~To najgorsze co mnie w życiu spotkało.~
Gdy dzwonek kończący lekcje zadzwonił, biegiem ruszyłam do
drzwi. Nie czekałam nawet na Nel. Wybiegłam z klasy prosto do swojej szafki.
Oby jak najdalej od Malika. Trzęsącymi dłońmi otworzyłam drzwiczki. Nagle
poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Pisnęłam i podskoczyłam ze strachu. Zwróciłam
na siebie uwagę kilku osób.
- Spokojnie, to tylko ja. - Usłyszałam wesoły głos mojej
koleżanki. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak szczerzy się do mnie. Oparłam się
plecami o szafkę i głośno wypuściłam powietrze. Serce nadal waliło jakbym
przebiegła maraton. Otworzyłam oczy i z ulgą spojrzałam na Nel.
- Wystraszyłaś mnie. - Nadal ciężko oddychałam.
- Myślałaś, że kto to? - Rozbawiona zmarszczyła brwi.
- Nie waż...
- To chyba normalne, że się ciebie przestraszyła. - Obie
odwróciłyśmy głowy w stronę, z której dobiegł nas wysoki damski głos. Doskonale
wiedziałam, do kogo należy. Po drugiej stronie korytarza stała Jessica wraz ze
swoją świtą. Opierała się o chłopaka w lokach, który obejmował ją ramieniem. To
był Harry. Jak widać ciągnie swój do swego. Sam stał oparty o parapet i mierzył nas
wzrokiem. Na korytarzu nagle zrobiło się cicho. Wszyscy stali w miejscu i
oglądali przedstawienie. Spojrzałam przerażona na Nelsi. Widziałam jak blada
jest, nie ruszała się a jej klatka piersiowa szybko unosiła się w górę i w dół.
Cudowny drugi dzień szkoły. Najpierw Malik teraz Jessica. Ciekawe, kogo jeszcze
spotkam? Nie zdziwię się, gdy nagle zza rogu wyskoczy Liam. - Przebiegła z
ciebie bestia. - Kontynuowała blondynka. Ton jej głosu był jak zwykle
przepełniony jadem. - Pojawiła się w szkole jakaś nowa laska, to wykorzystałaś sytuacje,
aby się nią zaprzyjaźnić. Ale nie ciesz się tak szybko. Jak zaprosi cię do domu
to sama pożałuje, że cię poznała. – Dziewczyna przybrała pozę modelki, nawijając
kosmyk blond włosów na palec wskazujący. Była pewna siebie jak cholera. Ja
natomiast starałam się zachować zimną krew. W duchu modliłam się aby mnie nie
rozpoznała.
- Zamknij się! - Odwróciłam głowę w storn Nelsi. Nie
sądziłam ze będzie umiała postawić się "królowej" tego liceum. Ja
nigdy nie potrafiłam. Zawsze stałam jak słup i chłonęłam wszystko, co Jess do
mnie mówiła jak gąbka. Wszystko tłumiłam w sobie. Wtedy mogłam wyżalić się
tylko Liamowi. Jednak nawet on nie wiedział wszystkiego.
- Jak dowie się, jaka z ciebie suka to sama się przekonasz.
- Patrzyła na Nel jak na śmiecia. Nic nie warte gówno. - Powiedziałaś jej już,
że lubisz starszych facetów? A najbardziej ojców swoich chłopaków? - Powiedziała
przesłodzonym głosikiem, i uśmiechnęła się sztucznie. Nel nic nie powiedziała.
Jess spojrzała na mnie. - Lepiej trzymaj się od niej z daleka, bo twojego ojca
też uwiedzie i rozbije ci rodzinę. Tak jak Harremu. - Popatrzyła na lokowatego,
on tylko kiwnął głową i mierzył wzrokiem Nel jakby chciał ją zabić.
- To nie prawda! - Krzyknęła Nel, do oczu napłynęły je łzy,
wiedziałam ze zaraz wybuchnie. Patrzyłam na cała sytuacje i nie mogłam pojąc,
co się dzieje. Nel rozbiła Harremy rodzinę? To nie możliwe, nigdy bym się tego
po niej nie spodziewała. Wiem, że znam ją bardzo krótko ale bije od niej spokój
i dobro. Uczniowie czekali na dalszy
rozwój zdarzeń.
- Jaka nieprawda?! Zrobiłaś to wariatko! - Harry krzyknął. W
jego oczach widziałam furie i żal.
- Nie ja jestem wariatką, tylko twój ojciec!
- Odszczekaj to! – krzyknął Harry i zaczął szybko zbliżać się
w naszą stronę. Jess próbowała powstrzymać go razem z innymi uczniami. Chłopak
próbował się im wyrwać. Owładnął mną strach. Wyglądał jakby chciał zabić Nele.
Patrzył na nią jak na największego wroga na całej planecie. Twarz mu poczerwieniała
a usta zacisnęły się w tak cienką linie, że aż nie było ich widać.
- Teraz już wiesz, dlaczego wszyscy mnie nienawidzą! -
Powiedziała do mnie Nel i wybuchła płaczem. Zobaczyłam w niej samą siebie. Zagubiona,
samotna i cierpiąca dziewczynę.
- Pogódź się z tym, ze nigdy nie znajdziesz przyjaciół! - Powiedziała
Jess. - Jesteś nic nie warta! Zawsze będziesz samotna, bo nie zasługujesz na
nikogo! - Jak widać niektórzy ludzie nigdy się nie zmienią. Urodzili się po to
żeby niszczyć innych, bo tylko to daje im satysfakcje i radość w życiu.
Nel z płaczem wybiegła ze szkoły. Wszyscy przyglądali się
temu zdarzeniu. Jednak nikt jak zwykle nic nie zrobił. Każdy bał się blond
pustaka. Wprowadziła w tej szkole terror. Byłam zła, że sama nic nie zrobiłam,
ale strach znów wygrał ten pojedynek z rozsadkiem. Oczy wszystkich obecnych
zwróciły się na mnie. Niewiele myśląc zabrałam swoje rzeczy i pobiegłam za
Nelsni. Cholera, gdzie ja ją teraz znajdę?! Szybko znalazłam się na dziedzińcu
przed szkołą. Rozejrzałam się w poszukiwaniu dziewczyny. Serce nadal waliło mi
od nadmiaru emocji. Zobaczyłam ją jak wybiega przez szkolną bramę. Szybko
ruszyłam w tamtą stronę, ignorując ciekawskie spojrzenia. Ja pierdole, czy ten
podjazd nie mógł być dłuższy?! Nie mam pojęcia, jaki debil go zbudował. Biegłam
ile sił w nogach, aby jak najszybciej ja dogonić. Podążyłam tym kierunkiem, co
ona. Nie wiedziałam, gdzie dokładnie pobiegła, jednak nie mogłam się poddać.
Wydaje mi się ze ta historia ma drugie dno i chce je poznać. Znam Jessice i
wiem, ze lubi ubarwiać swoje opowieści. Biegłam przed siebie, ciężko
oddychając. Droga rozciągała się tylko do przodu wiec Nel nie mogła nigdzie
skręcić. Zimny wiatr rozwiewał moje włosy i kurtkę, której nie zdążyłam zapiać.
Niebo było zachmurzone, zbierało się na deszcz. Czyli typowa pogoda w Londynie.
Nogi bolały niemiłosiernie. Czułam, że zaraz wypluje swoje wnętrzności. Nie
obchodziło mnie, ze mogłam się przeziębić. Uszy zaczynały mnie piec, od
przeszywającego wiatru, który rozdzierał moje gardło. Zaczynało brakować mi
sił. Nie wiedziałam nawet ile już biegłam ani gdzie jestem. Jednak, gdy w
oddali zobaczyłam postać dziewczyny, dostałam skrzydeł. Przyspieszyłam, byłam
już niedaleko. Nie mogłam się poddać. Im bliżej byłam tym wyraźniej słyszałam
płacz dziewczyny. Dogoniłam ją i złapałam za ramie. Przestraszona szybko się
odwróciła. Oparłam się o nią i pochyliłam, aby unormować oddech. Zakasłałam,
próbując złapać oddech. Nie pamiętam,
kiedy się tak zmęczyłam. To prawdopodobnie największy i najszybciej pokonany dystans,
jaki dane mi będzie przebiegnąć w całym moim życiu. Ciężko oddychałam. Gardło
piekło niemiłosiernie i nie mogłam nic powiedzieć.
- Co ty tu robisz? - Powiedziała zdziwiona dziewczyna, wciąż
płakała. Podniosłam się i spojrzałam na nią nadal szybko oddychając przez usta.
- Nie słyszałaś, co powiedziała Jessica? Powinnaś mnie zostawić w spokoju! -
Tusz spływał je po policzkach, oczy były przekrwione od płaczu, który nie
ustępował. Podeszłam do dziewczyny i szybko ją objęłam. Zdziwił ją mój ruch,
ponieważ nie odwzajemniła go. Wiedziałam, ze tego potrzebuje, dlatego jej nie
puszczałam. Po chwili jednak zamknęła mnie w żelaznym uścisku. Nadal płakała.
- Spokojnie, uspokój się. -
Mówiłam łagodnie, gładząc jej plecy. - Ja cię nie zostawię, nie jestem
taka jak inni. - Stałyśmy na środku chodnika mocno się obejmując. Żadna z nas
nie zamierzała puścić drugiej. Potrzebowałyśmy siebie nawzajem. Być może wyda
się to absurdalne, bo znam tą dziewczynę dopiero drugi dzień, ale czuje w
środku, ze znalazłam prawdziwą przyjaciółkę, moją bratnią duszę. Nie znam
historii jej, ale nie mogę skreślić jej na stracie tak jak skreślili mnie.
- Dlaczego? - Usłyszałam cichy szept. Nel nadal cicho łkała.
- Co, dlaczego?
- Dlaczego za mną pobiegłaś? - Płacz powoli ustawał, jednak
ton jej głosu był smutny. - Jesteś nowa, nie powinnaś się ze mną przyjaźnić, bo
nie będziesz miała życia w tej szkolę. Oni cię zniszczą, tak jak mnie. -
Odsunęła się i spojrzała na mnie. Jej oczy były czerwone, bez wyrazu. Widać, ze
jest już zmęczona tym wszystkim. Nie radzi sobie i potrzebuje pomocy. - Zapomnij, że się znamy i zacznij od nowa.
Wydajesz się być sympatyczna, wiec pewnie szybko znajdziesz znajomych. - Mówiła
wolno i melancholijnie. Jej oczy ją zdradziły. Wcale tak nie myśli, ale nie
przyzna się do tego.
- O czym ty mówisz? Nie zamierzam sugerować się opinią
innych. Nie obchodzi mnie ona. Chce cię poznać i gdzieś mam, co inni o tobie
mówią. - Uśmiechnęłam się do niej pogodnie.
- Ale ty nie wiesz.. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, do
czego zdolna jest Jessica. Będziesz tego żałować. - Odpowiedziała szybko.
- Wiem, nawet lepiej niż ci się wydaje. - Powiedziałam poważnie.
- Co? Jak to?
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. Chodziłam już do
tego liceum. - Otworzyła szeroko oczy. Już nie płakała. Wyglądała komicznie
cała rozmazana, jednak nie byłabym w stanie śmiać się, gdy z oczu nadal bił jej
smutek. - To były najgorsze lata mojego życia. Tak właściwie to rok.
- Na prawdę? Ale jak...? Kiedy?
- Opowiem ci wszystko, ale nie tutaj, bo zamarzam. -
Uśmiechnęłam się.
- Mam pomysł. - Pociągnęła nosem - Masz teraz czas? -
Zerknęłam na zegarek, aby sprawdzić godzinę.
- Chyba tak, czemu pytasz?
- To zapraszam cię do mnie. Tam będziemy mogły w spokoju
pogadać. - Zgodziłam się a dziewczyna pociągnęła mnie za rękę i ruszyłyśmy przed siebie. Wysłałam rodzicom
wiadomość, ze poszłam do koleżanki. Szłyśmy w ciszy aż dotarłyśmy do restauracji
lub kawiarni o nazwie 'Aria'.
- Miałyśmy iść do ciebie. - Powiedziałam zbita z tropu.
- I jesteśmy. - Uśmiechnęła się. - To kawiarnia mojego ojca.
Po drugiej stronie budynku jest nasze mieszkanie. - Spojrzałam na nią
zdziwiona. Kawiarnia wyglądała bardzo wykwintnie. Przez szklane drzwi i okna
widziałam, ze jest tam dużo ludzi. Większość z nich była ubrana bardzo
elegancko. Spojrzałam na swój strój. Znoszone trampki, jeansy z dziurami i
przetarciami oraz tradycyjna zielona parka. Definitywnie wstydziłam się tam
wejść. Nie pasowałam tam. To miejsce było zbyt ekskluzywne jak na mój strój.
- Ale spójrz na tych
ludzi w środku a na mnie. Przecież oni mnie wyśmieją.
- Mi to mówisz? Popatrz na mnie. - Posłała mi skonsternowane
spojrzenie. - No właśnie. A teraz chodź i olej tych snobów. Czasem przychodzę
tu w gorszym stanie niż dziś. Chodź, nie chce mi się iść na około. - Dziewczyna
wciągnęła mnie do środka. Zawsze moja pewność siebie spada, gdy wchodzę do
takich miejsc. Jestem wystawiona na opinie innych ludzi, oceniających mnie po pozorach.
Szybko i powierzchownie. Ciepło pomieszczenia uderzyło w moje ciało. Teraz
dopiero zdałam sobie sprawę z tego, jak długo stałyśmy na zewnątrz. Pomimo
moich obaw w pomieszczeniu panował gwar i czuć było przyjemny klimat. Wnętrze
było przytulne, urządzone z gustem i klasa. Na środku, znajdował się duży bar.
Nie mogłam wyjść z podziwu. Rozglądałam się na boki, zapewne wyglądając komicznie.
- Wow. Ale tu pięknie - powiedziałam szczerze.
- Dzięki, to zasługa moich rodziców. Sami wszystko
umeblowali. - Dziewczyna przywitała się z chłopakiem zza baru i minęła go. Za barem
znajdowały się schody. Zaprosiła mnie gestem ręki i weszłyśmy na górę. Po chwili
znalazłyśmy się przed dużymi mahoniowymi drzwiami. Weszłyśmy do środka. Wystrój
domu Nelsni zaparł mi dech w piersi. Mieszkanie było duże, przestronne a meble,
dekoracje i kolory stanowiły jedną wielką i spójną całość. Wchodząc do środka
od razu znalazłyśmy się w salonie, kuchni i jadalni jednocześnie. Na dworze powoli
się zciemniało. Szklane ściany rozciągające się przez całe pomieszczenie
ukazywały widok na cały Londyn. Nocą to musiało wyglądać zajebiście-Pomyślałam.
Dom jak z bajki. Chyba powinnam ograniczyć przekleństwa… Ale z drugiej strony –
who cares?
- Rozgość się i czuj się jak u siebie. Ja musze się ogarnąć.
- Uśmiechnęła się do mnie szeroko i
wyszła. Rozejrzałam się. Każdy detal był dopracowany do perfekcji. Ciemna
drewniana podoła, bezowe kanapy, ściana pokryta kamieniem. Podświetlane sufity.
Zdecydowanie Nelsni nie należy do biednych ludzi. Wszystko jest tu tak
ekskluzywne, I jeszcze ten widok. Zapewne wyglądałam jakbym zwiedzała muzeum,
ale nie widziałam nigdy piękniejszego mieszkania. Nel wróciła przebrana i bez
makijażu. Jej długie brąz włosy sięgały prawie pasa.
- Pięknie mieszkasz.
- Dzięki. Lubisz kawę? - Powiedziała przyjaźnie.
- Tak lubię. - Odpowiedziałam z uśmiechem. - Nie ma nikogo w
domu?
- Aktualnie nie, ale nie ma co się przyzwyczajać. W tym domu
nigdy nie ma spokoju.
Usłyszałyśmy dzwonek, udała się do miejsca, z którego przyszłyśmy
i wróciła za kilka sekund z dwoma
kubkami. Zgaduje, że była w nich kawa. - Proszę bardzo, mam nadzieje ze będzie
ci smakować. To nasz specjał. Nie mogłaś przyjść tu i nie spróbować naszej kawy. -
Podała mi napój i szeroko się uśmiechnęła. Usiadłyśmy na kanapie przy tym
zajebistym oknie nazywanym ścianą.
Napiłam się. I tak, teraz mogę umierać. To najlepsza kawa, jaka
kiedykolwiek piłam.
- I jak?
- Jeszcze pytasz? Jest pyszna! Nigdy nie piłam lepszej. Nie dwie
się, ze macie tylu klientów. - Nastała chwila ciszy.
- Co do tego co się dziś wydarzyło... To... - Zaczęła.
- Nie chcesz to nie mów. Powiesz jak będziesz chciała lub
jak będziesz gotowa.
- Chce to zrobić... Ale.. Ale nikomu jeszcze o tym nie
mówiłam. - spuściła głowę.
- Zrzuć z siebie ten ciężar. Na pewno sprawi ci to ulgę.
Każdy potrzebuje osoby, której będzie mógł się wygadać. A tobie jej zabrakło,
teraz ją znalazłaś. - Uśmiechnęłam się do niej zachęcająco. Zobaczyłam w jej
oczach strach z nutką radości. Wiem, że wcale się nie znamy. Ale aby móc się
zaprzyjaźnić, musimy być dla siebie szczere.
- Nie wiem, od czego zacząć. - W pokoju panowała cisza.
Zauważyłam ze dziewczynie trzęsą się dłonie. - Od dziecka mieszkam w Londynie.
Ale musiałam zmienić szkołę, bo przeprowadziliśmy się tutaj. Wcześniej
mieszkałam we wschodniej części wiec przeprowadzając się tutaj musiałam zmienić
szkołę. To było dla mnie trudne. No wiesz, musiałam zostawić wszystkich
przyjaciół i całe moje dzieciństwo. - Przytaknęłam jej, ponieważ doskonale ja
rozumiałam. Pokazałam jej ze jej słucham oraz żeby kontynuowała. Po chwili
ciszy ponownie zaczęła mówić. - Byłam nowa, nie znałam nikogo, ale nie byłam
osobą zamkniętą w sobie. Kiedyś byłam naprawdę otwarta na ludzi, ale niektóre
zdarzenia wpłynęły na to, ze się zmieniłam. - Słuchając jej słów, miałam wrażenie
jakby mówiła o mnie. - Do sedna. Tak jak mówiłam byłam nowa i wtedy poznałam
jego. - spuściła wzrok na swoje dłonie- Pamiętam ten dzień jakby to było
wczoraj. Stałam sama przed klasą i czekałam aż zacznie się lekcja. Nikogo wtedy
nie znałam, a on podszedł do mnie, jako jedyny i się przedstawił. Wysoki,
dobrze zbudowany z burzą loków na głowie. Był jak grom z jasnego nieba. Gdy
spojrzałam w jego zielone oczy, od razu się zakochałam. Nie mogłam odwrócić od
nich wzroku. Do tego jeszcze te dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechał,
sprawiały ze się rozpływałam. Był taki czarujący i miły. - Dziewczyna
uśmiechnęła się na to wspomnienie - Do tego przystojny. Jak Anioł. Dziwiłam się
ze do mnie podszedł. Nie sprawiał wrażenia typowego podrywacza. Byłam nim
oczarowana. Później coraz częściej spotykaliśmy się na przerwach. Dużo
rozmawialiśmy, widziałam zazdrosne spojrzenia innych dziewczyn, ale ignorowałam
je. Nie dziwiłam się im. Harry był idealny. Nie był typowym facetem, który
mając 18 lat myślał tylko o jednym Był inteligent, zabawny, dobrze wychowany i
bardzo dojrzały jak na swój wiek. Poznał mnie ze swoimi znajomymi. Dzięki niemu
stałam się też popularna w szkole. Jednak wcale tego nie pragnęłam. Zaczęliśmy
ze sobą chodzić po dwóch miesiącach znajomości. Ale nie żałowałam tak szybkiej
decyzji. Tak jak już mówiłam, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Harry był
cudownym chłopakiem. Troszczył się o mnie jak o nikogo innego. Wiedziałam ze
kochał mnie tak mocno jak ja jego. Nie widzieliśmy poza sobą świata. Będąc z
nim czułam ze to ten jedyny. Był odpowiedzialny, dojrzały, czuły, opiekuńczy i
grał w zespole. Nadal gra. A ja zawsze miałam słabość do muzyków. Był
romantyczny, czasem napisał dla mnie piosenkę. Miał też wady jak każdy, ale nie
zwracałam na nie uwagi.
- Poczekaj chwilkę, masz na myśli tego samego chłopaka,
który stał dziś i obejmował Jessice? - Kilka rzeczy nie pasowało mi w jej
opowiadaniu.
- Mmm taa. - Powiedziała smutno i zaczęła bawić się palcami.
- Przecież to kawał gbura! Nawet nie wiesz jak mnie ostatnio
potraktował. - Nie wierzyłam jej słowom.
- On się zmienił. Kiedyś taki nie był.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Powiem ci, ale pozwól mi dokończyć. - Zamilkłam i czekałam
na dalszą część historii. - Świetnie razem się dogadywaliśmy. Byłam pewna, ze
nic nie zniszczy tego, co jest między nami. Jednak stało się coś, po czym,
przekonałam się, że się myliłam. To mniej przyjemna cześć mojej historii. Mama
Harrego zaprosiła nas na obiad, jak co niedziele. To naprawdę cudowna kobieta.
- Zaczęły trząść się jej ręce. - Jego mama chrzątała się po kuchni, a Harry
gdzieś wyszedł. Jego ojciec natomiast
zaprosił mnie, do gry w bilard. Nie chciałam iść, bo jakoś nigdy za nim nie
przepadałam. Czasem zachowywał się trochę niestosownie w stosunku do mnie, ale
starałam się to ignorować i nie mówiłam o tym Harremu.
- Co masz na myśli mówiąc niestosownie? - Nieśmiało
zapytałam. Dziewczyna chwile milczała.
- To były drobne rzeczy. Łapał mnie za dłonie, czasem
głaskał po policzku. Nie podobało mi się to, bo widziałam w jego oczach, że te
gesty nie były ojcowskimi pieszczotami. Wręcz przeciwnie. Raz powiedział ze
powinnam ubierać się bardziej seksownie, gdy do nich przychodzę, bo to dobrze
działa na facetów. Wtedy byłam naprawdę przerażona, ale nie powiedziałam o tym
Harremu. Rodzina jest dla niego najważniejsza. Starałam się trzymać się od tego
mężczyzny jak najdalej. Pomimo to zgodziłam się z nim zagrać. Zresztą sam
zaczął mnie podpuszczać, jego zona też nalegała żebym poszła, wiec nie miałam
wyjścia. Bardzo żałuje tej decyzji. Zaczęliśmy grę, ale on po pewnym czasie
postanowił ze przyda mi się kilka lekcji. Radziłam sobie niezle i lekcje nie
były mi potrzebne. Jednak on nalegał i w pewnym momencie, gdy nachylałam się do
wykonania ruchu.. On.. - Głoś zaczął się jej trząść - on nachylił się nade mną
i złapał za mój kij a drugą ręką moje biodro. To było okropne. Czułam jego
oddech na mojej szyi. Nie mogłam się ruszyć. - Łzy zebrały się jej do oczu -
Byłam jak w pułapce. Zaczął kierowa swoją dłoń w okolice mojego podbrzusza.
Tego było już za dużo. Zażądałam żeby mnie puścił, bo zacznę krzyczeć. Jednak
nic sobie z tego nie zrobił. Pokój z bilardem bym oddalony od reszty mieszkania
dość daleko. On jednak mnie nie puścił. Szeptał mi do ucha niemoralne
rzeczy. Jego ręka wciąż wędrowała w głąb
po moim ciele. Zaczęłam się szarpać - w tym momencie łzy lały się jej po
policzkach jak wodospad. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. - On jednak nadal
mnie nie puszczał. Krzyczałam żeby mnie puścił, ale mnie nie słuchał. Płakałam.
Bałam się ze chce mnie zgwałcić. Gdy jego ręka znalazła się pod moim ubraniem,
wołałam o pomoc tak głośno jak tylko potrafiłam. Moje policzki było mokre od
płaczu a czoło od potu. Chciałam się mu wyrwać. I wtedy do pokoju wbiegła mama
Harrego. To było najgorsze, co mnie w życiu spotkało. Otworzyła drzwi i zapytała,
co tu się dzieje. Krzyknęła zeby ten mnie puścił, ale zrobił to zanim zdążyła
to powiedzieć. Nawet nie wiesz jak się wtedy czułam. Nie wiem, co się działo
potem między rodzicami Harrego, ponieważ od razu po tym jak on mnie puścił,
uciekłam z płaczem. Słyszałam jak ten chuj próbował zrzucić na mnie winę, ale
Annie mu nie uwierzyła. Pobiegłam jak najszybciej do domu, ale na szczęście nikogo w nim nie
zastałam. Weszłam tylnymi drzwiami, aby nikt z obsługi mnie nie zauważył. Całą
noc przepłakałam. Harry próbował się ze mną skontaktować, ale nie odbierałam.
Nawet nie wyobrażasz sobie jak się wtedy czułam - dziewczyna wybuchła głośnym
płaczem, szybko ja przytuliłam i głaskałam po plecach, aby dodać jej otuchy -
Tak naprawdę jesteś pierwsza osobą, której o tym mówię, nie wiem, dlaczego, ale
chyba tego potrzebowałam. - Odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy. Jej
twarz była opuchnięta od płaczu. Czy się przestraszyłam?
Nie. Oswoiłam się z tym widokiem. Widziałam go codziennie stając przed lustrem,
gdy uczęszczałam do tego liceum. - Czułam obrzydzenie do siebie i wstyd. Bałam
się konsekwencji, tego ze wszystko to będzie moja wina. Bałam się tego jak
zareaguje Harry. Z natury jest spokojnym człowiekiem, ale czasem nad sobą nie
panuje i gdy cos go bardzo zdenerwuje to nie zwraca uwagi na konsekwencje, on
po prostu musi się wyładować. - Zdarzyłam się o tym przekonać, ugryzłam się
jednak w język.
- Zerwałaś z nim?
- Co? Ja? Nigdy, przecież Harry to miłość mojego życia.
Znaczy się... Był.. Był miłością mojego życia albo tylko mi się wydawało... -
spuściła głowę i otarła policzki, pociągając nosem.
- To, czemu już nie jesteście razem? Czy jego mama?. - Dziewczyna
nie pozwoliła mi dokończyć.
- Następnego dnia przyszła do mnie. Moich rodziców na szczęście
nie było, bo pojechali za miasto, bo Luke miał coś do załatwienia. Nie chciałam
otwierać drzwi, ale służba przyszła i mówiła ze stoi już poł h. Nie miałam
wyjścia i musiałam ją wpuścić. Bałam się ze da mi w twarz albo zrobi awanturę.
Ona natomiast podeszła i mocno mnie przytuliła. Obie się rozpłakałyśmy.
Zdziwiło mnie to wtedy bardzo. Powiedziałam jej ze to nie moja wina. Odparła ze
wie, bo słyszała jak wołam o pomoc. Szła zawołać nas na obiad i wszystko słyszała.
Żadne tłumaczenia jej męża nie pomogły. Dla niej też było to trudne, Nigdy by się
tego po nim nie spodziewała. Przyznała mi się jednak ze od dłuższego czasu im się
nie układało wiec nieunikniona decyzja o rozwodzie nie była dla nie tak
bolesna. Harry.. On nie zniósł tego dobrze. Wkurwił się. Podobno miedzy nim a
jego ojcem doszło do rękoczynów. Po czym Harry uciekł i nie wrócił na noc do
domu. Cały tydzień nie było mnie w szkole, symulowałam chorobę. Moj okropny
wygląd po nieprzespanych i przepłakanych całych nocach nie budził wątpliwości
ze rzeczywiście jestem chora. Nie widziałam się przez ten czas z Harrym, chciał
się ze mną spotkać, ale bałam się i wstydziłam spojrzeć mu w oczy. W końcu
przyszedł do mnie sam, moja mama go wpuściła. Pamiętam, ze leżałam wtedy w łóżku,
przykryta kołdrą od stóp do głów. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Wszędzie zużyte
chusteczki i nietknięte jedzenie, które dostawałam od mamy. Nie jadłam dobre 5
dni. Tylko piłam. Jedyne, czego wtedy pragnęłam to zapaść się pod ziemie albo
cofnąć czas. Poczułam na swoim ramieniu czyjaś dłoń, nawet nie fatygowałam się zęby
sprawdzić, kto wszedł do mojego pokoju. Wiesz, tylko on mówił do mnie Nel. Nikt
inny. Nikomu nie pozwalał się tak do mnie zwracać, co było dość zabawne, ale lubiłam
to. Wtedy jednak było inaczej, zwrócił się do mnie pełnym imieniem. Wiedziałam
ze szykuje się coś złego. Podniosłam się i na niego spojrzałam. Byłam zdziwiona
ze go widzę. W jego oczach zobaczyłam cos, czego nie wiedziałam wcześniej-
nienawiść i ból. Chciałam się odezwać jednak był szybszy. "Zniszczyłaś
moją rodzinę, nigdy bym się tego po tobie nie spodziewał. Zabrałaś mi coś, na
czym zależało mi najbardziej. Z nami koniec”. Nidy nie mówił do mnie takim tonem jak wtedy. Wypowiedział to przez zaciśnięte
zęby. Twarz mu poczerwieniała a oczy się zaszkliły. Nie wierzyłam własnym
uszom. Moje serce pękło na milion kawałków. Myślałam ze się przesłyszałam.
Zaczął kierować się do drzwi. Pobiegłam za nim i próbowałam zatrzymać. Błagałam
zęby został. Odwrócił się do mnie. Spojrzał na mnie z pogardą i żalem. "
Żałuje dnia, w którym cię poznałem. Nienawidzę cię!" To były jego ostanie słowa,
jakie wypowiedział zanim wyszedł. Jak się domyślasz już nie wrócił. -
Dziewczyna znów się rozpłakała. Próbowałam pomóc jej się uspokoić. - Potem było
jeszcze gorzej. Trafiłam do szpitala z powodu odwodnienia. Gdy wróciłam do
szkoły, czekało na mnie piekło. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitę,
Pokazywali palcami i oskarżali ze rozbiłam małżeństwo dyrektorki. Wszyscy moi
przyjaciele się ode mnie odwrócili. A Harry, on zmienił się nie do poznania.
Niszczył mnie na każdym kroku, Obwiniał o wszystko i darzył szczerą
nienawiścią. Wiele razy próbowałam wytłumaczyć mu, ze to nie moja wina. On jednak był nieugięty. Nawet jego mama próbowała przemówić mu do rozsądku ale to nie pomogło. Później okazało się ze ma nową dziewczynę, co było kolejnym
ciosem. Kogo, nie muszę ci mówić. To największa suka na tej planecie, lepiej na
nią uważaj i nie zadawaj się ze mną. Pożałujesz tego. A oni już o to zadbają.
Teraz już wiesz, dlaczego wszyscy mnie nienawidzą i o co chodziło Harremu.
Lepiej będzie jak będziesz trzymała się ode mnie z daleka.
Eloooo wszystkim.
PRZEPRASZAM ZE TAK PÓŹNO DODAJE ALE OBOWIĄZKI. NIE ZAWIESZAM TEGO OPOWIADANIA, BĘDĘ TYLKO ŻADKO DODAWAĆ ROZDZIAŁY. PRZEPRASZAM I PROSZE O KOMY :*