jestem pewna czy po kilku dniach znajomości z kimś można traktować kogoś jak przyjaciela. Jednak wyjawienie sobie sekretów niewątpliwie nas do siebie zbliżyło i zbudowało coś, co nazywa się zaufaniem. Czas pokaże czy było warto, ale w tym momencie nie żałuje, że wyjawiłam jej swoje sekrety. Tak wiem, nie powinnam zatajać tego, ze Liam to mój brat, ale nie wiem czy Nel nawet go zna. To może pozwoli unikać go tak ja robiłam to wcześniej. Sprawa z Zaynem nie daje mi spokoju. Wiem, że nie powinno mnie to interesować, bo nie zamierzam wchodzić mu w drogę. Mam nadzieje, ze nigdy nie dowie się, kim jestem. Nie ważne, że Nel mówi, że się zmienił. Osobiście uważam, że jest straszniejszy niż wcześniej. Teraz zmężniał i zapuścił zarost, urósł. Wtedy był jeszcze gówniarzem. Nic dziwnego, ze, gdy przechodził korytarzem go nie poznałam. Podczas mojej nieobecności wiele się zmieniło. To było do przewidzenia, ale nie sądziłam, że zmiana będzie aż tak duża. Jedyne, co nie uległo zmianie to Jessica. Nadal rządzi tą szkołą i przyprawia o dreszcze nawet woźną. Nie istnieje eliksir, który sprawi, że ta wiedźma się zmieni. Suka zawszą nią będzie. Pomimo nadziei jestem pewna, ze, gdy dowie się, kim jestem nie pozwoli mi w spokoju ukończyć tego przeklętego liceum.


Zamknęłam pamiętnik i schowałam głęboko pod łózko. Za moment musiałam wyjść do szkoły więc szybko się spakowałam i zeszłam na dół. Rodzice byli już w pracy więc zamknęłam drzwi na klucz, włączyłam alarm przeciwwłamaniowy, który mój przezorny tata zamontował już następnego dnia po przybyciu. Dziwne, że nie ogrodził domu kolczastym drutem. Widocznie nie zdążył. Po kilu minutach męczenia się z alarmem, którego nie mogłam uruchomić wreszcie skierowałam się w stronę przystanku. Musiałam przyśpieszyć, bo zostało mi mało czasu. Niestety wiatr wiejący w moim kierunku mi tego nie ułatwiał. Na przystanku było kilka osób. Jako rasowy leń miałam nadzieje na jakieś wolne miejsce w autobusie, więc gdy tylko przyjechał wepchałam się, jako pierwsza do pojazdu i zajęłam pierwsze wolne miejsce.Całą drogę zastanawiałam się, co dziś czeka mnie w szkole. Nel napisała, że czeka na mnie na parkingu wiec, gdy wysiadłam z autobusu szybko udałam się w jej stronę. Dostrzegłam ją z daleka. Ubrana była nienagannie i elegancko. Pomimo panującej pogody ubrała spódnicę, która sięgała jej prawie do kolan.
- Kobieto, nie jest ci zimno? - Zapytałam zdziwiona.
- Hej Nelsi miło cię widzieć! Hej Lilly, ciebie też. Cóż za miłe powitanie! - Powiedziała z sarkazmem.
- Bardzo śmieszne. Pytam z troski o ciebie. Ja zamarzam. - Wytłumaczyłam się i uścisnęłam dziewczynę na powitanie, co odwzajemniła.
- Powiedzmy, że to kwestia przyzwyczajania albo po prostu jestem tak gorąca, że nie potrzebne mi szalik i długie spodnie w taką pogodę. - Powiedziała jakby było to oczywiste. Strzeliłam mentalnego face palma i wybuchnęłam śmiechem. Po czym spotkałam się z karcącym spojrzeniem dziewczyny.
- Ta jasne. To na pewno to drugie. - Odpowiedziałam nadal się śmiejąc. Po chwili Nel dołączyła do mnie. Z uśmiechami na twarzy ruszyłyśmy w stronę drzwi wejściowych. Maszerowałyśmy w ciszy, co spowodowało, że wśród fali śmiechów grupki chłopaków rozpoznałam ten, który należał tylko do jednej osoby i znałam go tak dobrze jak własną kieszeń. Liam.
Przeklęłam w myślach. Zdziwiło mnie to, co zobaczyłam. Na schodach prowadzących do szkoły stało kilku chłopaków. Jeden opierał się o barierkę, drugi stał odwrócony w naszą stronę tyłem, więc nie mogłam dostrzec jego twarzy. Jego łokieć również był podparty o metalową rurkę. Wysoki, szczupły chłopak śmiał się również z nimi klepiąc Liama przyjacielsko po plecach. Mając wciąż w głowie incydent z pierwszego dnia szkoły to gdyby nie brązowe loki próbujące wydostać się spod zielonej beanie nie powiedziałbym, że jest to Harry. W ich towarzystwie wydawał się być całkiem inny. Być może Pack miała rację, Kątem oka zauważyłam, że ona również nie cieszy się z tego spotkania. Poprawiła płaszcz a twarz próbowała zasłaniać włosami, które nieustannie prowadziły amatorski taniec z wiatrem. Ja natomiast postanowiłam zignorować fakt, że Liam stoi na wprost mnie oddalony o kilkanaście metrów i wystarczyłoby by podniósł głowę do góry, aby mnie zobaczyć. Z tego miejsca miał doskonały widok na cały dziedziniec oraz osoby idące do szkoły. Jednak jak widać był zbyt pochłonięty rozmową z nowymi przyjaciółmi, aby móc mnie zauważyć. Nie ukrywam, ze widząc go śmiejącego i tak radosnego w ich towarzystwie poczułam lekkie ukucie żalu i bólu w sercu. Chyba już wiem, dlaczego zerwał ze mną kontakt. Znalazł sobie nowych przyjaciół. Potwierdził, ze jego gadka o tym, że żałuje i chce odbudować naszą przyjaźń była kłamstwem. Może nie powinnam wyciągać pochopnych wniosków, ale wraz z nim straciłam dużo więcej. Siłą woli nie pozwoliłam łzą wypłynąć na wspomnienie wspólnie spędzonych chwil. Tych złych i dobrych. Zignorowałam ból w sercu, który nasilał się przy każdym spojrzeniu w ich stronę. Było to trudne ze względu na to jak głośno się zachowywali a my byłyśmy coraz bliżej. Gdy byłyśmy coraz bliżej piekielnych schodów wzięłam się w garść. Uniosłam głowę lekko do góry, z trudem powstrzymując się, przed chociaż zerknięciem w stronę brata i maszerowałam po schodach. Zamknęłam umysł na otaczający mnie świat. Cel był jeden: wejść do środka bez konfrontacji z Liamem. Nie odwracałam głowy, zapomniałam o dziewczynie idącej ze mną. Musiałam jak najszybciej znaleźć się w szkole. Byłam w trakcie pokonywania kolejnego schodka, gdy moja stopa zatrzymała się w połowie drogi. Moje ciało zostało momentalnie sparaliżowane blokując wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
- Cześć Lilly. - Gdy nadzieja, że już mi się udało owładnęła moim umysłem stało się to, co się stać nie powinno. Wiedziałam, do kogo należy ten głos i do kogo mówił. Liam. Zamknęłam oczy, aby się uspokoić. Czułam jakby serce miało wyskoczyć mi zaraz z piersi. Bałam się spojrzeć w te brązowe tęczówki i tego, co mogę w nich zobaczyć. Czy uda mi się potem zachować spokój? I jak zareaguje Nel, gdy dowie się, że się znamy, a co więcej jesteśmy rodziną. Jego koledzy milczeli. Nie zauważyłam nawet, kiedy przestali się śmiać. Wzięłam oddech, zacisnęłam usta w cienką linie i powoli wbrew własnej woli odwróciłam głowę w stronę byłego przyjaciela. Nie wiem czy powinnam to robić, ale nie miałam wyboru. Leniwie podnosiłam na niego wzrok wbijać paznokcie w dłoń. Patrzył na mnie przenikliwie jakby starał się czytać mi w myślach. Ja natomiast walczyłam ze sobą, aby pozostać obojętną. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zero uśmiechu zero smutku. Nic. Spojrzałam pustym wzroki w jego oczy. Starała się dać mu do zrozumienia, że zrobił błąd. Chciałam pokazać mu swoją obojętność i złość. Cisza, jaka panowała doprowadzała mnie do szału. Nie odezwałam się. Nie mogłam, nie umiałam. Zapomniałam, że mam język. Czułam na sobie spojrzenia jego kolegów. Mój wzrok skupiony był tylko na nim. Silną wolę odziedziczyłam po ojcu, więc ostatni raz popatrzyłam w oczy Liama, aby następnie obrzucić go pogardliwym spojrzałem. Póżniej z uniesioną głową bez słowa ruszyłam do szkoły.

~ Liam ~
-Lou jesteś takim idiotą. Po co to zrobiłeś?
- Nudziło mi się, więc pomyślałem, że seks telefon to dobry pomysł na zabicie czasu. Nie sadziłem, że ktoś może mnie podsłuchiwać i włączyłem na głośnik. Chyba nigdy nie zapomnę miny mojej mamy, gdy weszła do mojego pokoju. - Wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem. Ten chłopak czasem przerastał samego siebie. Gdy już się trochę opanowałem rzuciłem wzrokiem na osoby podążające do szkoły i wtedy zobaczyłem Lilly. Obudziła się we mnie nadzieja, że może uda nam się porozmawiać. Maszerowała w stronę szkoły razem z Nelsni. Ucieszyło mnie to, że znalazła sobie koleżankę niekoniecznie byłem zadowolony z wyboru. Nie odrywałem od niej wzroku. Chciałem zęby ona również mnie zobaczyła. Gdy była już na schodach niedaleko mnie wyłączyłem się z rozmowy chłopaków. Skupiłem się tylko na niej. Gdy była obok postanowiłem się odezwać.
- Cześć Lilly. - Wtedy tego pożałowałem. Dziewczyna się tego nie spodziewała. Zatrzymała się w pół kroku a ja oczekiwałem w napięciu na to, co się wydarzy. Jak zareaguje? Odpowie, ucieknie, zignoruje? Koledzy posłali mi zdziwione spojrzenie. Nie wiedzieli, do kogo mówię. Nie znali jej. Wszyscy skupili wzrok na mnie, jednak nie dostali żadnej odpowiedzi. Lilly po chwili namysłu powoli odwróciła głowę w moją storne. Nie mogę powiedzieć, że była zadowolona, ze mnie widzi. Wręcz przeciwnie. Starałem się wyczytać coś z jej oczu jednak spotkałem się tylko z obojętnym zimnym spojrzeniem może z nutką smutku. Czego się spodziewałem? Ze rzuci mi się w ramiona i powie, jak bardzo tęskniła. Liam, kiedy ty dorośniesz? Już dawno straciłeś jej zaufanie. Lilly nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Blask w oku, za którym tak tęskniłem przez ostatnie 1,5 roku gdzieś znikł. Nie mogłem wytrzymać dłużej jej spojrzenia. Na moment odwróciłem wzrok. Ona natomiast ostatni raz spojrzała na mnie z pogardą i bez słowa ruszyła przed siebie. Stałem i obserwowałem jak jej sylwetka oddala się coraz bardziej pozostawiając po sobie tylko pustkę i smutek.
- Ooooo.. - Wszyscy jak na zawołanie zabuczeli.
- No stary! - Louis niespodziewanie klepnął mnie w plecy, przez co musiałem zrobić krok do przodu. - Laska dała ci kosza i to w tak pięknym stylu. - Reszta wybuchła śmiechem. - Żałuje, że tego nie nagrałem.
- Widziałem ją kilka razy. Jest chyba nowa nie? Nie sądziłem, że tak szybko będziesz chciał ją wyrwać. - Powiedział Harry nadal się śmiejąc. Ja nadal milczałem i patrzyłem jak Lilly znika za drzwiami.
- To skoro tobie się nie udało, to może ja spróbuje? Zobaczymy, kto jest lepszy w zdobywaniu nowych towarów.
- Niczego nie będziesz próbował Louis. - Powiedziałem surowo.
- Ooo Liam się wkurzył. - Powiedział Niall.
- A to niby, dlaczego? Dała ci jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowana, więc czemu ja mam nie spróbować?
- Zabraniam, bo... - Nie byłem pewien czy powinienem im mówić. Powinienem zachować w tajemnicy, ze Lilly wróciła do naszej szkoły. Ale z czasem i tak wszyscy się dowiedzą. - Zabraniam, bo to moja siostra. - Powiedziałem stanowczo i spojrzałem na niego wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. Chłopak zdziwił się słysząc moje słowa.
- Kim???
- Tym, kim słyszałeś i zabraniam wszystkim wam się do niej zbliżać. - Popatrzyłem na resztę. - Teraz wybaczcie, ale musze iść zajarać. SAM. - dałem nacisk na ostatnie słowa i poszedłem w swoją stronę.

~ Lilly ~

Gdy przekroczyłam próg zerknęłam czy Liam nie idzie za mną a następnie odetchnęłam z ulgą opierając się o ścianę. Przymknęłam oczy, aby się zrelaksować. Byłam z siebie dumna. Nie sądziłam, ze mogę być taka silna i stanowcza w swoich działaniach. Mam nadzieje, ze teraz ten idiota zrozumie, że nic już nie da się naprawić. Chwila ulgi nie trwała długo.
- Możesz mi powiedzieć, co tu się właśnie odjebało? I skąd znasz Liama Payna? - Szatynka stała z założonymi na biodrach rękoma i patrzyła na mnie z miną dającą jasno do zrozumienia, ze czeka na wyjaśnienia. Skierowałam się do swojej szafki, aby się rozebrać i wziąć potrzebne rzeczy. Pytania wylewały się z ust Nel jak wodospad a mi brakowało coraz więcej siły i energii. Nadal milczałam. Lekcje się nawet jeszcze nie zaczęły a ja już miałam dość. Z opresji uratował mnie dzwonek na lekcje. To nie tak, że nie chciałam wytłumaczyć dziewczynie zaistniałeś sytuacji. Po prostu nie miałam na to siły i czasu. Musiałam sobie wszystko uporządkować i przemyśleć.
- Muszę iść. Spieszę się na lekcje. Obiecuje, że wyjaśnię ci to później. - Nie czekając na odpowiedz pognałam pod salę do historii.

Siedząc w ławce nie mogłam skupić się na tym, co mówi profesor. Uczył mnie wcześniej, więc znałam dobrze jego charakter oraz pasje, z jaką nauczał uczniów. Umiał skupić na sobie uwagę i zainteresować słuchaczy. Był jednym z moich ulubionych nauczycieli. Niestety dziś jedna myśl nie dawała mi spokoju. Skupiłam wzrok na postaci profesora, aby dać mu do zrozumienia, że go słucham. Rzeczywistość była inna. Myślami byłam daleko od pierwszej wojny światowej. W głowie wciąż miałam widok Liama otoczonego przez grupkę znajomych. Rozmawiającego i tak swobodnego w ich towarzystwie. Bez wątpienia tworzyli paczkę zgranych przyjaciół. Był to dla mnie nowy widok, wręcz niespotykany. Wcześniej Liam miał tylko mnie. Był cichy i nieśmiały. Często wolał uciec w kąt i się nie wychylać. Doskonale pamiętam jak nie przyznał się na początku, że jest moim bratem w obawie przed Malikiem i Jessicą. Poza mną nie miał żadnych znajomych. Na nasze 16 urodziny nie przyszedł nikt poza nami. Oboje byliśmy odludkami. Nie ma, co ukrywać. Teraz wracam i widzę, że dużo się zmieniło. Liam nie jest już aspołeczny i zepchnięty na margines tej szkoły. Śmiem twierdzić, że jest teraz duszą towarzystwa. Imprezy, na których jak widać się nie oszczędza, dziecinne wybryki, pewność siebie. Grzywka opadająca na czoło zmieniona w przystrzyżone na bokach z zaczesanymi do góry na środku włosami, modne ubrania. Ten widok robi wrażenie. Co się stało ze starym Liamem? Nic dziwnego, że go nie poznaliśmy. Minęło 1,5 roku. Jak widać czas robi swoje? Ciekawa jestem, co spowodowało w nim taką zmianę i jak to możliwe, że nagle zyskał taką aprobatę wśród rówieśników. Zawsze uważał, że jest o jeden poziom nad nimi. Być może mówił tak, aby wytłumaczyć brak akceptacji z ich strony. Nie spodziewałam się tego, co dziś zobaczę. Może powinnam się cieszyć, że znalazł przyjaciół, ale przykro, że zapomniał o mnie. Teraz wiem, dlaczego przestał się odzywać. Nie potrzebne mi już żadne jego tłumaczenia. Wszystko stało się jasne. Zmienił się. Znalazł przyjaciół a ja przestałam być mu już potrzebna. Nie spodziewał się jednak, że znów się spotkamy. Gdy dzwonek oznajmił koniec lekcji wyszłam z sali. Nel wysłała mi sms czy spotkamy się na przerwie obiadowej na stołówce. Nie miałam wyboru, więc się zgodziłam. Nie mogę jej unikać całe życie. Czas stawić czoło odpowiedzialności. Muszę tylko upewnić się, że nie będzie z nami Zayna. Gdy nadeszła pora Obidowa skierowałam się w wyznaczone miejsce. Wzięłam swój posiłek i ruszyłam w poszukiwaniu stolika, przy którym siedziała Nel. Nie musiałam szukać żeby wiedzieć, że zajmuje moje miejsce sprzed 1,5 roku. Stolik oddalony od reszty obok śmietnika. Idealne miejsce dla marginesu tej szkoły. Nie czułam się w nim obco, bo nikt nie zwracał na mnie wtedy uwagi. Stolik elity był oddalony od mojego. Nel rozsmakowywała swój posiłek tymczasem ja zajęłam miejsce naprzeciw niej skąd miałam dobry widok na stolik popularsów.
- Hej.
- No wreszcie. Myślałam, że zapadłaś się pod ziemie.
- Przepraszam, ale potrzebowałam chwili do namysłu.
- A ja potrzebuje wyjaśnień. - Powiedziała szybko a usta złożyła w cienką linie. - Skąd znasz Liama?- Wypuściłam powietrze z ust, bo nie sądziłam ze to pytanie tak szybko zapadnie.
- Liam to mój cioteczny brat. Siostra rodzona mojej mamy to jego mama. - Obserwowałam reakcje Nel.  Wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta ze zdziwienia.
- Ccooo? Żartujesz sobie? Czemu mi nie powiedziałaś!? - Wyraziła pretensje.
- To dość bolesny dla mnie temat. - Spuściłam wzrok, bo wiedziałam ze nie jest to dobre wytłumaczenie.
- Bolesny?! A myślisz ze to, co ja ci powiedziałam nie było dla mnie "bolesne"? - Powiedziała z irytacją.
- Przepraszam. Zaraz ci to wytłumaczę.
- No ja mam nadzieje. - Po 20 minutach Nel wiedziała już wszystko. Potok słów wylewał się z moich ust. Nie sadziłam, że aż tak potrzebowałam komuś o tym powiedzieć. Jak widać od razu powinnam to zrobić. Wylałam wszystkie swoje pretensje i żale skierowane w storn Liama na nią a ona jedynie zmieniła wyraz swojej twarzy od szoku po złość i smutek.
- Przyznam, że mogłabym się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Liam jest teraz całkiem innym człowiekiem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile rzeczy się zmieniło przez czas twojej nieobecności. Przyznam, że gdy go poznałam był nieśmiały i nie dogadywał się z Zaynem i Jessicą najlepiej, ale Harry i Lou bardzo go lubili, więc to oni pomogli mu zdobyć popularność.
- Popularność? - Zmarszczyłam brwi.
- Nie wierzysz? Sama zobacz, kto siedzi przy stoliku dla elity. - Popatrzyła na mnie z uniesiona brwią.
- O kurwa.. - To było jedyne, co byłam wstanie powiedzieć po zobaczeniu Liama siedzącego wśród popularsów. Ludzi, którymi zawsze gardził i hejtował. Co więcej czuł się tam dobrze? Było to widać. - Nie mogę w to uwierzyć.
- A jednak, mówiłam. Ta szkoła przeszła ogromna rewolucję. Liam już nie jest nic nie znaczącym pionkiem. Teraz to on rozdaje karty.
- Ale jak to się stało?
- To dłuższa historia. Teraz niestety nie mamy już czasu bo zaraz kończy się przerwa. Ale wrócimy do tej rozmowy. - Lekko oszołomiona tym czego się dowiedziałam poszłam pod klasę. Widziałam, że Li ma nowych znajomych ale nigdy nie spodziewałam się ze wkupi się w łaski popularsów a przede wszystkim będzie się kolegował z Jessicą. Wyzbyłam się smutku po stracie naszej przyjaźni. Teraz zastąpiła go złość i żąda zemsty. A to kawał chuja. Widzę co było ważniejsze ode mnie. Jeżeli jakaś nutka nadziei i chęci na wybaczenie mu kiedyś we mnie drzemała teraz została bezpowrotnie zabita az po korzenie. Koniec litości i płaczu. Posunął się o krok za daleko. Przyjaciele Jessici są moimi wrogami i to nigdy się nie zmieni. Payne jest na straconej pozycji. Od dziś to mój wróg numer jeden. A wszystkie szanse na odbudowę naszej dawnej przyjaźni przepadły.

Gdy lekcje się skończyły razem z Nel ubierałyśmy się aby móc wreszcie opuścić to przeklęte miejsce.
- Co robisz dziś wieczorem? - Zapytała Nel gdy zapinałam kurtkę.
- Nie mam nic w planach. Czemu pytasz?
- Może masz ochotę wyskoczyć dziś wieczorem do klubu? - Zamknęła swoją szafkę i otuliła się płaszczem.
- Do klubu? Nie wiem co na to moi rodzice. Tata jest przeciwnikiem tego typu rozrywki. - Wywróciła oczami.
- Bez przesady, nie mogą trzymać cię w domu jak w więzieniu.
- Przypominam, że jestem niepełnoletnia. - Skrzyżowałam ręce na piersi.
- O to się nie musisz martwić. Uwierz mi. - Posłała mi cwaniacki uśmieszek. Jednak widząc mój brak zaangażowania zmieniła wyraz twarzy. - Nie przekonasz się dopóki nie spróbujesz. Może pozwolą ci iść. Odwiozę cię potem do domu.
- No nie wiem... Spróbuje ale niczego nie obiecuje.
- To super! Jak wrócisz do domu to zapytaj od razu i daj mi odpowiedz. Musze mieć czas się przygotować. - Powiedziała ucieszona w przeciwieństwie do mnie. Nie miałam ochoty dziś na klubowanie. - Muszę już iść bo Zayn na mnie czeka. - Spojrzałam na nią pytająco. - Odwozi mnie do domu. Bo ma po drodze. Chyba nie musze pytać czy chcesz jechać z nami.
- Absolutnie. Poza tym tata miał mnie odebrać. - Wtedy mnie olśniło. Szatynka już wychodziła lecz ją powstrzymałam. - Poczekaj. Zayn ma po drodze czyli istnieje możliwość że mieszka niedaleko mnie. Na jakiej ulicy dokładnie mieszka? - Musiałam się upewnić, że nie wpadnę na niego kiedyś przypadkiem idąc gdzieś.
- Ulicę dalej niż moja. Silky Road tak dokładnie. - Chyba zrozumiała o co mi chodzi. - Nie martw się twoja jest w drugą stronę. On nigdy tamtędy nie jeździ bo jedzie w przeciwnym kierunku. Prawdopodobieństwo, że na siebie wpadniecie jest bardzo małe. - Odetchnęłam z ulgą i położyłam rękę teatralnie na piersi.
- Twoje słowa są dla mnie jak lekarstwo. - Zaśmiała się.
- nie dygaj. Lecę. - Ucałowała mój policzek i więcej już jej nie widziałam.

 Po powrocie do domu postanowiłam od razu zapytać rodziców o wyjście.
- Mamo, mam małe pytanko. - Siedziałam przy stole i obserwowałam jak ta chrząta się po kuchni.
- No mów. - Ręce trzęsły się lekko ze zdenerwowania. Teraz albo nigdy.
- Mogę wyjść dziś do klubu z koleżanka? - Powiedziałam na jednym wydechu. Mama zaprzestała swoich prac i spojrzała na mnie. Nie mogłam odgadnąć czy jest zła zaskoczona czy zadowolona.
- Do klubu? We dwie? Nie sądzisz że to mało odpowiedzialne? - Spuściłam głowę w geście rezygnacji.
- Będę ostrożna. Obiecuję.
- Co to za koleżanka?
- Poznałam ją pierwszego dnia szkoły i od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Powiedziała, że mnie odwiezie wiec nie Bede się obijać nocnymi autobusami. Proszęęę. - Powiedziałam błagalnie patrzać jej w oczy.
Zmarszczyła jedynie czoło i zastanawiał się co ma zrobić.
- jeżeli tata się zgodzi możesz iść ale musimy ustalić kilka zasad. - Mój zapał momentalnie opadł. Teraz jestem już na straconej pozycji. Ten człowiek prędzej wyśle mnie do szkoły przetrwania do jakiejś dżungli niż pozwoli wyjść do klubu z koleżanką.
- Pogadam z nim.
- Pogadasz z nim? - Powiedziałam zdziwiona a na usta wkradł mi się uśmiech.
- Tak, porozmawiam ale niczego nie obiecuje. - Ucieszyłam się w duchu. - Teraz pomóż mi podać obiad.

Kilka godzin później szykowałam się już do wyjścia. O 21 miała przyjechać Nelsi i razem miałyśmy jechać do klubu. Niestety musiałam puść na ugodę z rodzicami i przystać na ich warunki. Dlatego też zawozi nas mój tata który nie przewidywał innej opcji, ponieważ "gdy będziesz w niebezpieczeństwie nie Bede wiedział gdzie jesteś". Ma jakiegoś bzika na punkcie ostatnich zamachów terrorystycznych ale pracując w wojsku jest związany ze zwalczaniem min. terroryzmu. Dodatkowo mam odbierać każdy telefon i dzwonić gdy będzie coś nie tak, nie zostawiać picia na blacie itp. Tradycyjna rodzicielska pogadanka. W domu mam być niestety max na 1.  Cud, że się zgodzili na to wyjście nie znając Nel. W tym momencie usłyszałam dźwięk domofonu chwilę potem drzwi zostały otwarte i śmiem zgadywać, że rodzice postanowili przeprowadzić mini przesłuchanie. W pośpiechu zaczęłam szukać balerin gdzieś w walizce której "nie zdążyłam" jeszcze rozpakować. Nie moja wina, ze jestem taka leniwa. Po kilku dłuższych minutach schodziłam już na dół. Rodzice prowadzili o dziwo miłą pogawędkę z dziewczyną. Ta miło się uśmiechała. Mama również była zadowolona. Zrobiła na niej dobre wrażenie za co mentalnie przybiłam sobie piątkę.  Uśmiechnęłam się do niej na powitanie na co odpowiedziała tym samym.
- Gotowa?
- Chyba tak. - Założyłam kurtkę i swój kolejny cel obrałam drzwi wyjściowe.
- Dbaj o siebie. Nelsni nie spuszczaj jej z oczu. - Powiedziała z troską mama.
- Obiecuję, że punkt 1 będzie cała i zdrowa szykowała się do spania.
- Trzymam za słowo. - Powiedział tata. -Teraz chodźmy.

Gdy opuściłyśmy samochód taty zimny wiatr sprowadził mnie na ziemie. Nel pociągnęła mnie za rękę w nieznanym kierunku.
- Do którego klubu idziemy? - Odwróciła się do mnie z ogromnym uśmiechem na ustach,
- Do którego chcesz maleńka.
- Wariatka. - Zaśmiałam się. Jednak miała racje. Ona w 10cm szpilkach, ja w balerinach. Wyglądałam jak krasnoludek. Dziewczyna mocno trzymała mnie za dłoń gdy przeciskałyśmy się miedzy ludzmi stojącymi w kolejce do różnych klubów. Nie wiedziałam gdzie idziemy ale zdałam się na nią. Wiatr wiał a ulica była zapełniona ludźmi którzy tak jak my chcieli spędzić początek weekendu w dyskotece. Czułam się nieswojo obserwując inne dziewczyny. Śliczne, szczupłe z długimi włosami w pięknych sukienkach lub spódniczkach na 10 cm szpilkach które dodawały im seksapilu. Wyglądałam przy nich jak dziwadło. Buty bez obcasów, skromna spódniczka, biała koszula i proste włosy. Wyglądałam słodko nie kobieco. Moja koleżanka idealnie wpasowała się w standardy wyznaczone przez te dziewczyny. Długie loki falowały przy każdym jej ruchu, stukot szpilek towarzyszył jej przy każdym korku gdy pewna siebie z uśmiechem szybko mijała ludzi od czasu do czasu obdarzając obcych mężczyzn niezobowiązującym uśmiechem. Niespodziewanie się zatrzymała przez co zaliczyłam zderzenie z jej plecami. Przeczytałam szyld wiszący nad wejściem do klubu.
- Nie ma mowy.
- Co? Dlaczego? - Odpowiedziała zdziwiona a jej humor uległ zmianie.
- Mówiłam, ze chce trzymać się z daleka od Malika a ty przyprowadzasz mnie do klubu jego ojca? - Nie wiem co jest z nią nie tak i czego nie zrozumiała.
- Skąd wiesz, że to jego klub?
- Przecież mieszkałam tu prawie rok. - Strzeliłam mentalnego face palma i spojrzałam na Nel wymownie.
- A no tak. - Pokiwała głową. - Ale nic się nie martw. Zayna nie ma w mieście. Przyrzekam, więc się nie spotkacie. Poza tym to jest jednany porządny klub gdzie wpuszczą cię w tym wieku.
- Ciekawe jak skoro jest od 18? - Zapytałam retorycznie i skrzyżowałam ręce na piersi. Ludzie stojący w kolejce dziwne na nas zerkali. Podkreślając fakt, że nawet w niej nie stałyśmy.
- Głuptasie, twój wiek nie ma znaczenia jeżeli jesteś bliską przyjaciółka syna właściciela. - Puściła mi oczko i uśmiechnęła się cwaniacko. Chwilę później ciągnęła mnie za rękę w stronę bramek ignorując kolejkę i zdenerwowanych ludzi. Nie zdążyłam nawet zareagować bo szatynka witała się już z ochroniarzem szepcząc mu cos do ucha. Musieli znać się już długo bo zachowywali się bardzo swobodnie i bez problemu weszłyśmy do środka. Nie zostałyśmy poproszone nawet o sprawdzenie dowodów. Klub był pełny i było duszno ale nie przeszkadzało mi to. Muszę przyznać, że wnętrze robiło wrażenie. Kolorowe światła i luksus. Jednak wszystko użyte ze smakiem.
- Mówiłam ci dlaczego ten klub jest najlepszy?
- Bo wpuszczają się za darmo i nie ważne z kim? - Zapytałam retorycznie.
- To jedna z zalet. Tylko tu dostaniemy drinki za darmo i to te z najwyższej półki. - Jak na zawołanie pociągnęła mnie w stronę baru? Wysoki blondyn obsługiwał klientki.
- Jak to za darmo? - Nie musiałam poznawać odpowiedzi gdy zobaczyłam jak Nel wspina się na bar aby następnie złożyć pocałunek na ustach barmana. Czyli wszystko jasne. A myślałam ze dziewczyna jest typem samotnika i nadal opłakuje stratę Harrego.
- Lilly to mój chłopak Tom, Tom to moja nowa koleżanka Lilly. - Tom patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami i obdarzył mnie szerokim uśmiechem aby następnie wyciągnąć w moją stronę rękę i się przywitać. Lekko onieśmielona odwzajemniłam gest. - Teraz już znasz odpowiedz na swoje pytanie.
- Miło mi cię poznać. Nel nigdy nie przyprowadza ze sobą znajomych. Teraz nie będę musiał już jej tak pilnować. - Powiedział i dźgnął dziewczynę w żebro.
- Ej! Przecież zawsze jestem grzeczna. - Oburzyła się.
- To co wam podać? - Zignorował jej odpowiedz i zaśmiał się nerwowo.
- Coś dobrego.
- I słodkiego. - Dodałam.
- I mocnego.
- I jakiego jeszcze? - Zaśmiał się. - Coś wymyśle. Poczekajcie moment. - Chłopak się oddalił a ja postanowiłam wykorzystać ten moment aby podpytać o niego Nelsni.
- Nie mówiłaś, że masz chłopaka.
- To miała być niespodzianka. Poza tym wybieram ten klub żeby mieć go na oku. Zobacz ile dziewczyn się koło niego kręci. - Obie rzuciłyśmy okiem na bar i przyznałam jej rację.
- Jak się poznaliście?
- To długa historia. Weźmiemy drinki i co opowiem.
- Gotowe. - Odwróciłyśmy się do źródła dźwięku.
- Dziękujemy kochanie.
- Nie ma za co. Bawcie się dobrze a ja wracam do pracy. - Następnie Nel objęła jego szyje i złożyła na jego ustach trochę za długi pocałunek. Dla mnie byłoby to zbyt krępujące. Chłopak uśmiechnął się, smyrgał koniuszek jej nosa palcem i odszedł z uśmiechem do czekających klientów.
Zajęłyśmy pierwszą wolną kanapę z widokiem na bar. Przypadek? Nie sądzę. Spróbowałam drinka i okazał się być naprawdę smaczny. Było go zdecydowanie za dużo więc wypicie go zajmie mi min pół h po czym skończy się wizytą w toalecie.
- To opowiadaj. - Spojrzałam wymownie na dziewczynę maltretując w zębach słomkę.
- Mówiłam ci, że gdy trafiłam do szpitala jedyną osobą która mnie odwiedzała Był Zayn. - Pokiwałam głową, bo pamiętam ten wątek. - Gdy wróciłam już do dobrej formy postanowił wyciągnąć mnie z towarzyskiego dołka i siłą wyciągał z domu. Klub jego ojca był najlepszym rozwiązaniem bo po pierwsze: Wpuścili mnie a byłam niepełnoletnia, po drugie dostawaliśmy drinki za darmo i po trzecie jest tu dużo ludzi. Oczywiście pierwsza wizyta nie była moją ulubioną bo oboje się spiliśmy. Ja z żalu on ze złości na wszystkich wkoło do tego zaczynały się wtedy jego problemy z Jessicą i przestało im się układać. Wtedy poznałam Toma. Stał za barem jak dziś. - Słuchałam uważnie dziewczyny co jakiś czas pijąc napój i wciąż niedowierzałam. Zayn był w stanie komuś pomóc? Wyciągnąć go z dołka? Przecież sam zepchnął mnie na samo dno. - Pojawiałam się z Zaynem w klubie co tydzień i z czasem zaprzyjaźniałam się z Tomem. Później nasza relacja obrała inny kierunek. Początkowo się przed tym wzbraniałam ale Zayn wciąż powtarzał mi ze czas ruszyć dalej. Jak Harry który ku naszemu zdziwieniu w bardzo szybkim czasie po rozstaniu Jessici z Zaynem przyjął ją w swoje ramiona? Ale to już wiesz. I wtedy przyszedł ten moment, że znów schlaliśmy się do nieprzytomności. - Zaśmiała się - jednak tym razem ja ze złości na Harrego a Zayn z żalu po rozstaniu z Jessicą. Wtedy tez pod wpływem emocji i oczywiście procentów poczyniłam kilka kroków dalej dzięki czemu teraz jestem z Tomem w związku. I takie to nasze love story. - Dziewczyna uśmiechnęła się i tym optymistycznym akcentem skończyła swojego drinka i opowieść.
- Zaskakujące jest to o czym mówisz.
- Chodzi o Zayna? Sama przyznam, że trudno mi było uwierzyć w to co o nim mówiłaś. Wbrew pozorom był jedyną osobą która okazała mi tyle serca i wsparcia w najtrudniejszym okresie mojego życia.
- Jak widać Zayn ma dwie twarze. - Odstawiłam pustą szklankę na stolik. Szatynka była lekko zmieszana i nie wiedziała co odpowiedzieć. - Chodźmy tańczyć. Przyszłyśmy się tu bawić a nie rozmyślać o Zaynie.
Chwilę później znalazłyśmy się w tłumie ludzi i bawiłyśmy się w rytmie muzyki puszczanej przez dj'a. Wyrzuciłam z głowy Liama, Zayna i całą resztę. Dziś chciałam bawić się i niczego nie żałować. Co jakiś czas składaliśmy wizyty Tomowi aby odpocząć i ugasić pragnienie. Żadna wizyta nie obyła się bez obdarowania przez Nel Toma pocałunkiem. Miedzy tą dwójką była chemia. Czas mijał szybko. Niestety gdy w klubie było najwięcej ludzi a impreza trwała w najlepsze musiałyśmy się już zbierać. Zmęczone i lekko wstawione stałyśmy przed klubem czekając na kierowcę. Nogi bolały mnie niemiłosiernie a zimny jesienny wiatr podwiewał mnie z każdej możliwej strony. W duchu modliłam się żeby nasz transport przyjechał lada moment. Czułam jak zamarzają mi stopy. Nel również nie czuła się lepiej. Przestawiała nogę na nogę trzęsąc kolanami z zimna.  Jedyny plus był taki, ze nie padało.
- Gdzie on jest?! - Szatynka wyraziła swoją irytację. Wciąż przeskakiwała z nogi na nogę aby dodać sobie odrobiny ciepła, jednak szpilki jej tego nie ułatwiały. Poza tym wyglądała dość komicznie. Makijaż już nie tak idealny a po lokach ślad dawno zaginął. Ludzie krzątali się po klubowej ulicy. Niektórzy tak jak my czekając na taksówkę inni dopiero zmierzając do klubu. W tym momencie żałowałam że nie założyłam grubszych rajstop lub jeansów. Czułam jak krew zamarza mi w zyłach. Ręce miałam głęboko schowane w kieszeni płaszcza. Obserwowałam jak Nelsni nerwowo chodzi po chodniku i non stop sprawdza telefon który nadal milczał. - Powinien być tu 10 minut temu. Mówiłam temu idiocie, że musze odstawić cię do domu punkt 1 i ani minuty dłużej.
- To nie wracamy taksówką?
- Co? - Powtórzyłam pytanie. - Nie. Ustaliłam z bratem, ze nas odbierze ale jak widać na nim nie można polegać. Mogłyśmy wziąć ta taksówkę. Jak za 5 minut się tu nie pojawi to się spóźnisz.
- Przeżyje.
- Ty może tak ale co do mnie to pewności nie mam. - Próbowała być poważna ale i tak uśmiech wdarł jej się na usta. W tym momencie zatrzymał się koło nas nieznajomy samochód. Szybko odsunęłam się w bezpieczną odległość lekko wystraszona. Kto wie czy to nie jacyś porywacze/gwałciciele? - O nie! To są jakieś kpiny! - Krzyknęła blondynka odwracając moją uwagę od pojazdu. Posłałam jej pytające spojrzenie. - Ja z nim nie jadę! - Wskazała palcem na samochód. Po chwili szyba od strony pasażera zaczęła się odsuwać. Gdy zobaczyłam znajomą twarz brata Nel uspokoiłam się i odetchnęłam że nic nam nie grozi. Nie moja wina, że jestem wychowana w ten sposób, ze nigdzie nie powinnam czuć się bezpiecznie. Dzięki tato!
- Wsiadacie czy nie? - Powiedział znudzony.
- No chyba śnisz! -Odpowiedziała szybko Nel.
- Słuchaj młoda. Nie mam ochoty się z tobą tutaj kłócić. Albo wsiadacie albo dzwonisz po taksi. Ewentualnie możesz zapieprzac pieszo. Choć w tych szpilkach daleko nie zajdziesz. - Oklej to było chamskie. Myślałam że Luke jest z rodzaju tych opiekuńczych starszych braci. Gdy zobaczyłam kto siedzi za kierownicą zrozumiałam dlaczego Nel nie chce wsiać do samochodu. Szczerze, to nic tu nie rozumiem. Dlaczego Luke przyjaźni się z Harrym wiedząc jak potraktował Nel? I dlaczego Harry przyjaźni się z Lukiem wiedząc ze jest bratem Nel? Na dodatek odbiera nas z klubu. Czy tylko mi wydaje się, że to co się tu wyrabia jest jakąś komedią? Sprawdziłam godzinę. Nel i Luke nadal się kłócili. Widząc, ze zostało mi ok 15 minut na powrót do domu musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Mi tez nie uśmiechało się wracanie z Harrym z racji tego ze przyjaźni się z Liamem i na pewno wszystko mu jutro opowie. Druga sprawa jest taka, że żadne z naszych dotychczasowych spotkań nie należało do przyjemnych i śmiem twierdzić ze ta przejażdżka również zakończy się fiaskiem. W tym momencie nie miałam jednak żadnego wyboru. Na taksówkę musiałybyśmy czekać minimum poł godziny a zostało mi 15 minut plus czułam że zaraz zamarznę. Kilka metrów dalej zauważyłam dużego czarnego suwa. Wszystko było by oklej gdyby nie fakt, ze przyjechał razem z chłopakami do tego miałam dziwne wrażenie, ze kierowca nas obserwuje. To zmotywowało mnie jeszcze bardziej do tego aby zakończyć te maszkarady.
- Nel daj już spokój. - Dziewczyna obdarzyła mnie złym spojrzeniem. - Za 15 minut muszę być w domu. Serio nie mamy czasu na dyskusje. Nie wiem jak ty ale ja jadę o ile propozycja jest nadal aktualna. - Spojrzałam na Luka.
- No jasne. Wskakuj. - Kwiknął głową na tylne drzwi. Weszłam i zajęłam miejsce za Harrym. Nie Bede musiała chociaż na niego patrzeć. Nie wiem czy powinnam się z nim przywitać ale nie zrobiłam tego. Poza tym chłopak zajęty był swoim telefonem więc nie wiem czy zauważył, że weszłam do środka. - A ty księżniczko? Będziesz dalej stroić fochy czy dasz spokój i wsiądziesz? - Zapytał sarkastycznie Luke. Nel była ostro wkurwiona na brata. Patrzyła na niego jakby chciała go zabić. Po chwili bez słowa weszła do samochodu i mocno zatrzasnęła drzwi. Nie byłam pewna czy przyczyną tego była złość czy po prostu to, że było to auto Harrego a ona chciała zrobić mu na złość.
- Grzeczna dziewczynka. - Ze zwycięskim uśmiechem podsumował jej brat. Harry nadal milcząc odpalił auto i ruszył. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam, ze samochód za nami również ruszył. Jechaliśmy w ciszy już około 5 minut. Co jakiś czas odwracałam się ale czarny samochód jechał wciąż za nami. Ciągłe spojrzenia Harrego rzucane w tylne lusterko plus to jak nerwowo zerkali na siebie obaj z Lukiem nie dawały mi spokoju. Czułam, ze jest coś nie tak. Nel nie zwracała na nic uwagi. Wzrok miała utkwiony w widok za oknem.
- Lilly przestań się co chwilę odwracać. - Powiedział niespodziewanie Luke.
- Ten samochód jedzie za nami od samego klubu. - Powiedziałam z nutką strachu w głosie.
- Wiem, też to zauważyłem. - Odezwał się niespodziewanie Harry. - Dlatego się spóźniliśmy. Poza tym -zamilkł na moment. - Śledzi nas od mojego domu. - Te słowa wcale mnie nie uspokoiły. Wręcz przeciwnie. Serce przyspieszyło bicie a w głowie zaczęły tworzyć się różnorakie scenariusze kończące się naszą śmiercią. Spojrzałam przerażona na Nel. Jej wzrok mówił to samo - bala się.
- Wiedziałam żeby nie wsiadac do tego przeklętego samochodu!
- Zapnijcie pasy. - Powiedział Luke. - Nie wiem co jest grane ale musimy uciekać. - Z jeszcze większym strachem spojrzałam na Nelsni. Mimowolnie złapałyśmy się za dłonie aby dodać sobie otuchy. Harry wcisnął gaz do dechy. Przyznam, ze miał dobre przyspieszenie bo obie wcisnęło nas w fotel. Odwróciłam się i zobaczyłam, ze czarne auto nas dogania. Harry nie spuszczał nogi z gazu.
Nie wiem nawet gdzie jechaliśmy i teraz było to nieistotne. Wole spóźnić się do domu niż umrzeć. Ze zdenerwowania zaczęłam się trząść. Myślałam, że ten tydzień nie może być gorszy jednak się przeliczyłam. Problemy z Liamem to teraz Pikuś gdy goni nas Bóg wie kto i dlaczego. Dlaczego pech wciąż mnie prześladuje?
- Nie dam rady już szybciej jechać. - Powiedział zdenerwowany Harry. - Musimy ich zgubić.
- Może zadzwonię do mojego taty? Pracuje w wojsku, wie jak radzić sobie w takich sytuacjach. - Powiedziałam zdenerwowana.
- Zwariowałaś? - Pisnęła Nel - I co mu powiesz? Ze goni nas jakiś samochód? - Spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Nie ma mowy. Tu trzeba działać natychmiast. Nie możemy czekać aż odbierze. I lepiej zeby o niczym nie wiedział. - Powiedział Luke.
- Wiecie kto nas goni? - Zapytała pospiesznie Nel.
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedział. Miałam wrażenie, że Harry jedzie z prędkością świtała. Żołądek już dawno podszedł mi do gardła i było mi nie dobrze. Na dodatek beznadziejna sytuacja, w której sie znaleźliśmy sprawiała że miałam ochotę płakać. Luke obserwował w lusterku samochód za nami. Harry w każdy zakręt wchodził bez zwalniania co powodowało że razem z Nel co chwila lądowaliśmy na szybie albo siedzeniu obok. Moja głowa i szyba działały jak magnes. Jutro obudzę się z masą guzów. Dziękowałam Bogu że dziś nie padało i asfalt był suchy. Inaczej już dawno wpadlibyśmy w puślisk. Ulice były puste a auto Harrego co chwila zmieniało tor jazdy. Nie mam pojęcia ile trwał już ten pościg ale psychicznie i fizycznie miałam dość. Manewry Harrego były gwałtowne i niespodziewane. Mimo tego, że milczał wiedziałam, że był zdenerwowany. Mocno trzymał kierownice i co chwila zerkał w lusterka a jego usta były otwarte co pozwalało mu na głębsze oddychanie. Wszyscy byliśmy niespokojni. Kim są Ci ludzie i czego od nas chcą?!  Gdy Myślałam, że już nic nam nie pomoże i zaraz skończymy martwi na jakimś drzewie czarne auto zmieniło pas a następnie z piskiem opon wyprzedziło nas i pognało prosto w nieznanym nam kierunku. Na naszych twarzach wymalował się szok z nutą ulgi. Harry zwolnił auto po czym następnie zawrócił i pojechał w przeciwną stronę niż nasz "ogon". Widać było, że znajdował się w wielkim szoku i był zdenerwowany. Co kilka chwil przeczesywał dłonią włosy i ocierał czoło oblane potem. Luke Oparł się o fotel i spojrzał na sufit. Wydał z siebie dzięki ulgi i przetarł dłońmi twarz nadal ciężko oddychając. Nel oparła łokcie na kolanach i schowała twarz w dłoniach. Głowa bolała mnie niemiłosiernie więc zaczęłam masować sobie skronie. Patrzyłam w jeden punkt przed sobą ponieważ nie dochodziło do mnie jeszcze to co się przed chwilą stało. Może zaraz obudzę się z tego potwornego snu? Harry zatrzymał się na nieznanej mi dzielnicy. Przypuszczam, że musiał ochłonąć i się uspokoić. Nikt nie zaprzeczy, że jego sytuacja była o wiele trudniejsza niż nasza. My byliśmy tylko pasażerami. To on musiał uciekać w zastraszającym tępię i wybierać najlepszą trasę dodatkowo starać się nas nie pozabijać. Oparł głowę o kierownicę a ręce założył na kark. Panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Strach mnie nie opuścił. Bałam się, ze zza zakrętu zaraz wyjedzie to czarne auto. Na szczęście nic takiego się nie stało. Trzęsącymi rękoma sprawdziłam godzinę. Za 4 minuty powinnam być w domu a nie mam pojęcia gdzie jestem. Resztami rozsądku wysłałam mamie sms, że spóźniła nam się taksówka i będę trochę później. Miałam nadzieje że śpi i nie będzie do mnie wydzwaniać.
- Wszyscy są cali? - Odezwał się nagle Harry. Jego głos był ochrypnięty co przyprawiło mnie o dreszcz. Każdy jednak potwierdził że jest oklej.
- Gdzie mieszkasz Lilly? - Zapytał Luke.
- Na Rock Street. – Odpowiedziałam po pewnym czasie nadal będąc w szoku.  Resztę podróży odbyliśmy w ciszy.  W aucie panowała grobowa atmosfera. Nikt nie miał ochoty na rozmowę.  Gdy poznałam swoją okolice poinformowałam tylko Harrego przy którym mieszkaniu ma się zatrzymać. Bez słowa wykonał moje polecenie.  – Ymm moglibyście odjechać dopiero gdy wejdę do domu? – Zapytałam nieśmiało.
- Jasne nie ma sprawy.  
- Dzięki. Za wszystko. To pa. – Nie czekając na odpowiedz pospiesznie wyszłam z samochodu i pobiegłam do furtki aby wpisać kod. Następnie szybko weszłam na podwórko. Gdy chodziłam do domu usłyszałam jak Harry odjeżdża. Zamknęłam drzwi włączać alarm upewniłam się ze nikt już nas nie śledził.



..................................................................................................................................................................



Przepraszam, ze tak późno ale mam dużo na głowie. Przyznam, ze ten rozdział kosztował mnie bardzo dużo czasu i z ulgą stwierdzam że już skończyłam. Nie jestem zadowolona z końcówki ale mam nadzieje, ze mimo wszystko docenicie cały mój trud i pozostawicie chociaż jedno słowko w komentarzu. 

Komentarze to dla mnie najwieksza motywacja. 

Chciałabym żebyście napisali czy coś wam się nie podoba lub chcielibyście abym zmieniła w tym opowiadaniu. Może piszę rzeczy które sa dla was mało istotne. Jestem otwarta na waszą krytykę. 

Dziękuje za poprzednie komentarze!!!! 

Opowiadanie funkcjonuje już na Wattpad pod tytułem 'Pamiętnik turystki' mój nick to Malinowy Kot :)))