~ Najpiękniejsze tęczówki na świecie ~
-Ruszać się! - Po raz setny w ciągu ostatnich 10 minut krzyknęła trenerka. Mimo, że była to dopiero rozgrzewka bałam się, że Pack zaraz wypluje płuca. Biegłyśmy na końcu grupy, ponieważ dziewczyna miała bardzo słabą kondycje oraz była to nasza pierwsza wspólna godzina, więc mogłyśmy porozmawiać o zdarzeniu z soboty. W weekend żadna z nas nie miała czasu na rozmowy na dodatek ja byłam zbyt przerażona, aby móc ruszyć się samej chociażby na podwórko. Miałam dzięki temu dużo czasu na ogarnięcie pokoju i aby pomóc mamie z drobnostkami dotyczącymi przeprowadzki. Biegałyśmy po bieżni wokół boiska szkolnego ze względu na ładną pogodę. Słońce świeciło i wiał delikatny wiatr. Idealne warunki, aby pobiegać. Uwielbiam sport, więc nie ukrywam, że bieganie, jako ostatnie nie było mi na rękę, bo miałyśmy słabe tępo.
- Rozmawiałaś z Lukiem o tym, co się stało? - Zapytałam dyskretnie, aby nikt nas nie usłyszał. Nel oddychała przez usta a twarz jej poczerwieniała pod wpływem wysiłku. Pokiwała tylko głową.
- On.. - Wdech-wydech - nie ma.. - Wdech-wydech- pojęcia, kto to. - Wydusiła z trudem. Sport to zdecydowanie nie jej bajka. Ledwo odrywała stopy od gumowej powierzchni i szybko oddychała. Chyba muszę wziąć ją w obroty i poprawić jej kondycję.
- Może to była pomyłka? - Spojrzała na mnie i widać było, że się nad czymś zastanawia. Pot zdobił jej czoło.
- Nie sądzę. - Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Ogarnął mnie chwilowy niepokój. Gdy nabrała ponownie kilkakrotnie powietrza kontynuowała. - Luke mówił... Że... - Czuję, że w takim tępię będziemy gadać całą wieczność. Wydobycie jednego słowa przez dziewczynę kosztuję ją tyle energii ile mnie przebiegnięcie jedno kilometrowego dystansu. Zaczynało mnie to powoli irytować, ale postanowiłam się nie odzywać i czekałam aż dowiem się czegoś konkretnego.
- Że??
- Że ten samochód wcześniej długo stał pod domem Harrego. - Powiedziała na jednym wydechu i widać było po niej, że nie ma już na nic siły.
- Co ty gadasz?! - Wytrzeszczyłam oczy i powiedziałam zdziwiona, trochę za głośno.
- A ty nie powinnaś w ogóle gadać! - Usłyszałam wkurzoną panią Lynch. Nel spuściła głowę i udawała, ze nie słyszy. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak zła kobieta wymachuje rękami. - Przyszłaś tutaj na pogaduchy czy na wf?! No co tak patrzysz? Do ciebie mówię! - Podczas jej wrzasków na boisko, wokół którego biegałyśmy, weszła spora grupka chłopaków. Wszyscy przebrani byli w stroje sportowe.
- Na wf pani profesor. - Wzrok kobiety wprawił mnie w zakłopotanie więc szybko odwróciłam wzrok.
- To się rusz a nie wleczesz się z Pack na samym końcu! To że jesteś nowa nie zobowiązuje cię do żądnej taryfy ulgowej. - Jestem przekonana, że zwróciła uwagę wszystkich wokoło. Chłopcy którzy stali na boisku przyglądali się temu przedstawieniu z ciekawością. Ja natomiast miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie lubię być w centrum uwagi i nienawidzę gdy ktoś krzyczy na mnie a ja nie mam nic na swoją obronę. Zawsze staram się być grzeczna i nie podpaść żadnemu nauczycielowi. Jednak na marne moje starania. Skuliłam się mentalnie w kulkę a moja samoocena i pewność siebie gdzieś uleciały. Lynch przerażała mnie od zawsze. Gdy dowiedziałam się, że będą mieć z nią lekcje nie byłam zachwycona. Wysoka blondynka po czterdziestce z manierą suki na twarzy. O dziwo jej figura nie była idealna. Bez wątpienia posiadała zdecydowanie za dużo kg w niektórych miejscach. Nie mniej jednak to jej charakter pozostawiał najwięcej do myślenia. Uwielbiała wyżywać się na dziewczynach dzięki morderczym ćwiczeniom. Omdlenia na jej lekcjach to dla niej chleb powszedni.
- Przepraszam. - Ledwo wykrztusiłam i kontynuowałam bieg.
- Marsz na początek! - Wskazała palcem. Btw. Czy ta jędza musi tak krzyczeć? Zapewne kosmici już ją słyszeli. - Razem z Pack poprowadzicie dalszą rozgrzewkę. - Powiedziała mierząc nas morderczym spojrzeniem i głośno gwiżdżąc. Wredny babsztyl. Usłyszałam jak Nel wzdycha zrozpaczona. - Jeszcze 2 okrążenia! Biegiem!
- Nienawidzę tej baby. - Usłyszałam szept Nel gdy znalazłyśmy się już na swojej pozycji.
- Narobiła mi wstydu przed ludźmi. Ale ja jej jeszcze pokaże na co mnie stać - powiedziałam cicho nie patrząc na Nel aby trenerka nic nie zauważyła.
- Spójrz kto jest na boisku. - Rzuciłam wzrokiem na murawę i zobaczyłam Harrego, Liama i tego blondynka którego imienia nie znałam.
- Szlak by to trafił. - Przyspieszyłam tępo zostawiając dziewczynę trochę w tyle. Jestem pewna, że słyszeli jak nauczycielka się na mnie wyżywa. Tym bardziej, że patrzyli w naszą stronę i o czymś zawzięcie dyskutowali. Całe szczęście, że tylko Liam mnie zna a reszta nie wie, że jestem jego siostrą. Nie przyniosę mu chociaż wstydu. Ciekawa jestem czy Harry mówił mojemu najukochańszemu ( wyczuj sarkazm) braciszkowi o piątkowym zdarzeniu. Niby się nie znamy aczkolwiek tez brałam w tym udział. Po ostatniej niemiłej konfrontacji Li mógł im coś o mnie powiedzieć, więc być może Harry powiedział mu, że uciekałam razem z nimi. Pogrążona w swoich myślach nawet nie zauważyłam, że Nel nie biegnie obok mnie. Najprawdopodobniej nie wytrzymała tępa. To był natomiast mój sposób na odstresowanie się. Porządny wysiłek. Kolejna rzecz odziedziczona po moim tacie- żołnierzu. Nadal szybko biegnąc odwróciłam się aby zorientować się jak bardzo wyprzedziłam dziewczyny. Uśmiech na twarzy pojawił się w momencie kiedy spostrzegłam, że są w połowie okrążenia. Nieźle je wyprzedziłam. Próbowałam dostrzec Nelsni ale nie udało mi się to, ponieważ poczułam jak z impetem uderzam w coś twardego. Odbiłam się od przeszkody a siła z jaką uderzyłam spowodowała, że boleśnie upadłam na tyłek oraz plecy przy okazji przejeżdżając odkrytymi rękoma po bieżni. Gdy moja skóra spotkała się z twardą nawierzchnią poczułam szczypanie. Wiedziałam co to oznacza - porządnie się obtarłam. Byłam zdezorientowana, ponieważ nie widziałam co stanęło mi na drodze. Wspięłam się na łokciach i od razu tego pożałowałam. Syknęłam z bólu. Z trudem usiadłam na obolałym tyłu. Spojrzałam na moje ręce które z pewnością nie wyjdą bez szwanku. Dłonie były lekko zadrapane, jednak łokcie potrzebowały dezynfekcji i opatrunku. Całe były zdarte i zakrwawione. Poczułam się jak siedmiolatka która spadła z roweru i trochę się pozdzierała. Do rany dostał się brud przez co postanowiłam jak najszybciej dostać się do pielęgniarki. Na ramieniu również pojawiło się niewielkie zadrapanie. Byłam przerażona gdy odwróciłam wzrok i zobaczyłam przede mną chłopaka na czworaka próbującego podnieść się z murawy. Nieźle go odrzuciło. Koło niego leżały porozrzucane piłki do nożnej. Chłopak powoli się podniósł i ja również postanowiłam to zrobić. Muszę go natychmiast przeprosić. Ten wypadek to moja wina. Nie powinnam się oglądać za siebie. Wsparłam się na jednej nodze ponieważ Kostka drugiej bolała mnie i obawiam się ze nabawiłam się kontuzji. Podparłam się ręką ziemi i próbowałam się podnieść. Słyszałam jak chłopak otrzepuje się z trawy. Będąc jeszcze zgiętą w pół zobaczyłam przed oczami parę sportowych butów.
- O kurwa.. Nic ci nie jest?! - Usłyszałam zmartwiony głos.
- Jak widać jestem cała i zdrowa. - Odpowiedziałam zgryźliwie zastanawiając się czy on jest ślepy. Złapał mnie pod ramię i pomógł wstać.
- Musisz iść do pielęgniarki. Nieźle się poobijałaś. - Gdy podniosłam wzrok na mojej twarzy wymalował się ogromny szok który próbowałam zakryć. Moje oczy spotkały się z najpiękniejszymi tęczówkami na całym świecie. Wiedziałam do kogo należą. Wtedy jego dłonie nadal mnie podtrzymujące stały się gorące jak ogień. Ten dotyk palił mnie i sprawiał większy ból niż łokcie i całe ciało. Na twarzy Zayna wymalowało się coś czego nigdy nie spodziewałam się na niej zobaczyć: zmartwienie. Szybko się od niego odsunęłam czym zapłaciłam ogromnym bólem kostki. Wykrzywiłam twarz w bólu. Zayn zbliżył się do mnie. Jednak zatrzymałam go ruchem ręki. Zniosę każdy ból byle tylko on się do mnie nie zbliżał.
- Przepraszam. To moja wina.
- Ja nie wiem co się stało. Nie widziałem cię. - Powiedział delikatnym tonem skanując moje ciało wzrokiem co spowodowało, że czułam się okropnie. Dlaczego ja zawsze mam takiego pecha? Chciał coś powiedzieć jednak w tym momencie podbiegli do nas Lynch i trener chłopaków oraz uczniowie.
- Boże dziewczyno, żyjesz? - Zapytał zatroskany trener podchodząc do mnie. - Musisz iść do higienistki. To trzeba opatrzeć.
- Jak to się stało? - Powiedziała głośno trenerka i wyrzuciła ręce w górę. Oboje byli przerażeni widząc mnie w takim stanie. - Pack zaprowadzisz ją do pielęgniarki! A tobie Malik nic nie jest? - Pokiwał przecząco głową.
- To dobrze. Ale odpuścisz sobie dzisiejszą lekcje. - Wokół mnie zrobiło się duże zamieszanie. Nie wiedziałam co się dzieje. Ludzie patrzyli się i szeptali jednak nigdzie nie widziałam Liama. Wiem, że nie powinno ale zrobiło mi się smutno. Zobaczyłam jak przerażona Nel podbiega do mnie.
- Boże! Lilly! Choć szybko! - Czym prędzej wzięła mnie po ramie i pomogła iść? Miałam obolałe ciało przez co przemieszczałyśmy się tempem żółwia.
- ...Niosłem worek z piłkami i nagle tamta dziewczyna we mnie uderzyła. Nawet jej nie widziałem ale dobrze że nic mi nie jest... - Usłyszałam jak Zayn opowiada co się stało. Pieprzony samolub.
- Nel odsuń się. Nie dasz sobie sama rady. - Odwróciłam wzrok i zobaczyłam jak Liam biegnie nam na ratunek razem z Harrym.
- A ten tu po co? - Spojrzałyśmy na siebie w chwili gdy zorientowałyśmy się ze powiedziałyśmy to samo. Zapewne mając na myśli inne osoby.
- Odejdź Liam! Nie potrzebuje twojej pomocy! - Powiedziałam ze złością mierząc go surowym spojrzeniem. Jego oczy świeciły się co oznaczało, że jest zmartwiony. Przyspieszyłam kroku jednak dało to marny efekt.
- Słyszałeś?! Spieprzajcie stąd obaj! - Nel pokazała im palcem w którą stronę mają iść.
- Ciekawe jak ją wniesiesz na drugie piętro mądralo? Weźmiesz ją na barana? - Powiedział z sarkazmem skierowanym do Nel, Harry. Dziewczyna poczerwieniała ze złości i jestem pewna, że gdyby nie ja rzuciłaby się na niego z pazurami.
- A żebyś wiedział, że tak zrobię! - Krzyknęła zdenerwowana aż zabolało mnie ucho. Jeszcze tego brakowało żebym ogłuchła. Dlaczego nikt nie polecił pomocy mi jakiejś silniejszej osoby, tylko Nelki. Wtedy pomoc nie byłaby mi potrzebna.
- Nie widzisz, ze nie może chodzić? Zobacz jak krwawią jej łokcie! Tu trzeba działać szybko! - Krzyknął przestraszony Liam.
- Przestań panikować! - Zganiłam go bo zaczynał mi działać na nerwy. Widziałam że Pack tarci już siłę i zaraz będziemy mieli tu dwa przypadki krytycznie a nie jeden. - Od kiedy niby się tak o mnie martwisz?! Przecież się nie wykrwawię, idioto.
- Pack już nie ma siły. Zaraz obie was będziemy musieli zanosić do higienistki więc nie pierdol, że dacie sobie rade bo nawet nie przeszłyście polowy dystansu. - Skomentował surowym tonem Harry. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jakim prawem mówi do mnie takim tonem?! Dupek. - I nie myśl, że będę czekał wiecznie więc albo idziesz na dobrowolny układ albo weźmiemy cię siłą. - Zablokowali nam drogę z Liamem przez co nie mogłyśmy przejść.
On niby był słodki i kochany? Pff. To kopia Malika. Tak samo arogancki i bezczelny. - I żeby nie było - zakrzyżował ręce na piersi - Nie przyszliśmy tu dobrowolnie tylko na polecenie trenera. - Potem sztucznie się do mnie uśmiechnął a we mnie wszystko się zagotowało. Jego wredny uśmiech doprowadzał mnie do furii. Nie rozumiem jak tak kochana osoba jak Nel mogła być z kimś takim? Co ja mu takiego zrobiłam, że jest dla mnie taki niemiły? Zacisnęłam mocno zęby i odsunęłam się od Nel.
- Pozwól sobie pomóc.
- Zamknij się. - Odpowiedziałam ze złością Liamowi na co ten przewrócił oczami. - Przyjmę pomoc tylko od Harrego. Gorzej mi jak na ciebie patrzę.
- Dlaczego taka jesteś? - Zaśmiałam się. Czy on właśnie zapytał MNIE dlaczego TAKA JESTEM? Zignorowałam tego debila i zwróciłam się ze sztucznym uśmiechem do Harrego.
- Pomożesz mi?
- Z przyjemnością. - Powiedział bez jakich kolwiek emocji i ochoty. Gdy chciałam złapać go za ramie zignorował mój gest i bez żadnych ceregieli wziął mnie na ręce.
- Co ty..
- Tak będzie szybciej. - Przerwał mi nie patrząc na mnie.
- Jestem ciężka.
- Taa.. Jasne. Wszystkie tak mówicie. - Czyli nie ma ochoty na rozmowę ze mną. Miło z jego strony, że nieświadomie sprawił mi przyjemność. Oplątałam jedną ręką jego szyje a twarz odsunęłam na bezpieczną odległość. Zapach jego perfum o dziwo mi się podobał. Ja pewnie śmierdzę jak skunks od potu przez tą rozgrzewkę. Mówi się trudno. Nel szła za nami z opuszczoną głowa i się nie odzywałam. Gdy zobaczyłam jak Liam idzie obok niej wywróciłam oczami i wkurzyłam się jeszcze bardziej. Harry po mimo balastu stawiał szybkie i stanowcze kroki. Miał duże i silne ramiona więc nie martwiłam się, że może mnie upuścić. Nie chciałam się przyznać ale byłam mu wdzięczna za pomoc. Dzięki niemu szybko znajdę się u pielęgniarki. Z Nel zajęłoby mi to wieczność. Wolałam mieć to już za sobą ponieważ z łokci wciąż ciekła mi krew i nie wyglądały one dobrze.
- Poplamię ci koszulkę. - Kątem oka spojrzał na mnie i westchnął. - Przepraszam.
- Dobra, nie ważne.
- Mogę ci ją uprać albo oddać pieniądze.
- Bez przesady. - Wywrócił oczami - To tylko koszulka, Kupie sobie następną. - Dalej się już nie odzywałam. Coś czuje, że nigdy się nie dogadamy jeżeli on będzie dalej będzie zachowywał się jak pan tego świata. To syn dyrektorki, czego się spodziewałaś? Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Harry pokonywał po dwa schodki i lada moment znaleźliśmy się pod gabinetem. Nel zapukała i wyjaśniła w czym problem. Potem Harry wyszedł do środka i położył mnie na kozetce.
- Dzięki. - Powiedziałam zażenowana cała tą sytuacją.
- nie ma za co.
- Dziękuje Harry. Możecie już iść. Dalej sobie poradzę. - Powiedziała miło kobieta w białym fartuchu.
- Nie będziemy już potrzebni?
- Nie Liam, zadzwonię po jej rodziców. Nie wiem czy da radę chodzić dziś po szkolę z ta kostką. - Popatrzyła z politowaniem na moją nogę która była zaczerwieniona i spuchnięta. Chłopcy więc wyszli i więcej nie wrócili. Pielęgniarka zrobiła mini wywiad podczas opatrywania mnie dzięki czemu odwróciła uwagę od potwornego szczypania i pieczenia. Gdy skończyła razem z Nel czekałyśmy przed jej gabinetem na moją mamę która miała zabrać mnie do domu.
- Ty to masz pecha.
- No co ty nie powiesz? - Odpowiedziałam z sarkazmem. Przeczesałam dłonią włosy i oprałam głowę o ścianę. - Mam dość. Najpierw jebnęłam w Jessice teraz w Malika.
- Zwalił cię z nóg. Dosłownie. - zaśmiała się.
- Ja nie wiem co w tym śmiesznego. Chciałam go unikać a sama na niego wpadam. - Wyrzuciłam ręce w powietrze. - Życie mnie nienawidzi.
- Może los tak chciał. - Wykrzywiłam twarz nie wiedząc o co jej chodzi. - Może postawił ci go na drodze żebyś dała mu drugą szansę.
- Nel. - Zaczęłam spokojnie. - Przepraszam, ale co ty pieprzysz?
- On się zmienił. - Wiedziałam ze mówi szczerze ale trudno mi było w to uwierzyć.
- Mówiłaś, że Harry jest miły i dobry. Jednak za każdym razem gdy go spotykam okazuje się być dupkiem. Dlaczego więc mam ci wierzyć, że Mailk się zmienił?
- Był. Był miły i dobry. Teraz taki nie jest. - Smutek pojawił się w jej oczach.
- Nieważne. -Zerknęłam na pusty korytarz żeby sprawdzić czy jest już mama. Nie zobaczyłam jej więc kontynuowałam. - Martwi mnie to kto i dlaczego nas śledził. Nie spałam całą noc i bałam się gdziekolwiek wyjść z domu. - Mówiłam szeptem.
- Ja też. Rozmawiałam z Lukiem ale ani on ani Harry nie miał pojęcia kto nas gonił. - Powiedziała przejęta. Spojrzałam na swoje palce i nic nie odpowiedziałam. - Lilly. To nie przypadek, że to auto stało pod domem Harrego i czekało na jego ruch. - Spojrzałam w jej oczy - Ktoś próbował nas zastraszyć. - Ostatnie słowa wypowiedziała z trudem i wiedziałam, że tak jak ja była przerażona. Nastała cisza.
- Myślisz, że coś nam grozi?
- Mam nadzieje, że nie. W końcu to auto nie stało pod naszym domem.
- Racja. - Panującą ciszę przerwały czyjeś kroki. Spojrzałam w kierunku z którego dochodziły odgłosy i ucieszyłam się w duchu gdy zobaczyłam moją mamę. Wstałam aby się z nią przywitać.
- Dzień dobry. - Nel również wstała aby się przywitać.
- Dzień dobry. Dziecko drogie co się stało? Możesz chodzić? Mocno upadłaś? Nie boli cię głowa? Gdzie nauczyciele? - Przyłożyła dłoń do mojego czoła a pytania wylatywały z jej ust jak pociski oglądając mnie przy okazji z każdej możliwej strony. Nie miałam pojęcia na które odpowiedzieć jako pierwsze. Złapałam ją za ramiona i spojrzałam na nią.
- Nic mi nie jest. Uspokój się.
- Jak to nic? Popatrz na..
- Zabierz mnie do domu i wszystko będzie ok. Mam tylko lekki problem z chodzeniem a łokcie się zagoją. Nic mi nie będzie. Na prawdę. - Uśmiechnęłam się do niej aby mi uwierzyła.
- No dobrze. Chodź jedziemy do domu. -Wzięłam swoje rzeczy i Pożegnałam się z Nel która wróciła na lekcję. Z pomocą mamy dotarłam do samochodu i zajęłam miejsce z przodu. Mama wycofała i pojechała w kierunku bramy aby opuścić parking. Wtedy zauważyłam, że przed bramą stoi czarne auto. Dam sobie uciąć głowę, że jest to ten sam suv który śledził nas w piątek. Ogarnęło mnie przerażenie. Przyglądałam się mu aby móc dostrzec jakieś szczegóły jednak gdy byłyśmy już coraz bliżej odwróciłam głowę aby pasażerowie tego auta nie mogli mnie zobaczyć. Zakryłam głowę włosami i modliłam się w duchu aby auto nie pojechało za nami. Niczego nieświadoma mama wyjechała z parkingu. Ja natomiast siedziałam nieruchomo i obserwowałam w bocznym lusterku czy ktoś nas nie śledzi. Na szczęście nic takiego się nie stało. Wyjęłam telefon i napisałam sms do Nel. " Auto które śledziło nas w pt. stoi przed naszą szkołą". Odpowiedz nie przychodziła więc zaczynałam się martwić. Co chwila spoglądałam w luterko. W między czasie odpowiadałam na pytania zadawane przez moją mamę dotyczące wypadku. Odetchnęłam z ulgą gdy wjechałyśmy na nasz podjazd. Mama pomogła mi wyjść i wtedy usłyszałam dźwięk smsa. Gdy znalazłam się w salonie odczytałam wiadomość od Nel.
N : Jesteś pewna?
L : Na sto procent.
N : Ok. Powiem Lukowi żeby powiedział Harremu.
L : Jak wracasz do domu?
N : Poproszę Zayna żeby mnie odwiózł. Boję się wracać sama.
Muszę kończyć. Dzięki za info.
L : Uważaj na siebie i napisz jak tylko wrócisz do domu.
N : Dobrze napiszę. Ty też na siebie uważaj :).
Siedziałam na kapnie i patrzyłam w okno. Normalna nastolatka włączyłaby tv i obejrzała jakiś serial ale jak widać ja nie jestem normalna. Zawsze muszę wplątać się w jakieś bagno. Londyn to nie moje miasto. Kiedy się tu pojawie pojawiają się problemy. Na dodatek historia postanowiła zatoczyć koło i znów największa niezdara uderzyła z impetem w bosa tej szkoły powalając go na kolana. Zarobiłam przy tym kontuzje i kilka niepotrzebnych "dekoracji" na ciele. Pytam: jak żyć? Dlaczego jestem takim przegrywam? Teraz Zayn na pewno będzie chciał się zemścić na osobie która w niego uderzyła. Wiem, ze nie odpuści, aż boję się wracać do szkoły. Muszę napisać Nel sms żeby nic mu o mnie nie mówiła. Gdyby tego było mało dochodzi sprawa tajemniczego auta. Przez cały weekend żyłam nadzieją, że to tylko pomyłka lub zbieg okoliczności jednak przekonałam się, że się myliłam. Nel kończy lekcje za 3h. Do tej pory będę się martwić czy jest bezpieczna. Dlaczego nas śledzono? Mieszkam ty dopiero od tygodnia wiec raczej nie powinno mnie to dotyczyć. Aczkolwiek muszę mieć szeroko otwarte oczy i być przygotowana na obronę w razie niebezpieczeństwa. Tak. Idiotko. Ciekawe jak przygotowana? Masz zamiar powalić ich na kolana gazem pieprzowym czy tymi mięśniami wielkości truskawek? Moja podświadomość wyśmiewała mnie perfidnie. Może powinnyśmy zapisać się z Nel na kurs samoobrony jeżeli szykany nie ustąpią. Jednak komu zależy na tym aby uprzykrzyć nam życie? Przez ten tydzień nie zrobiłam nic co mogłoby wpłynąć negatywnie na moje bezpieczeństwo. To na pewno nie dotyczy mnie. Skoro ten samochód koczował pod domem Stylesa to musi to być związane z nim. Jednak oni widzieli pewnie mnie i Nel więc mogą również zainteresować się nami biorąc nas za jego bliskie osoby. W tym momencie weszła mama z herbatą którą postawiła na stoliku.
- Masz, wysmaruj tym łokcie bo będziesz mieć blizny. - Powiedziała i wręczyła mi jakąś maść. Wyszła z pokoju aby po kilku minutach pojawić się z workiem lodu.
- Dziękuje, kochana jesteś. - Wzięłam od niej pakunek i położyłam na opuchniętej kostce.
- Taka moja rola. Chcesz coś do jedzenia?
- Nie dzięki. Nie jestem głodna. - Usiadła na kanapie po drugiej stronie i włączyła tv.
- Pogodziłaś się już z Liamem? - Zapytała nagle przez co musiałam zastanowić siczy powiedzieć jej prawdę czy nie. Złapałam się za nos. Mama obserwowała mnie badawczym spojrzeniem.
- Nie. - Wydusiłam w końcu. Lepiej wybrać mniejsze zło.
- Nadal się na niego gniewasz? - Zapytała ze znudzeniem. - Lilly...
- Mamo... Nie gadajmy o tym. - Powiedziałam lekko już zdenerwowana.
- Liam będzie teraz spędzał u nas dużo czasu. Nie wiem jak ty to sobie wyobrażasz, że nadal nie będziesz się do niego odzywać.
- Mamo, nie po tym co zrobił. Mam zamiar go ignorować i nic tego nie zmieni. - Powiedziałam stanowczo. - Poza tym to już nie jest ten sam grzeczny Liam którym był gdy się przyjaźniliśmy. Doskonale wiesz, że mam racje bo wszyscy się już o tym przekonaliśmy pierwszego dnia po przyjeździe tu.
- No wiem ale.. - Mama jak zwykle próbowała go usprawiedliwić. Nadal ma nadzieje, że się pogodzimy jednak to się nigdy nie stanie. Nie po tym co się stało i co widziałam. Wyprostowałam się i nie pozwoliłam dokończyć mamie.
- Mamo zrozum to, że Liam się zmienił. Nie jest już odludkiem jak wcześniej. Teraz należy do elity i ma nowych przyjaciół. Jasne? - Spojrzałam jej w oczy dając jej do zrozumienia, że już nigdy nie będziemy przyjaciółmi.
- A rób co chcesz. Ja chciałam ci tylko pomóc. Zmieniłaś się bez niego. Wiesz, że czegoś ci brakuje ale duma nie pozwala ci się przyznać co to jest. Ale ja wiem.
- Taa jasne. - Prychnęłam pod nosem i odwróciłam głowę w stronę okna aby nie zobaczyła w moich oczach czegoś co mogłaby wykorzystać przeciwko mnie.
- Oboje siebie potrzebujecie.
- Możemy zmienić temat? - Zapytałam zirytowana.
- Jak chcesz to mogę w ogóle z tobą nie rozmawiać. - Teraz to ona się zdenerwowała ale dlaczego?
- Nie o to mi chodzi. Jezu... - Wywróciłam oczami. - Po prosu nie chce gadać o czymś czego już nie ma.
- No dobrze. Więcej nie będę cię już denerwować. Informuje tylko, że Liam będzie teraz odrabiał karę i bezie u nas co weekend.
- Co?! - Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. No oni oszaleli! Jeszcze tu go brakowało. Dość, że prześladuje mnie w szkole to będzie mnie nachodził teraz w moim domu. - Po co? - Widziałam jak przez twarz mamy przebiega krótki uśmiech. Cwana bestia z niej. Jeżeli myśli że tak nas do siebie zbliży to się grubo myli.
- Bedzie sprzątał strych i piwnice. Ja się boję pająków.
- Chciał tyle. - Uśmiechnęłam się chytrze.
- Co?
- Liam też się boi. - Zaśmiałam się nawet nie wiem czemu.
- To grubo. - Powiedziała po chwili. Obdarzyłam ją zdziwionym spojrzeniem po czym wybuchnęlam jeszcze głośniejszym śmiechem. Skąd moja mama zna takie zwroty?! Tymczasem ona patrzyła na mnie zastanawiając się o co mi chodzi. To spowodowało ze rozśmieszyła mnie jeszcze bardziej. Ignorując mój napad śmiechu machnęła tylko ręką i wróciła do oglądania wiadomości.
~ Nelsni ~
Gdy lekcje się skończyły szybko pobiegłam do szatni aby się ubrać. Zayn czekał na mnie przy wejściu.
- Gdzie się tak spieszysz, przyjaciółko? - Usłyszałam przy uchu.
- Nie jesteśmy przyjaciółkami. - Odpowiedziałam równie "uprzejmie" jak Jessica.
- No i dobrze. Jeszcze rozbiłabyś mi rodzinę. - Popatrzyła na mnie z wyższością. - Poza tym, zaniżałabyś mi tylko poziom. - Oparła się o szafkę obok i zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Przyszłaś mnie tu obrażać? Jeżeli tak to ci się nie udało bo już dawno się U O T P O R N I Ł A M. - podkreśliłam ostatnie słowo i fałszywie się uśmiechnęłam. Zamknęłam szafkę i ruszyłam w swoim kierunku zostawiając tego pustaka za sobą. Gdybym przejmowała się tym co ludzie o mnie myślą i mówią już dawno skończyłabym z silną depresją w psychiatryku. Tym bardziej gdybym przejmowała się obelgami tej blond idiotki. Jestem silna. Miewam czasem chwilę słabości, ponieważ jestem tylko człowiekiem. Ale ważne żeby się nie poddawać. Nagle przede mną pojawiła się córka szatana zastawiając mi drogę. Podparła się ręką o biodro i spojrzała na mnie wkurzona.
- Słuchaj kurczaku! - Wystawiła w moją stronę palec. Prychnęłam tylko i z założonymi rękami czekałam na to co ma mi do powiedzenia. Niezły pocisk. Nie ma co. Chyba zacznę bić jej brawo bo wskoczyła na nowy poziom głupoty. - Harry ostatni raz odwoził ciebie i tą nowa flądrę do domu po imprezie jasne?! - Złapała mnie za ramiona i potrzasnęła mną z furią w oczach. - Zostaw go raz na zawsze w spokoju bo pożałujesz! - Zacisnęłam usta w cienką linie wkurzona. Mam ochotę jej przyłożyć.
- Bierz te łapy! I nie obrażaj jej! - Strzepałam oburzona jej ręce z moich ramion i się odsunęłam. - Po pierwsze: NIE BĘDZIESZ MI ROZKAZYWAĆ. - Teraz to ja jej coś powiem. - Po drugie nie wiedziałam, że "twój kochaś" m...
- No twój na pewno nie bo nigdy cię nie kochał. - Przerwała aby mi dogryźć i uśmiechnęła się sztucznie. Przygryzłam dolną wargę i na moment zamknęłam oczy. Zabolało mnie to co powiedziała ale ważne żeby jej tego nie pokazać bo wykorzysta to przeciwko mnie. Wypuściłam powietrze z płuc i kontynuowałam wolnej.
- Nie wiedziałam, że będzie nas odbierał. To miał być mój brat więc do niego miej pretensje. - Nawet nam dlaczego jej się tłumaczę. Zbliżyłam się do niej aby dobrze mnie zrozumiała. Nasze twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Patrzyłyśmy sobie w oczy. Założę się że gdyby Jessica miała moc już dawno strzelałaby do mnie piorunami. - Po trzecie jedyne czego żałuje i już zawsze będę to to, że poznałam Harrego i miałam z nim kiedyś cokolwiek wspólnego. - Powiedziałam stanowczym i zimnym tonem. Choć prawda była inna musiałam dać do zrozumienia tej pindzie, że nie zależy mi już na Harrym. Odsunęłam się od niej i gdy zamierzałam odejść podniosłam wzrok i zobaczyłam Harrego stojącego za plecami Jessici.
Byłam zdziwiona jego obecnością. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Nie wiedziałam co powiedzieć, ponieważ wiedziałam że usłyszał coś czego nie powinien. Patrzyliśmy na siebie jednak nie potrafiłam odgadnąć czy był zły, smutny czy obojętny. Jego przeszywające spojrzenie wywiercało mi dziurę w głowie. Jednak nic nie powiedział. Tylko patrzył. Może zraniły go moje słowa? Niemożliwe. Przecież on już dawno przestał mnie kochać. Chciałam coś powiedzieć jednak nie potrafiłam. Jessica coś do mnie mówiła jednak jej nie słuchałam. Patrzyłam tylko w oczy Harrego i zastanawiałam się o czym teraz myśli. Już dawno powinien odejść jednak nadal stoi tu i patrzy na mnie. W tym momencie chciało mi się płakać. Choć sama nie wiem dlaczego. Może powodem tego jest to jak na mnie patrzy? Czy może dlatego, że momentami wciąż za nim tęsknie a teraz gdy mnie usłyszał wiem, że nasze stosunki się nie poprawią.
-Muszę już iść. - Odwróciłam głowę od spojrzenia Harrego. Wzięłam swój plecak i ze spuszczoną głową szybko wyszłam ze szkoły. W oddali słyszałam jak Jessica słodziutkim głosem mówi do Harrego "kochanie". Poczułam nutkę zazdrości. Gdy wyszłam na zewnątrz w pośpiechu poszłam do samochodu Zayna, ponieważ nie było go już na dziedzińcu. Wierzchem dłoni wycierałam pojedyncze łzy spływające po moim policzku. Gdy odnalazłam jego auto usiadłam na siedzeniu obok kierowcy i od razu poczułam że mi cieplej. Nie przywitałam się ponieważ schowałam twarz w dłonie i próbowałam się uspokoić. Zayn położył rękę na moim ramieniu.
- Ej, co się stało? - Pokiwałam tylko przecząco głową. - Znowu Harry? Powiedz co ten dupek zrobił tym razem to zaraz za to zapłaci. - Powiedział wkurzony i szybko odpiął pas gotowy do wyjścia. Złatałam go za rękę aby go zatrzymać,
- To nie Harry. -Powiedziałam pociągając nosem. Zayn wyglądał na zdenerwowanego.
- To kto? Barbi? - Miał na myśli Jessice. Pokiwałam przecząco głową i otarłam ostatnie łzy. Nawet nie wiem dlaczego płaczę. Przecież mam chłopaka którego kocham i chce z nim być. Jednak Harry sprawia że staje się strasznie niestabilna emocjonalnie.
- Harry słyszał jak mówiłam do Jessici, ze żałuje, że z nim byłam i go poznałam. - Powiedziałam ze smutkiem nie patrząc na niego. Pociągnęłam nosem z braku chusteczki.
- Ja pieprze... To chyba dobrze? - Powiedział. - Nie wiem dlaczego płaczesz z takiego powodu. - Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wiesz co jest w tym najgorsze? Że ja też nie wiem. - Jego brwi powędrowały do góry.
- Kobiety... Dlaczego wy musicie być takie skomplikowane? - Powiedział kiwając z dezaprobatą głową. Wzruszyłam ramionami. - Poza tym, czy on nie powiedział ci, że żałuje że cię poznał? - Zapytał retorycznie na co odwróciłam głowę w stronę szyby. - Dlatego nie rozumiem, dlaczego się tym przejmujesz. To on cię skrzywdził. Nigdy o tym nie zapominaj. - Powiedział poważnie z nutą złości w głosie. Przygryzłam dolną wargę, ponieważ wiedziałam, ze ma rację. Nie chciał już kontynuować tej rozmowy.
- Jedźmy już. Mam dość tego dnia.
- Ja też. Poza tym jestem głodny. - Zayn odpalił samochód. Gdy wyjeżdżał z parkingu Rozglądałam się czy nie stoi gdzieś znajome auto. Niestety Lilly się nie pomyliła. Stało koło szkolnej bramy. Ciarki mnie przeszły i momentalnie siusiałam.
- Zayn. To jest to auto o którym ci mówiłam. - Powiedziałam powoli i wyraźnie. Chłopak zaczął się rozglądać.. - To czarne po lewo. - Powiedziałam powoli, nie odwracając się w tamtą stronę. Starałam nie stwarzać podejrzeń gdybym była obserwowana. Zayn dyskretnie mu się przyjrzał. Widziałam że nad czymś myśli ponieważ zmarszczył brwi. Mam nadzieje, że tym razem obejdzie się bez pościgu. Wyjechał na ulice zostawiając auto na poboczu. Obserwowałam boczne lusterko i odetchnęalam z ulgą gdy zobaczyłam że nikt nas nie śledzi. Cisza panująca w aucie zaczynała mnie denerwować.
- Nic nie powiesz? - Zapytałam bez ogródek. Zayn zacisnął ręce na kierownicy. Przez chwilę się nie odzywał.
- Znam to auto. - Powiedział nie patrząc na mnie.
- Tylko tyle mi powiesz?
- Postaram się czegoś dowiedzieć i dam ci znać okej? - Zdenerwowałam się.
- Dlaczego ty jesteś zawsze taki tajemniczy? -Powiedziałam z irytacją w głosie. - Skoro wiesz do kogo należy to mi powiedz!
- Nie powiem ci dopóki się nie upewnię! - Tym razem to on się wkurzył. Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam na drogę przed nami. Jak on mnie czasem wkurwia.
- Nie obrażaj się. - Pacnął mnie w ramie.
- Jest ok.
- Gówniarz. - Poczochrał mnie po włosach z szerokim uśmiechem na ustach. Idiota.
- Masz za karę. - Uderzyłam go z pięści w ramie. Chłopak jęknął z bólu. - No nie przesadzaj, że tak cię to zabolało mięczaku. Chłopak masował ramię.
- Jakaś laska dziś we mnie wpadła jak szedłem na wf i trochę się poobijałem. - Twarz lekko poczerwieniała mu ze złości. - A ty postanowiłaś uderzyć mnie w to ramie na które upadłem. Dzięki. - Powiedział z sarkazmem i uśmiechnął się sztucznie.
- Przepraszam. - Wytrzeszczyłam zęby przepraszająco.
- Swoją drogą, znasz tą dziewczynę? - Rzucił na mnie okiem. I właśnie padło pytanie którego obawiałam się najbardziej. Nie wiedziałam co powiedzieć. On nie może się dowiedzieć o Lilly. - Tylko nie kłam. - Powiedział surowo. - Widziałem was razem. Nie tylko dziś. - No to teraz wpadłam po uszy. I co ja mam teraz zrobić?
- Jest nowa. - Wydusiłam w końcu. - I poznałyśmy się niedawno wiec nic o niej nie wiem. Starałam się brzmieć wiarygodnie. Przecież nie mogę mu powiedzieć, że znalazłam sobie nową przyjaciółkę.
- Jak ma na imię? - Kurwa pomocy. Przygryzłam wargę.
- Yyy czemu cię to interesuje? - Czas grać na zwłokę.
- Tak pytam. Nie masz żadnych koleżanek więc jestem ciekaw co to za dziewczyna.
- Przysiadła się do mnie na jednej lekcji od razu jak się pojawiła. - Wzruszyłam ramionami i uznałam rozmowę za skończoną.
- I co dalej? - Debil. Przewróciłam oczami, bo wkurzała mnie jego dociekliwość.
- No nic. Nie znała nikogo więc pomyślałam, że pokaże jej szkołę i jakoś od razu się polubiłyśmy. - Wiem, jestem okropna, że okłamuje Zayna ale tak będzie lepiej dla nich obojga.
- To dobrze.
- Hem? Czemu?
- Fajnie, ze masz jakaś koleżankę. Wreszcie dasz mi spokój z tymi babskimi sprawami typu sukienki. - Zaśmiał się.
- Uważaj bo zaraz znowu ci przywalę. - Zrobiłam groźną minę. Zayn tylko parsknął i znów wybuchł śmiechem.
- Jasne kurczaczku. - Nienawidzę go. Przysięgam. Pojeb.
~ Zayn ~
Najadłem się u Nel jak nigdy dotąd. Nie ukrywam, ze jej mama bardzo mnie lubi i zawsze daje mi do jedzenia to co najlepsze. Gdy skończyłem jeść musiałem szybko wyjść, zęby zdążyć złapać jeszcze Stiflera. Wsiadłem w samochód i odpaliłem fajkę. Za 20 minut kończy pracę więc musze się pospieszyć. Co auto Manca zdobiło pod naszą buda i dlaczego ktoś taki jak on bawi się w śledzenie jakiś gówniarzy?! Zaparkowałem przed brązową kamienica w której mieścił się bar, nocą zmieniający się w nocny klub. Okolica w dzień była normalna ale wieczorem roiło się tu od ćpunów i kryminalistów. Policja raczej tu nie zaglądała bo mało kto był na tyle odważny aby ich wezwać w razie jakiej kolie potrzeby. Ta dzielnica rządziła się swoimi prawami. Od pilnowania porządku był tu ktoś inny. Ktoś bardziej skuteczny. Odpaliłem kolejnego szluga i wyszedłem do środka. Ściany długiego ciemnego korytarza pokrywało graffiti. Z sufitu zwisały długie lampy dając minimalną ilość kolorowego światła. Brzegi podłogi były podświetlone na czerwono co dodawało tajemniczego klimatu temu miejscu. Nie każdy miał odwagę tu wejść. Ja jednak czułem się tu lepiej niż w klubach ojca. Ten miał swój klimat, nie stawiał na luksus i przepych. Był bardziej niechlujny co sprawiało że czułem się tu swobodnie. Nie musiałem udawać kogoś kim nie jestem. Tu byłem sobą. Łatwiej było spotkać tu kogoś normalnego. Zero snobów nabitych halsem. Nikt nie wiedział co to sponsoring. Nikt nie chwalił się swoim nowym pagonem, liczyła się tylko zabawa. Nikt nie musiał martwić się o swój strój, że zostanie wyśmiany. Nikogo to nie obchodziło. Ciuchy i drogie gadżety były bezwartościowe. Liczyła się integracja z ludźmi i chill. Podszedłem do baru gdzie Stifler wycierał kufle po piwie. Przybiłem z nim po męsku piątkę i usiadłem na obrotowym krześle. Stifler to wysoki blondyn z zarostem. Nie mam pojęcia ile ma lat. Pracuje tu odkąd pamiętam. Zawsze można na nim polegać. Nie raz ratował mi duże. Jest jak starszy brat.
- Co tam młody?
- Po staremu. Przyjechałem po Pezz.
- Jest na zapleczu. - Kiwnął głową w tamtym kierunku. Jednak uniósł brew do góry widząc, że nie ruszyłem się nawet o milimetr.
- Chciałem pogadać. - Zaczesałem ręką włosy do tyłu. Stifler uśmiechnął się.- Jesteśmy sami? - Zapytałem cicho.
-Jasne młody. Wal śmiało. Ze mną możesz gadać o wszystkim. - Skończył wycierać kufle i usiadł na krześle obok mnie. Kiwnął głową abym zaczął mówić.
- Chodzi o Manca. - Zmarszczył brwi. - Jego auto stało dziś pod moją szkołą cały dzień. Wiesz może coś na ten temat? - Stifler wypuścił powietrze z ust i przez chwilę się nie odzywał.
- Jesteś pewien, że to jego? - Zapytał.
- Znasz kogoś jeszcze kto ma kolce na Alu felgach? - Zapytałem retorycznie.
- Wspominał coś, że musi utrzeć nosa jakimś gówniarzom. Ale nic więcej nie mówił. Możesz być spokojny, to na pewno nie ma związku z tobą. - Jego słowa uspokoiły mnie ale pozostawiły masę pytać. Kto od nas ze szkoły był tak pojebany żeby zadzierać z Mancem?!
- To życzę im powodzenia. - Powiedziałem z sarkazmem.
- On łatwo nie odpuszcza. A właśnie. Dobrze, ze jesteś. Mam to o co prosiłeś. - Słysząc to od razu zapomniałem o czym wcześniej gadaliśmy.
- Stary serio? Jesteś zajebisty. - Uścisnąłem go po bratersku. Mówiłem już ze to zajebisty człowiek? Stifler wstał aby poszukać czegoś w spodniach. Wyciągnąłem dłoń aby odebrać paczkę. Jednak nadal pozostawała pusta. Położył mi reket na ramion i przybliżył się do mnie.
- Tylko bądź ostrożny. To trochę inna formuła. Lepsza ale musisz używać tego z głową. - Powiedział poważnie niespuszczająca ze mnie wzroku. Zarejestrowałem każde słowo ale myśli krążyły wokół zakupu.
- dobra, stary. Nie pierdol. Przecież to nie pierwszy raz. Nic się nie bój. - Powiedziałem zadowolony. Zapłaciłem ustaloną cenne i schowałem nowa zdobycz do kieszeni. - Dzięki za wszystko. Zawsze można na ciebie liczyć. - Usłyszałem jak drzwi od zaplecza się otwierają. Po chwili koło nas pojawiła się długowłosa blondynka. Az morda się cieszy gdy patrzę na to jaka jest śliczna. Zignorowałem Stiflera i Od razu ruszyłem w jej stronę aby się przywitać. Blondynka stała osłupiała mi patrzyła na mnie zdziwiona. Gdy nasze usta dzieliły milimetry poczułem przeszkodę. Dziewczyna wystawiła ręce przed siebie zatrzymując mnie.
- Co ty tu robisz? - Uniosłem głowę do góry aby nie widziała mojego rozczarowania. Cóż za miłe przywitanie.
- Przyjechałem cię odebrać po pracy. Nie cieszysz się? - Powiedziałem zdziwiony. Perrie wyglądała na złą, że tu jestem co było dla mnie dziwne.
- Nie mogłeś mnie uprzedzić wcześniej? Mam już transport. - Powiedziała ze złością. Myśli o pocałowaniu jej ustąpiły miejsce złości.
- Pytałem wcześniej. Powiedziałaś, że nie wiesz jak wracasz. Wiec chciałem ci zrobić niespodziankę. - Powiedziałem zły.
- Najwidoczniej zmieniłam zdanie. - Powiedziała z irytacją. - Nie możesz tu tak przychodzić kiedy chcesz! - Wyrzuciła ręce w górę.
- Kurwa jestem chyba twoim chłopakiem tak?! Chciałem cię zobaczyć. Co w tym dziwnego?! - Teraz to ja zacząłem krzyczeć. Stifler nie reagował tylko zostawił nas samych i wyszedł. Nie raz był już w takiej sytuacji więc nie starał się załagodzić sytuacji, bo nic by to nie dało.
- Mogłeś mnie uprzedzić!
- Jakie kurwa uprzedzić?! Co ty pieprzysz? - Uderzyłem pięścią w blat a laska nawet nie drgnęła - Od tygodnia próbuje się z tobą spotkać ale ty wciąż nie masz dla mnie czasu! - Blondynka zacisnęła usta i zastanawiała się co wymyślić na swoją obronę.
- Bo to prawda. Za cos muszę opłacić czesne do cholery? Co ty sobie myślisz? Nie każdemu rodzie płacą za każda jedną zachciankę! - Powiedziała wysokim głosem.
- Dlatego chciałem cię odebrać, żeby móc cię zobaczyć choć na moment. Ale jak widać ty wcale nie jesteś z tego zadokowana. - Uśmiechnąłem się sztucznie a ona nic nie odpowiedziała. - Najlepiej jak sobie pójdę. - Odwróciłem się i skierowałem w stronę wyjścia.
- Zayn poczekaj, to nie tak! - Prerie złapała mnie za ramię. Spojrzałem jej w oczy i zobaczyłem coś w rodzaju skruchy.
- Jak będziesz miała ochotę się ze mną widzieć to się odezwij. - Powiedziałem z żalem aby wzbudzić w niej poczucie winy. Wyrwałem się z jej uścisku i wyszedłem. Słyszałem jej kroki i wołanie ale w tym momencie miałem na to wyjebane. Potraktowała mnie jak śmiecia. Szybko wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem. Zabawne. Dziewczyny mówią że faceci to chuje, dobrze że one są święte i nie zachowują się jak suki. Potem płaczą na ramieniu swoim przyjaciółkom jacy to jesteśmy okropni. Przecież one są takie idealne. Wszystkie są identyczne. Chcą ustawić chłopaka żeby chodził jak w zegarku a same zachowują się jak suki. Ciągle strzelają focha i nigdy nie wiadomo o chuj im chodzi. A gdy przyjdzie odpowiedni moment wbiją ci klina w serce tak mocno, że nawet nie wiesz jak się podnieść. Tak. To faceci traktują dziewczyny jak szmaty Hass. Wjechałem na podjazd i wszedłem do domu.
- Jestem już! - Krzyknąłem aby mama mnie usłyszała. Poszedłem do kuchni żeby napić się piwa.
- Rodziców nie ma. - Odwróciłem się i zobaczyłem siostrę która opiera się o ścianę z założonymi rękoma.
- Co tak patrzysz? - Wyjąłem piwo i spojrzałem na nią pytająco.
- Będziesz dziś gdzieś jechał?
- Nie wiem. Może. - Zmarszczyłem brwi.
- To nie pij. - Powiedziała surowo.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić. - Wyminąłem ją i poszedłem do swojego pokoju. Gówniara, myśli że może mi rozkazywać.
>następnego dnia<
~ Lilly ~
W moim domu nie istnieje cos takiego jak litość. Mama pojechała ze mną na prześwietlenie po którym stwierdzono, że wszystko jest oklej z moją kostką. Muszę pochodzić tylko w usztywniaczu i nie nadwyrężać nogi. Wiadome było, że powinnam zostać w domu, ale nie. Ja muszę być twarda, kto wie co mnie w życiu spotka. Trzeba się zahartować za młodu! Dzięki tato i mamo, wiedziałam ze na was zawsze można liczyć. Totalna znieczulica. Tak wiec dzięki moim kochanym i troskliwym rodzicom zapytałam właśnie przez szkołę w usztywniaczu na nodze. Zamiast nie zwracać na siebie uwagi jest odwrotnie.
- Weź zwolnij. - Powiedziałam błagalnie do Nel. Wiadomo, łatwiej byłoby gdybym miała kule. Ale po co? Przecież nic mi nie jest. Poradzę sobie!
- Przecież idee powoli. - Powiedziała znudzona dziewczyna.
- Jasne. Zapierdalasz jak ferrari. - Nadal utykając starałam się nadążyć za szatynką która gdzieś bardzo się spieszyła.
- Czemu nie masz kul? Byłoby szybciej.
- Zapytaj mojego ojca, bo stwierdził, że są mi niepotrzebne. - Uśmiechnęłam się do niej sztucznie. Wywróciła oczami.
- To jego wojskowe wychowanie. - Jakiś chłopak podszedł do nas i wręczył nam ulotkę. Bez słowa odszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam, że rozdaje je każdemu kogo napotka. Zatrzymałyśmy się na środku korytarza aby zobaczyć co to. Spojrzałam na kartkę. Moją uwagę przykuł duży napis "Three point". Innym kolorem widniało drukowanymi literami "KONCERT PIĄTEK GODZINA 20 BAR SPOTTED" na resztę szczegółów nie zwróciłam uwagi. Dziewczyna nie odrywała wzroku od tego co trzymała w dłoni.
- Co to? - Kiwnęłam głową aby wyrwać ją z transu w jaki wpadła.
- Ulotka. - Powiedziała beznamiętnie.
- No widzę przecież. Ale czemu rozdają je w szkole? Co to za zespół? - Zapytałam zdezorientowana. Dziewczyna podniosła wzrok i zmarszczyła brwi.
- Jak to jaki zespół? No przecież Liam w nim jest. - Powiedziała jakby to było oczywiste. Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Od kiedy do jasnej cholery Liam gra w zespole!? Ja pieprze. Co jeszcze się tu zmieniło? On w zespole?! Przecież zawsze chciał być solistą. Na dodatek po tym jak odpadł z X Factor w domach jurorskich wszyscy w szkole zaczęli się z niego śmiać. W szczególności Zayn i Jessica. To wtedy zaczęły się wszystkie szykany. Ludzie przestali go lubi i zaczęli wyśmiewać. Nazywali go gwiazdą ze spalonego teatru i beztalenciem. Liam zamknął się wtedy w sobie. Ja jedyna go wtedy wspierałam. Miałam również wyrzuty sumienia, ponieważ to ja namówiłam go na wzięcie udziału. Nie spodziewałam się, że będzie to takie tragiczne w skutkach. Byłam przy nim i go wspierałam. Próbowałam podnieść jego pewność siebie i przekonać, że wszyscy wkoło się mylą. Przecież zaszedł tak daleko. Tysiące ludzi chciałoby być wtedy na jego miejscu. To przez to stał się taki nieśmiały. Nie rozumiałam czemu Ci wszyscy ludzie zachowywali się względem niego jak potwory. Przecież on naprawdę ma ogromny talent. Przez tydzień nie odzywał się do nikogo i nie wychodził ze swojego pokoju. Gdy wreszcie udało mu się z tym uporać wrócił do szkoły. Jednak tam czekało na niego istne piekło. Jego Samoocena spadła poniżej zera. Zaczął unikać ludzi. Zarzekał się, że już nigdy nie wystąpi publicznie w szczególności przed tymi ludźmi. Wcześniej brał udział w konkursach ale zasadniczo nikt nie zwracał na niego uwagi. Po występie w X Facto sytuacja uległa zmianie. Przez pewien czas porzucił śpiewanie. Ale starałam się walczyć z jego samokrytyką. W szkole nie miał łatwo. Nie miał żadnych przyjaciół prócz mnie. Wszystko przez głupi udział w jakimś gównianym talent show. Ciekawa jestem co by było gdyby jednak wygrał. Nienawidziliby go jeszcze bardziej? Szczerze mówiąc ja podziwiam go za to co zrobił. Za odwagę. Jednak teraz nie jestem w stanie zaakceptować wiadomości, ze jest w zespole a ja nawet nic o tym nie wiem. Jak to możliwe? Kto go do tego zmusił? Jak to możliwe, że przełamał strach przed sceną i nie boi się tego co powiedzą ludzie? Stałam osłupiała i patrzyłam na Nel z otwartą buzią.
- Halo! - Dziewczyna zaczęła machać mi dłonią przed oczami. Zamrugałam i wróciłam do żywych.
- Co ? - Wykrztusiłam.
- Słyszałaś co do ciebie mówiłam?
- Wybacz, ale się zamyśliłam. - Zrobiło mi się głupio. Przetarłam dłońmi twarz w geście rezygnacji. Nadal nie wiem jak to możliwe.
- Pytałam czy o tym wiedziałaś. - Pokiwałam przecząco głową a dziewczyna smutno się do mnie uśmiechnęła.
- Jestem w szoku. Nie wiem jak to możliwe. Przecież on... - Mówiłam nadal zdziwiona.
- Tak wiem, bał się występować. - Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Skąd ty...
- Powiem to tak krótko jak tylko się da. Ale nie tu. Chodź na ławkę. - Nel tym razem powoli szła przede mną do ławki która stalla przy ścianie jakiejś klasy. Gdy usiadłyśmy odczułam ulgę bo wreszcie mogłam odpocząć. Lekcje zaczynały się dopiero za 10 min więc może zdążę dojść.
- No mów bo w głowie mi się to nie mieści.
- Jak byłam z Harrym poznałam Liama. Kiedyś Harry trzymał się z dala od popularów i nie dbał o ferm. - Przysunęłam się bliżej ponieważ Nel mówiła bardzo cicho, zęby nikt nas nie usłyszał. - Nie mniej jednak z nimi było odwrotnie. Wręcz kleili się do Harrego. W sumie on już taki jest. Tworzy miła atmosferę wokół siebie i ludzie lubią z nim przebywać. Na dodatek jego matka jest dyrektorką. - Zaśmiałam się w duchu słysząc to co mówi Nelsni. Tak jasne. Miła atmosfera. - Ale dążę do tego, że on nie zwracał uwagę czy ktoś jest popularny, lubiany czy nie. Dlatego też z tego co mówił zwrócił uwagę na Liama czy nawet na mnie. Wiesz, nikt go nie lubił. Chodził po korytarzach sam jak palec cały czas smutny. Nie musze ci tego tłumaczyć bo doskonale wiesz dlaczego. Harremu było go żal więc chciał się z nim zaprzyjaźnić i na początku trochę mu się narzucał. Gdy go poznałam byli już dobrymi przyjaciółmi. Wciągnął go do drużyny piłkarskiej i kiedyś słyszał jak śpiewa pod prysznicem po treningu. I tak właśnie Liam jest w zespole razem z Harrym i Nilem. No i stał się popularny.
- Kim?
- Taki farbowany blondasek. Zawsze się koło nich kreci. Harry, Louis, Liam i Nil tworzą paczkę przyjaciół od kad. pamiętam. Niella poznał na treningach piłki nożnej. I też słyszał jak śpiewa pod prysznicem. Nie powiem ale to lekko przerażające.
- No trochę. - Powiedziałam przesadnie.
- A Olu przyszedł za nim do tej szkoły, bo podobno nie mógł żyć bez swojego przyjaciela. Słyszałam ploty, że nie do końca to taka przyjacielska miłość ale ma niby dziewczynę więc nie mam pojęcia. Btw nigdy mnie nie lubił więc może coś w tym jest.
- To jakiś cyrk. Już mnie chyba nic nie zdziwi.
- Poczekaj, jeszcze całe życie przed tobą. – Oparłam się o ścianę i odrzuciłam głowę do góry. Nie mogę uwierzyć własnym oczom i uszom.
- Chcesz iść na ten koncert? – Zapytała niespodziewanie.
- W takim stanie? – Zapytałam retorycznie i uniosłam brwi.
- do piątku wrócisz do formy na luzie. – Mina Nel gwałtownie zmieniła się z wesołej w zaniepokojoną. Odwróciłam się aby zobaczyć co było tego powodem. W naszym kierunku jak burza podążał Zayn. W jednej ręce trzymał jakąś kartkę a drugą miał zaciśnięta w pięść. Wyglądał na bardzo wkurwionego. Szybko przeszedł koło nas nawet nas nie zauważając. Wiedziałam, ze to nie zwiastuje niczego dobrego.
- Cholera ale będzie dym. – Powiedziała poważnie Nel.
- Co go ugryzło? – Nelsni patrzyła na mnie zaniepokojona i zdezorientowana.
- Nie wiem. Chodź, musimy to natychmiast sprawdzić. – Dziewczyna szybko złapała mnie za reket i zaczęła ciągnąć w kierunku w którym pobiegł Zayn zapominając o mojej kontuzji.
- Nie tak szybko! – Krzyknęłam bo nie mogłam nadążyć.
- Nie mamy czasu, pospiesz się!
Przepraszam za błedy ale jeszcze nie edytowałam! Kisski! <3
I sorki za takie opóznienie ale nie miałam pomysły na zakonczenie. :P